Barbara Kurdej-Szatan i Rafał Szatan razem występują w musicalach, śpiewają na koncertach, a teraz będą też grać w serialu. Czy nie mają czasem siebie dość? Czy nie zazdroszczą sobie nawzajem? Jakie mają plany – zawodowe i prywatne? Barbara Kurdej-Szatan (32) tylko nam opowiada o swoim małżeństwie. A my pytamy ją także o niedawne plotki, które głosiły, że załatwiła swojemu mężowi Rafałowi Szatanowi rolę w „M jak miłość”. Ile jest w tym prawdy?
Kogo w „M jak miłość” zagra twój mąż Rafał?
Muzyka, z którym zaśpiewam jeden utwór. On potem okaże się lowelasem, więc go nie polubię.
Jak się pracuje z własnym mężem na planie?
Mieliśmy tylko kilka wspólnych scen. Ale nam zawsze się dobrze razem pracuje. Zresztą poznaliśmy się w pracy. Po raz pierwszy zobaczyliśmy się w Teatrze Muzycznym w Gliwicach, gdy byliśmy w obsadzie musicalu „Hair”. Ja miałam grać Sheilę, a Rafał Claude’a. To dwie główne role, a w dodatku zakochana w sobie para. Niestety, byłam tylko na jednej próbie, bo w poznańskim Teatrze Nowym, gdzie wtedy pracowałam, przesunięto datę premiery, w której brałam udział, terminy się nałożyły i musiałam zrezygnować z roli Sheili. Ale pamiętam, że od razu zwróciliśmy z Rafałem uwagę na siebie. Wciąż wpatrywaliśmy się w siebie, a kiedy po próbie on usiadł do pianina, to zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. Zagrał i zaśpiewał jakiś jazzowy kawałek, a ja kocham jazz. Potem nasze drogi się rozeszły, a drugie spotkanie nastąpiło, gdy przyjechałam po kilku miesiącach obejrzeć premierę „Hair”. Rafał bardzo mi się spodobał na scenie. Dwa miesiące później wysłał mi SMS, ale ja już trochę o nim zapomniałam i dlatego nie skojarzyłam, od kogo jest ta wiadomość. Myślałam, że od chłopaka, któremu kilka dni wcześniej na dyskotece w Opolu dałam mój numer. Dlatego odpisałam: „Co tam w Opolu?”, a Rafał na to: „Właśnie przez nie przejeżdżam”. I tak to się zaczęło.
Szybko poszło?
Bardzo szybko! Po pięciu miesiącach Rafał mi się oświadczył. Zawładnęło nami tak mocne uczucie, to były tak intensywne emocje, że szczerze mówiąc, niewiele z tamtego okresu pamiętam. Niczego wtedy nie kontrolowałam. Wszystko po prostu działo się samo, szło, a właściwie biegło do przodu.
A kiedy w końcu razem zagraliście?
Zdarzyło się to dopiero trzy lata temu w musicalu „Legalna blondynka” w krakowskim Teatrze Variété. Janusz Józefowicz długo nie mógł się zdecydować, kogo ma zagrać Rafał – bezwzględnego i uwodzicielskiego Warnera, który mnie w sobie rozkochuje, a potem porzuca, czy poczciwego Emmetta, który darzy mnie szczerym uczuciem i jest mi bezgranicznie oddany. W końcu obsadził go w obu tych rolach. Graliśmy osoby kompletnie różne od tych, jacy jesteśmy, co było dla nas ciekawe i dość zabawne.
Emocji ze sceny nie przenosi się potem podświadomie do domu?
Nie. A wiem, co mówię, bo my nie tylko gramy razem w musicalach, ale i od lat wspólnie koncertujemy. W Filharmonii Opolskiej co sezon gramy inny program w koncercie „Na Dwa Głosy”. Razem śpiewamy też w zespole Soul City, z którym wystąpiliśmy w „X Factorze”. Byłam wtedy w ciąży z Hanią. To była edycja, w której wygrał Dawid Podsiadło, a my byliśmy na piątym miejscu. Jak widać, wspólna praca jest dla nas po prostu normą. Bardzo to lubimy i cenimy siebie nawzajem zawodowo. Przy Rafale zawsze czuję się na scenie bezpiecznie. On jest absolwentem Akademii Muzycznej w Katowicach, więc mam do niego pełne zaufanie, jeśli chodzi o aranżację i brzmienie. Poza tym dobrze się rozumiemy i potrafimy dawać sobie konstruktywne uwagi, nie obrażając siebie nawzajem. Jesteśmy obiektywni, bo chcemy być jeszcze lepsi.
Czy Basia i Rafał rywalizują ze sobą? Zajrzyj na kolejną stronę galerii!