Ostatni odcinek serialu "Riverdale" był bardzo smutny dla fanów i aktorów. Produkcja nie pokazała nic poruszającego, a jednak trudno było nie uronić łzy podczas oglądania. Wszystko z powodu ostatniego występu Luke'a Perry'ego w serialu. Aktor zmarł niespodziewanie na początku marca.

Reklama

Luke Perry w "Riverdale"

Luke Perry w serialu wcielał się w Freda Andrewsa. Jego ostatnia scena polegała na przypomnieniu widzom, dlaczego jest najlepszym ojcem w Riverdale. Tata Archiego posłużył synowi radą, gdy ten był przybity sytuacją, która miała miejsce na ringu.

– Odcinek Riverdale w tym tygodniu to ostatni, w którym wystąpił Luke. Jak zawsze, Fred ma dla Archiego kilka mądrych słów. Piękny i prawdziwy moment między ojcem i synem. Chciałbym, aby takie sceny mogły trwać wiecznie – napisał Roberto Aguirre-Sacasa, twórca serialu.

Zobacz także: Luke Perry nie żyje! Aktor "Beverly Hills, 90210" zmarł w wieku 52 lat

Tuż po śmierci aktora twórca serialu zapowiedział, że kolejne epizody będą zadedykowane Luke'owi.

Luke Perry nie żyje

Aktor zmarł niespodziewane w wieku 52 lat. Gwiazdor "Beverly Hills, 90210" doznał udaru. Lekarze musieli wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej. Jego śmierć zaskoczyła rodzinę, fanów i media.

Zobacz także

Amerykański aktor odszedł w Kalifornii w otoczeniu bliskich.

EastNews

Luke Perry miał 52 lata

Mat. prasowe
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama