Właśnie skończyła się siódma edycja „Rolnik szuka żony”. Oglądaliście?

Reklama

Anna Bardowska: Oglądamy każdą edycję – no, może Grzesiek niektóre odcinki trochę przespał (śmiech) – i liczymy na to, że ktoś będzie miał tyle szczęścia co my. W ostatniej edycji od początku kibicowałam parze, której się udało, czyli Marcie i Pawłowi.

Grzegorz Bardowski: Widać było, że ich do siebie ciągnie. Oboje bardzo chcieli i to już dużo na początek.

Pewnie inaczej ogląda się program, kiedy się w nim było?

Anna: Tak, bardzo ostrożnie podchodzę do komentowania czyjegoś postępowania. Śledzę losy wszystkich bohaterów i szkoda mi tych, którym się nie udaje. A widzowie są rozczarowani i próbują ułożyć życie uczestnikom za nich. Każdy ma gotowy scenariusz, wie, co ktoś powinien zrobić, powiedzieć, jak się zachować. Często współczuję uczestnikom, że są odbierani zero-jedynkowo.

Zobacz także
Instagram

Nie wierzę, że pani nie korci, żeby kogoś do męża nie skrytykować.

Grzegorz: Podejrzewam, że gdybyśmy nie znali programu od środka, pewnie też byśmy szybko oceniali uczestników. Ale wyrabianie sobie opinii o kimś na podstawie siedmiu minut materiału z całego dnia jest nie fair. Niestety ci, którym nie wyjdzie, często są potem krytykowani, że wzięli udział w programie dla zabawy. A życie nie wygląda tak, że wybierzesz z listów dziesięć osób i wśród nich będzie ta jedyna.

Wam się udało. Wzięliście ślub, macie dwoje dzieci. Choć od drugiej edycji, w której się poznaliście, minęło pięć lat,nadal jesteście rozpoznawalni... Sława was zmieniła?

Anna: Nabrałam odwagi. Wcześniej byłam wycofana, bałam się oceniania. Teraz już się nie zastanawiam, co będzie, jak coś zrobię czy powiem. Przestałam się liczyć z krytyką osób, które mnie nie znają. Choć nadal obcy mówią mi, jak powinnam się ubierać, malować, zachowywać, wychowywać dzieci, stałam się na to odporna.

Grzegorz: I korzystamy z tego, co dał nam udział w programie.

Staliście się rolnikami influencerami. Pani konto na Instagramie śledzi 200 tys. osób!

Anna: Przede wszystkim jesteśmy rolnikami. A Instagram czy YouTube to tylko miły dodatek. Cieszymy się z tego, lubimy to robić, jednak nasza praca to gospodarstwo. Niedawno zdobyłam dyplom technika rolnika. Pomagam Grześkowi w sprawach biurowych gospodarstwa, mam też sklepik internetowy, gdzie sprzedaję swoją książeczkę dla dzieci i kolorowankę. Nadzoruję budowę naszego domu, opiekuję się synkiem i córeczką. Żyję jak każda mama i żona. Cieszę się, gdy na kilka minut mogę wyrwać się z domu (śmiech).

Grzegorz: Liczymy się z tym, że nasze działania w internecie mogą się szybko skończyć. Myślę, że gdyby nie odbiorcy, którzy nas dopingują do robienia filmi- ków, chyba już dawno byśmy przestali. Pamiętam, jak po naszej edycji przeczytałem komentarz: „To już teraz wasz czas się skończył. Koniec bajki”. A okazało się, że mamy tak oddanych fanów, że bajka trwa.

Czy program nadal wpływa na wasze życie?

Grzegorz: Trochę się już od niego oderwaliśmy. Na naszych kanałach społecznościowych jest chyba więcej osób, które nie oglądały programu. Trafili do nas przez przypadek i nas polubili. Może dlatego, że nie podkręcamy rzeczywistości. Ale nadal mamy tam rzeszę fanów, których zyskaliśmy w czasie „Rolnika...”. Oni pamiętają każde nasze słowo, gest. Dostajemy odręcznie napisane listy, a gdy spotykamy ludzi na ulicy, to robią sobie z nami zdjęcia. Cieszymy się z tego dzięki programowi.

screen "Rolnik szuka żony"

Nie chcieliście wystąpić w jakimś show?

Grzegorz: Były propozycje, ale my do telewizji nie pasujemy. Byliśmy na „Teście wiedzy” w TVP i szczerze mówiąc, czuliśmy się nieswojo, nie na swoim miejscu. Udział w „Rolniku...” nam wystarczy. Tu, na wsi, mamy swój świat i plany.

Właśnie, jakie plany macie na 2021?

Anna: Skończyć dom i się wprowadzić.

Grzegorz: I jeszcze parę innych.

Anna: Można było mieć sporo planów, ale trzeba było je zweryfikować.

Pandemia mocno na was wpłynęła?

Anna: Nie aż tak jak na ludzi w miastach. Możemy wychodzić do ogródka, chodzić bez masek wokół domu. Praca w gospodarstwie się nie zmieniła. Jest jednak mniej spotkań rodzinnych i ze znajomymi. Jaś może dopiero od stycznia wróci do przedszkola. Targi, spotkania biznesowe – wszystko przełożone na następny rok.

Reklama

Grzegorz: Ale liczymy, że od Nowego Roku nadal będziemy pędzić do przodu i realizować marzenia. Czego i innym życzymy.

screen "Rolnik szuka żony"
Reklama
Reklama
Reklama