Reklama

Agnieszka Więdłocha przeżyła chwile grozy, kiedy wracała pociągiem z zagranicznej podróży. Śliczna aktorka przyznała szczerze, że samotnie postanowiła zaryzykować i wybrała się do Budapesztu. Jako fanka tamtejszych imprez, postawiła wszystko na jedną kartę i z dnia na dzień wyjechała z kraju. Chociaż podróż z Warszawy upłynęła przyjemnie i bez szwanku, nie tak sympatycznie było w stronę powrotną.

Reklama

W rozmowie z miesięcznikiem dla mężczyzn "Logo", Więdłocha przyznała się, że przeżyła chwile grozy:

Raz pojechałam pociągiem, bo uwielbiam kolej. Droga powrotna była jednak niewyobrażalnym koszmarem. Marzec, wszędzie śnieg, a w naszej kuszetce wysiadło ogrzewanie. Konduktorzy nie chcieli wydać dodatkowych koców, a w innych wagonach kazali stać w przejściach. Obok mnie tłoczyli się Wietnamczycy, którzy przenosili się chyba z całym swoim dobytkiem. I tak przez 11 godzin. Tej podróży nie zapomnę do końca życia.

Na szczęście takich sytuacji aktorka już nie musi przeżywać, bo do Budapesztu lata samolotami. Przypomnijmy, że podobny koszmar spotkał na obczyźnie w młodości Alicję Bachledę-Curuś. Zobacz: Spałam na dworach i miejskich ławkach

Reklama

Gwiazdy na planie "Czasu Honoru":

Reklama
Reklama
Reklama