Reklama

Celebryci, mimo swojego statusu, bardzo często narażenie są na sytuacje, które dotykają przeciętnego Kowalskiego. Nie zawsze też mieszkają w podmiejskich willach, które skutecznie odgradzają ich od świata i jego prozaicznych problemów. Przekonuje się o tym Anna Korcz, która mieszka w apartamentowcu na warszawskim Mokotowie. Aktorka od dłuższego czasu jest skonfliktowana z restauracją, która znajduje się na parterze jej bloku.

Reklama

Zobacz: Korcz jest pedantką. Terroryzuje swoich bliskich

Gwiazda "Na Wspólnej" skarży się na wszystko. Korcz twierdzi, że w jej domu unoszą się nieprzyjemne zapachy z wentylacji restauracji, goście knajpy są głośni i często pijani, a na domiar złego personel często sam urządza sobie imprezy po zakończeniu pracy. Anna przegrała wprawdzie sprawę w sądzie, w której żądała zamknięcia lokalu, ale przekonała właściciela lokalu, który wypowiedział umowę restauracji.

Mam wszystkie zapachy w domu, śmierdzi mi z wentylacji. Często nie mogę spać po nocach. Ta restauracja jest najgorszym elementem tego bloku. Ta knajpa nie wypełnia umów, które podpisała. Przez siedem lat miałam pod sobą banki było fantastycznie. Było cicho, mili ludzie, spokój. Potem ktoś wpadł na pomysł, by zrobić tam restaurację i zaczęła się gehenna. Bar jest otwarty do ostatniego klienta, więc w zasadzie my jako lokatorzy możemy liczyć tylko na kulturę osobistą klientów. Ponieważ jednak sprzedaje się tam alkohol, to nie zawsze wychodzą trzeźwi. Często też się zdarza, że personel kawiarni obraduje po pracy, wypoczywając na zewnątrz i normalnie jest wtedy picie alkoholu, palenie papierosów, które mi też śmierdzą, głośne rozmowy, często bardzo wesołe. Ciężko jest bardzo mieszkać w towarzystwie takich lokali i ja szczerze mam już tego dość, bo mam piekło - żali się w "Fakcie" Korcz.

Tabloid postanowiła również skontaktować się z właścicielem restauracji "Po Prostu", aby i on udzielił komentarza w tej sprawie.

Oczernia nas o to, że ona przez nas czuje zapachy, że jej śmierdzi. A to nieprawda, bo my na miejscu nie robimy żadnej produkcji, zresztą wszystkie ściany są uszczelnione. Uszczelniłem wszystko od początku tak, że mrówka nie przejdzie. Mamy zewnętrzną kuchnię, która nas zaopatruje, do nas do restauracji dojeżdża nawet pocięta cebula w porcje, a pani Korcz twierdzi ciągle, że ona słyszy tłuczki i tym podobne rzeczy, kiedy nikt tu nie rozbija mięsa, bo ono jest już gotowe. Ostatnio np. zalała nam restaurację. Woda zaczęła lecieć na komputer. Mówiliśmy jej od dawna, że kapie nam z miejsca, gdzie ona ma brodzik. Odpowiedź jest zawsze taka sama: że to u nas kapie. Wszystko co się złego dzieje w tym budynku, jest naszą winą. Zostałem oskarżony, że truję ludzi, że jestem złoczyńcą. Tylko ona ma z nami problem, bo większość wspólnoty nie ukrywa, że nas uwielbia i często nas odwiedza - relacjonuje.

Mężczyzna wspomina też sytuację z Ewą Kasprzyk, która była gościem jego restauracji.

Pani Korcz wyzywa ludzi z balkonu, krzyczy do naszych gości. Była sytuacja, że krzyczała do pani Ewy Kasprzyk: "Nie wchodź tam, bo tam trują, co ty tu robisz???" Pani Kasprzyk zachowała się bardzo w porządku i powiedziała: "Weź, lecz się dziewczyno". Inne sławne lub znane jej osoby też zaczepia z balkonu. Każda nobliwa osoba, która do nas przychodzi, mówi, że to jest nienormalna baba. A więc jej sława się za nią ciągnie. Niejedna osoba słyszała ją w akcji. Jej język jest pełen przekleństw i agresji - twierdzi.

Myślicie, że przekrzykiwanie się w tabloidzie przysłuży się którejkolwiek ze stron konfliktu?

Zobacz: Anna Korcz pokazała syna na imprezie

Reklama

Anna Korcz i inne celebrytki na otwarciu nowego sklepu:

Reklama
Reklama
Reklama