Reklama

Jest kilka tematów w show-biznesie, które nieustannie wywołują mnóstwo emocji. Jednym z nich są tzw. ustawki czyli umówione zdjęcia paparazzi gwiazd, udające niepozowane, przyłapane, a w rzeczywistości mocno przemyślane i wykalkulowane. Oficjalnie niemal nikt nie przyznaje się do wchodzenia w takie układy z fotoreporterami, ale za kulisami aż huczy od plotek. Przypomnijmy: "Gwiazdy mają ludzi za kretynów. Socha nie robi ustawek z wózkiem"

Reklama

Teraz furorę w mediach robi książka byłego dziennikarza "Faktu", Piotra Mieśnika, zatytułowana "Wyznania hieny - jak to się robi w tabloidzie". Zdradza ona momentami skandaliczne kulisy pracy w gazecie i jest pełna kompromitujących informacji na temat rodzimych gwiazd. Nie brakuje również tematu ustawek. W najnowszym wywiadzie Mieśnik przyznaje, że swego czasu w jego gazecie nie pisano o Annie Musze z uwagi na to, iż notorycznie ustawiała się z paparazzi. Ban trwał 2 miesiące.

Był taki moment, że redaktorzy wciąż chodzili na badania fokusowe. Wracali i mówili: o tej osobie już nie piszemy, a o tej inaczej. Czepialiśmy się aktorki Ani Muchy. Po jednym z fokusów okazało się, że jest całkiem lubiana, więc musimy złagodzić styl. Ale pani Ania zaczęła się umawiać z paparazzimi, którzy nam sprzedawali ustawiane zdjęcia. Występowała na nich przy mercedesie albo wózku dziecięcym konkretnej marki. Jak to wyszło na jaw, uznaliśmy, że przestajemy o niej pisać. I nie pisaliśmy przez dwa miesiące. Lista osób, o których się nie pisało, bywała długa. Ze względów procesowych, z powodu fokusów albo dlatego, że gwiazdka nas wkręcała. Czasem to już nie wiedzieliśmy, o kim pisać - wyznaje w rozmowie z Wyborcza.pl dziennikarz.

Nie da się ukryć, że to poważne oskarżenia. Myślicie, że Mucha na nie odpowie?

Zobacz: Mucha szczerze o relacjach z paparazzi. Ma inne zdanie niż większość gwiazd

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama