Co Joanna Liszowska ma wspólnego z serialową Patrycją z "Przyjaciółek"? Wywiad z gwiazdą!
Co Joanna Liszowska ma wspólnego z serialową Patrycją z "Przyjaciółek"? Wywiad z gwiazdą!
Serial "Przyjaciółki" został serialem roku 2019 według czytelników magazynu "Party" oraz "Party.pl"! Z tej mamy dla Was wyjątkową rozmowę z Joanną Liszowską, czyli serialową Patrycją, która odsłania nam trochę kulis serialu Polsatu!
Co najbardziej lubisz w serialu?
Ludzi, z którymi pracuję. Ekipa serialu od ośmiu lat niemal się nie zmieniła i przez ten czas udało nam się stworzyć zgrany zespół, taką drugą rodzinę, do której mam ogromne zaufanie, przy której czuję się bezpiecznie i z którą mogę śmiać się do łez.
Pamiętasz pierwsze dni na planie?
Oczywiście! Najbardziej scenę, którą kręciliśmy przy okazji pierwszego odcinka, czyli skakanie z promu do wody. Wtedy dokonałam niemożliwego! Udowodniłam wszystkim, że można wskoczyć do wody na głębokość kolan i… zniknąć w niej całkowicie! Pamiętam też ból. Wydawało mi się wtedy, że urwało mi stopy, ale wyłoniłam się z tej wody jak syrena. Całe szczęście nie było dubli! (śmiech)
Ile wspólnego ma Joanna Liszowska ze swoją serialową bohaterką Patrycją?
Bywały momenty, kiedy byłyśmy zdecydowanie bliżej (śmiech). Patrząc na ostatnie wybory Patrycji, podjęłabym z nią burzliwą dyskusję na temat jej podejścia do życia. Moja bohaterka kompletnie rezygnowała z samej siebie, a tego żadna kobieta nigdy nie powinna robić, nawet w imię miłości. Rozumiem to i utożsamiam się z jej patrzeniem na świat, bo ja też staram się podchodzić do ludzi z otwartym sercem, dawać im kolejne szanse, kiedy mnie zawiodą. Ale są momenty, że chciałabym Patrycją potrząsnąć. Życie ma się jedno i trzeba je przeżyć szczęśliwie.
Która z czterech przyjaciółek jest najbardziej niesubordynowana na planie?
Żadna! Wszystkie jesteśmy absolutnie zdyscyplinowane przez „ludzkiego pana”, jak nazywamy naszego uroczego reżysera Grzegorza Kuczeriszkę. „Ludzki pan” zawsze czeka na nas z utęsknieniem. Na planie wita nas z otwartymi ramionami, mówiąc: „Dzień dobry, moje kochane dziewczyny!”. Nie ukrywam, że zdarza nam się z nim dyskutować. No, dobra, mnie najbardziej (śmiech), ale są to dyskusje twórcze!
Czy jako kobieta i jako aktorka boisz się upływającego czasu?
Kiedy przekroczysz czterdziestkę, na pewno poważniej sobie to uświadamiasz, ale z wiekiem mój apetyt na życie rośnie. Wiek to tylko liczba. Ten prawdziwy jest w naszej głowie i w energii, której mi nie brakuje. Mam swoje priorytety. Nauczyłam się celebrować i doceniać każdą chwilę. Szkoda mi czasu na narzekanie i skupianie się na błahostkach. Nie wiem, co będzie za miesiąc, za rok czy za pięć lat. Nie można być wiecznie młodą, obiecującą aktorką (śmiech). Zdecydowanie wolę być aktorką dojrzałą i świadomą kobietą.
Gdyby córki zechciały iść w twoje ślady, odradzałabyś im aktorstwo?
Zawsze będę wspierać swoje dzieci niezależnie od tego, jaką ścieżkę zawodową wybiorą. Od tego jestem! Na pewno podzieliłabym się z nimi swoim doświadczeniem, uświadomiła zagrożenia i pułapki. Ale ostatecznie to ich życie i wybór należy do nich. Ja też świadomie dokonuję wyborów, które dają mojej rodzinie dużo spokoju, a mnie osobiście pozwalają spędzać czas tak, jak kocham najbardziej, czyli z moimi córkami. I z reguły okazuje się, że dzieje się to właśnie z dala od blasku fleszy.
"Przyjaciółki" serialem roku 2019!