Królikowski szczerze o swoim związku! Czy zazdrości sławy Julii Wieniawie? Wywiad z "Flesza"
Królikowski szczerze o swoim związku! Czy zazdrości sławy Julii Wieniawie? Wywiad z "Flesza"
Pozbywa się łatki niegrzecznego chłopca, a ludzie zaczynają dostrzegać nie tylko jego talent, ale i romantyczną duszę. Antoni Królikowski zdradza nam, dlaczego lubi grać w filmach wojennych, za czym tęskni i czy zazdrości sławy swojej dziewczynie.
Antek Królikowski o rolach w filmach wojennych i związku z Julią Wieniawą
Pochodzi z aktorskiej rodziny, więc szanse na to, że wybierze ten zawód, miał duże. Po raz pierwszy stanął przed kamerą, gdy miał zaledwie cztery lata, od 13. roku życia gra już nieprzerwanie, a lista filmów i seriali z jego udziałem się wciąż wydłuża. Jak przystało na artystę i oryginała, Antoni Królikowski (29) ma też na koncie kilka grzechów młodości. To z ich powodu długo mówiono, że jest wiecznym chłopcem. Teraz już dojrzał, zrozumiał, jak kosztowne mogą być głupie błędy, i stara się ich nie popełniać. W sierpniu do kin wchodzi ważny dla niego film „Dywizjon 303”, w którym zagrał Witolda Łokuciewskiego, ostatniego dowódcę formacji, która wsławiła się w bitwie o Anglię.
Jak się poczułeś w roli bohatera wojennego?
Zaszczycony. Witold Łokuciewski zasługuje na odrębny film, a w „Dywizjonie 303” jest zaledwie obecny, bo nie koncentrujemy się na jego postaci, zaznaczamy raczej, że był taki facet w tym gronie. A to, co zrobił, było nieprawdopodobne. Był ostatnim dowódcą Dywizjonu 303. Wcześniej jego samolot został uszkodzony nad okupowaną Francją, a on trafił do niewoli niemieckiej. Został osadzony w Stalagu Luft III, który mieścił się na terenie dzisiejszego Żagania, i wraz z grupą innych więźniów uciekł z obozu. Na podstawie tej historii Brytyjczycy nakręcili film „Wielka ucieczka”, ale Łokuciewskiego, niestety, pominęli w scenariuszu.
Tu miał więcej szczęścia, choć produkcja filmu stanęła w pewnym momencie pod znakiem zapytania.
Faktycznie, przeciągało się to w czasie. Zdjęcia do „Dywizjonu 303” zaczęliśmy w 2016 roku, a skończyliśmy dopiero pod koniec zeszłego roku. Cieszę się, że dobrnęliśmy do szczęśliwego końca, że możemy przypomnieć o facetach, którzy dokonali niemożliwego w 1940 roku.
Ach, gdzie dzisiaj są tacy mężczyźni…?
To są dwa różne światy. Mężczyźni w tamtych czasach mieli zupełnie inne dylematy niż współcześni. Przede wszystkim wyznawali zasady, od których zależało nie tylko ich życie, ale i życie innych ludzi. Ryzykowali w imię swoich rodzin, ojczyzny, wiary we wspólne zwycięstwo. Byli oddanymi przyjaciółmi. Tworzyli niezłomny i szlachetny kolektyw. Trzymali się razem – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Sukces jednego był sukcesem całej drużyny, z kolei niepowodzenie jednego było niepowodzeniem wszystkich. Podziwiam ich za odwagę i konsekwencję w działaniu. To byli również faceci gruntownie wykształceni, świetni fachowcy w swoich dziedzinach. Dziś takich mężczyzn, którzy mają szerokie horyzonty, a jednocześnie potrafią się dobrze bawić, już nie ma. Dobrze, że chociaż filmy można o nich robić. Trudno „gdybać”, co by było, gdybyśmy my zostali zmuszeni wejść w ich rolę. Ale dziś świat potrzebuje chyba innych bohaterów.
Na Instagramie?
We wszystkich mediach. Akurat Instagram bardziej łączy ludzi niż ich dzieli, a to wydaje mi się cenne w dzisiejszym podzielonym świecie. Też mam konto na Instagramie i lubię czasem coś tam wrzucić, chociaż nie ukrywam, że cały czas mam kłopot z mówieniem do kamerki telefonu i robieniem sobie selfie…
Kokietujesz?
W przypadku faceta to „błyszczenie” wydaje mi się wysoce podejrzane.
Tęsknisz za takim braterstwem „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”?
Są ludzie, za którymi poszedłbym w ogień. Jest to garstka osób.
A do wojska byś poszedł?
Moją walkę wykonuję przed kamerą. Byłem już na kilku „wojnach”: w „Mieście 44” walczyłem w Powstaniu Warszawskim, w „Karbali” w Iraku, a ostatnio brałem udział w bitwie o Anglię w „Dywizjonie 303”.
Film wojenny to dobra zabawa dla faceta?
Ogromna frajda, spełnienie chłopięcych marzeń, ale też ciężka praca. Wiąże się to ze skrajnymi emocjami, wysokim poziomem adrenaliny, co jest uzależniające. Bieganie w okopach, strzelanie, wybuchy bomb dają taką euforię, że ciężko po zakończeniu zdjęć „wylądować” na ziemi.
Jak odreagowujesz te emocje z planu?
Staram się fajnie żyć. Sport, podróże, no i przede wszystkim miłość.
Zakochany jesteś bardzo. To widać.
Nie wyciągniesz ze mnie zwierzeń (śmiech).
Jednak ty i Julia daliście się namówić na udział w programie „The Story of My Life”. Sama się wzruszyłam, widząc was tak wzruszonych.
Z tym programem było tak jak z moim udziałem w „Dywizjonie 303”. Wszystko stało pod znakiem zapytania, istniało ryzyko, że nic z tego nie będzie. Jednak często dochodzę do wniosku, że lepiej coś zrobić, niż nie robić. Choć charakteryzacja w programie „The Story of My Life” trwała potwornie długo, to cieszę, że się na to zgodziłem. Na końcu okazało się to niegłupim doświadczeniem, a nawet wartościowym przeżyciem.
Jak się czuje mężczyzna w związku z dziewczyną, która robi oszałamiającą karierę?
Podziwiam i cieszę się jej szczęściem! Nie dziwi mnie, że Julcia robi taką karierę. Jest utalentowana, piękna i przede wszystkim szalenie pracowita!
Nie pojawia się zazdrość o jej sukcesy? Nie ma między wami cienia rywalizacji?
Cień rywalizacji pojawia się, ale tylko kiedy gramy w gry! Zazdroszczę Julce determinacji i samoświadomości. Jej energia jest na wagę złota. Musimy się wspierać, bo im więcej spotyka nas dobrego, tym więcej pojawia się osób, którym niekoniecznie się to podoba. Show-biznes bywa okrutny, wiem o tym od lat, trzeba mieć twardą skórę i kogoś bliskiego, na kogo zawsze można liczyć.
Jaki był twój wzorzec męskości w dzieciństwie? Bohater?
Rozglądam się po moim mieszkaniu i na ścianie widzę plakat Jamesa Bonda, w tej roli Sean Connery. Lubię Jamesa, ale jako dzieciak wolałem jednak „Czterech pancernych i psa”.
Którym z pancernych chciałeś być?
Zazwyczaj Jankiem, ale bywało się i Gustlikiem, a czasem nawet psem. Sama inicjatywa wspólnego podróżowania w czołgu była czymś ekscytującym! Mój zawód potem to jednak zweryfikował. Praca na planie jest odarta z magii, bo przez kilka godzin na słońcu można się nieźle spocić. Niby jest zabawa, ale mamy na sobie grube i ciężkie mundury, nosimy ciężkie karabiny, więc po paru godzinach można mieć dość. Nie narzekam jednak i chętnie przyjmę kolejną propozycję roli w filmie z tego gatunku. Coś nowego się szykuje, ale jeszcze nie mogę zdradzić szczegółów. Niedawno skończyłem zdjęcia do serialu TVP „Drogi wolności”. Akcja dzieje się w Krakowie w okresie dwudziestolecia międzywojennego w redakcji gazety, którą prowadzą kobiety. Gram w nim redaktora śledczego.
Jak przechodzisz tak płynnie między tymi światami: robisz serial albo film historyczny, a chwilę potem kolejny sezon programu „Kocham Cię, Polsko!”?
Jakoś sobie radzę. Zawsze jestem w jakiejś roli, ale z drugiej strony, zawsze jestem sobą. Faktycznie można zwariować, jak się te światy mieszają. Ale jeszcze nie zwariowałem. Aż tak bardzo.
Rozmawiała: Sylwia Borowska
Zobacz: Kryzys w związku? Wieniawa zdradziła, dlaczego nie zamieszka z Antkiem w swoim nowym mieszkaniu
Królikowski i Wieniawa są szczęśliwą parą od ponad roku.