Obejrzałem najstraszniejszy horror tego roku. To jak rollercoaster w piekle
Już przed premierą najnowszego filmu Osgooda Perkinsa mówiło się, że to będzie najbardziej przerażający horror tego roku. Seans „Kodu zła” to jazda bez trzymanki po świecie ulepionym z motywów z najmroczniejszych kryminałów oraz filmów grozy. Trudno się dziwić, skoro reżyserem jest syn gwiazdy „Psychozy” Hitchcocka.
Pisząc na temat tego filmu, dziennikarze wyjątkowo często podejmowali temat diabła. I tym razem nie jest to przesada, ponieważ można odnieść wrażenie, że „Kod zła” to szatańska produkcja, a przy tym oczywiście pozycja obowiązkowa dla fanów kina grozy. Horror Osgooda Perkinsa zdecydowanie odświeża cały gatunek i jest kręcony tak, jakby miał wywołać obłęd. Reżyser „Jasia i Małgosi” oraz „Zła, które jest w nas” zabiera nas w naprawdę mroczny świat, na który patrzymy, jak byśmy się jeszcze do końca nie wybudzili z koszmaru. „Kod zła” to mieszanka wątków kryminalnych i okultystycznych, a nad wszystkim czuwa oszalały Nicolas Cage, który jest nie do poznania. Nie poleca się osobom ze skłonnościami lękowymi.
„Kod zła” to horror, który straszy inaczej
Lee Harker to młoda agentka FBI, która zaczyna pracę nad ciągnącą się od dekad sprawą morderstw. Choć sprawca to zawsze jeden z członków rodziny, karteczka, która znajduje się w każdym miejscu zbrodni wskazuje na to, że zmusza go do tego tajemnicza postać, znana jako Longlegs. Kim jest? Czy to demoniczny seryjny morderca, który posługuje się nieznanymi dotąd metodami, a może jednak sam Szatan?
Nieprzypadkowo to Harker przydzielono do tego śledztwa. Młoda kobieta ma w sobie coś wyjątkowego. Dla jednych to intuicja, dla drugich – dar medium. Z każdą odszyfrowaną wiadomością agentka FBI coraz bardziej czuje, że ta sprawa ma dla niej wymiar osobisty. Czy funkcjonariuszka zna mordującego amerykańskie rodziny Longlegsa?
Horror Osgooda Perkinsa jest jak leżący w zakurzonym pudle na strychu album z lat 90., w którym znajdują się najmroczniejsze motywy. Niewyraźne, analogowe zdjęcia, chłodne barwy, kultowa granatowa kurtka z napisem FBI, wściekły kot i czerwień. To wszystko sprawia, że „Kod zła” jest najbardziej stylowym filmem grozy tego roku. Fani thrillerów i horrorów bez problemu dostrzegą nawiązania do „Milczenia owiec” czy „Siedem”. Ale Perkins nie kopiuje bezmyślnie tych motywów. Wykorzystuje je do diabelskiej układanki.
Nie da się też oglądać „Kodu zła” bez odniesienia do amerykańskiej kultury. Spokojnych przemieść, które z czasem okazały się także sceną dla potwornych zbrodni. Charlesa Mansona, Eda Kempera i innych seryjnych morderców, kolekcjonujących ofiary. Z tego wszystkiego Perkins czerpie pełnymi garściami. I zadaje pytanie: czy zło da się powstrzymać? Może niezbyt oryginalne, ale postawione w bardzo autorskim i stylowym tonie. Dlatego „Kod zła” to horror, który straszy inaczej.
Po premierze nie ma wątpliwości co do tego, że Osgood Perkins jest obecnie jednym z najciekawszych reżyserów kina grozy. Warto zwrócić też uwagę na świetną rolę Maiki Monroe, która gra Lee Harker oraz szarżującego Nicoalasa Cage w piekielnie dobrej kreacji Longlegsa.
"Kod zła" obejrzycie na Canal+ oraz Nowych Horyzontach VOD
Zobacz także: Obejrzałem najbardziej znienawidzony film tego roku. Głośna produkcja z Lady Gagą już w waszych domach