Numer jeden: prosto z baśni

Każde miasto ma swój niezaprzeczalny symbol. Stolica Danii ma odlany z brązu i ważący – bagatela – 175 kg pomnik Małej Syrenki. I od niego zaczynamy wyliczankę miejsc, które musicie zobaczyć w pierwszej kolejności podczas wycieczki do Kopenhagi. Znajdziecie go przy promenadzie Langeline. Rzeźba jest dziełem duńskiego artysty Edyarda Eriksena (pozowała mu żona Eline), a główną inspiracją była oczywiście tytułowa bohaterka Andersenowskiej baśni. Od kiedy został odsłonięty 23 sierpnia 1913 r. stał się wizytówką miasta.

Reklama
Adobe Stock

Numer dwa: spotkanie z boginią

Skoro spacerujecie po wybrzeżu Langeline, nie możecie nie natrafić na Fontannę Gefion z 1908 r. Teraz wygląda szczególnie urodziwie, bo kilka lat temu przeszła gruntowny lifting. Została podarowana miastu przez Fundację Carksberga z okazji 50-lecia browaru. Przedstawia mityczną historię powstania wyspy Zelandia, na której leży Kopenhaga, a dokładnie nordycką boginię orzącą ziemię z pomocą swoich synów przemienionych w woły.

Adobe Stock

Numer trzy: spektakularne połączenie

Jego budowa kosztowała ponad 20 mld zł, ma prawie 8 km długości, przebiega nad cieśniną Sund i łączy Danię ze Szwecją. W oficjalnym otwarciu 1 lipca 2000 roku brała udział sama królowa Małgorzata II. O czym mowa? Oczywiście o spektakularnym moście nad Sundem, który całkowicie zmienił lokalną gospodarkę i zbliżył do siebie mieszkańców obu państw. Nakręcono nawet serial „Most nad Sundem” o duńskim inspektorze i szwedzkiej policjantce, który jeszcze bardziej podsycił modę na skandynawskie kryminały. Warto ten most zobaczyć, a jeszcze lepiej po nim przejechać.

Adobe Stock

Numer cztery: tu modnie zjeść obiad

Nowy Port, czyli Nyhavn (nazwa dzielnicy i ulicy) to dziś turystyczne centrum miasta. Słynie z kolorowych kamienic usytuowanych po obu stronach kanału. W jednej z działających tu restauracji modnie zjeść obiad. Właśnie tu – pod numerami 67, 18 i 20 – mieszkał Hans Christian Andersen. Początki dzielnicy sięgają XVII wieku i czasów króla Christiana V, kiedy przy kanale cumowały kutry rybackie, z których wyładowywano towary.

Adobe Stock

Numer pięć: u królowej Małgorzaty II

Być w Kopenhadze i nie pójść pod Pałac Królewski Amalienborg? Jest rezydencją duńskiej rodziny królewskiej od 1794 roku. Najlepiej dotrzeć tu w południe, kiedy odbywa się zmiana warty. Rodzina królewska urzęduje tu zwykle w okresie zimowym (jeśli królowa Małgorzata II – sprawuje swój urząd od 14 stycznia 1972 roku – jest w domu, nad rezydencją powiewa sztandar). Pałac jest częścią kompleksu czterech takich samych budynków zaprojektowanych w stylu rokoko usytuowanych wokół placu, którego centralną częścią jest konny pomnik Fryderyka V. Jeśli interesujecie się historią dynastii gluecksburskiej, która panuje w Danii od 1863 r., zajrzyjcie koniecznie do Muzeum Pałacowego (rocznie odwiedza je blisko 80 tys. turystów).

Zobacz także
Adobe Stock

Numer sześć: małe co nieco

Śledzie w Kopenhadze to instytucja. Duńczycy kochają je jeść w porze lunchu. Gdzie się na nie wybrać? Proponujemy do baru Frederic VI (Frederiksberg Alle 42), w menu: śledzie w porto, musztardowe, z sosem curry i jajkiem, z kaparami i czerwoną cebulą, wreszcie smażone. Ponadto bar serwuje blisko trzydzieści gatunków piwa, pyszne makrele, pastę z wątróbek i całą paletę serów.

Adobe Stock

Numer siedem: zabawa, zabawa

Tivoli Kopenhaga to miejsce, w którym uśmiech nie zniknie Wam z twarzy. Jestem jednym z najczęściej odwiedzanych parków rozrywki w Europie z drewnianymi kolejkami, karuzelami, zjeżdżalniami, restauracje i kawiarnie, akwarium, aulą koncertową, teatrem. Występowali tu m.in. Sting, czy Samshing Pumpkins. Park założył w 1843 r. Georg Carstensen, który dostał pod niego grunt od samego króla Danii, Christiana VIII, który przekonał go słowami: gdy ludzie bawią się dobrze, nie myślą o polityce. Co ciekawe, na Tivoli inspirował się Walt Disney, który stworzył Disneylandzie, który miał naśladować jego „radosną i luźną atmosferę”.

Adobe Stock

Numer osiem: eteryczne kształty

Muzeum Designu (Designmuseum Danmark) docenią nie tylko miłośnicy sztuki. Po dwóch latach remontu, ponownie zostało otwarte dla publiczności. Z tej okazji uruchomione nowe ekspozycje, są wśród nich m.in. „The Magic of Form” („Magia Form”), czyli szybka lekcja designu, która zabiera zwiedzających w podróż przez 120 lat duńskiego wzornictwa oraz „Little table, cover thyself!” („Stoliczku, nakryj się”) w formie kilkunastometrowego stołu nakrytego naczyniami z różnych epok – od renesansu po dzisiaj, od bogactwa sreber przez eteryczne kształty art noveau po oszczędny minimalizm.

Adobe Stock

Numer dziewięć: cały kilometr sklepów

Tutaj samochody nie mają wstępu od 1962 roku. Liczy ponad 1 km długości i jest jednym z najdłuższych deptaków handlowych w Europie. Strøget przecina stare miasto i aż roi się od witryn, które kuszą tym, z czego słynie Dania: modą doskonałej jakości, dizajnem prostym w formie i wykonanym z naj¬lepszych materiałów oraz cukierkami lukrecjowymi. Nie ma tu wieżowców, a jednym z najwyższych punktów w okolicy Strøget jest Okrągła Wieża przy ulicy Købmagergade, z której świetnie wi¬dać starówkę.

Reklama
Adobe Stock

Numer dziesięć: dama z granitu

To miejsce docenią nie tylko miłośnicy książek, ale także nowoczesnej architektury. Bibliotekę Królewską zwaną Czarnym Diamentem znajdziecie na Wyspie Slotsholmen. Ośmiopoziomowy budynek zbudowano ze szlifowanego czarnego granitu i ciemnego szkła. Jest dziś dumą miasta. Są tu przechowywane m.in. rękopisy Hansa Christiana Andersena, pierwsze notatki Ka¬ren Blixen czy traktaty filozoficzne Sørena Kierkegaarda.

Adobe Stock
Reklama
Reklama
Reklama