Reklama

Reklama

Zabójstwo Pawła Adamowicza wstrząsnęło całą Polską. Prezydent Gdańska został dźgnięty nożem podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I chociaż specjaliści z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego przez wiele godzin ratowali życie i zdrowie Pawła Adamowicza, to niestety w poniedziałek 14 stycznia dowiedzieliśmy się o jego śmierci. Wiemy już, że napastnik, który śmiertelnie zaatakował prezydenta Gdańska, to Stefan W., który zaledwie miesiąc przed finałem WOŚP wyszedł z więzienia. Mężczyzna spędził w nim ponad 5 lat za napady na banki. Teraz okazuje się, że Stefan W. od wielu lat miał problemy z agresją. Jego dawni znajomi opowiedzieli o jego szokującym zachowaniu.

Znajomi o Stefanie W.

Po tragedii w Gdańsku media dotarły do osób, które znały Stefana W. Byli znajomi zabójcy nie ukrywają, że mężczyzna od lat był bardzo agresywny i brutalny.

Już jako nastolatek zdarzyło się, że bez powodu rozbił koledze na głowie szklaną butelkę. Nigdy nie ukrywał, że lubił bić ludzi i chętnie się tym chwalił, mówił o tym, jak fajnie jest spuścić komuś wp...dol - w rozmowie z portalem dziennikbaltycki.pl zdradził jeden z byłych znajomych Stefana W.

Te informacje potwierdza kolejny mężczyzna, który w rozmowie z Polsat News zdradził, jak zapamiętał Stefana W.

Wtedy, powiedzmy, może w jakiś sposób mnie to śmieszyło, ale 10 minut później ja miałem wbity nóż w prawą dłoń, którą opierałem się o blat, bo stwierdził, że chciał zobaczyć, jak to wygląda w rzeczywistości, jak się komuś wbije nóż w rękę - zdradził znajomy zabójcy, z którym rozmawiali dziennikarze stacji. Były z nim straszne problemy w szkole. Został skierowany do ośrodka leczenia, ale z tego co pamiętam, nie leczył się chyba dłużej niż miesiąc, czy dwa - dodaje mężczyzna.

Informator portalu dziennikbaltycki.pl twierdzi również, że Stefan W. chwalił się w sieci, że napadał na banki i za skradzione pieniądze planuje wakacje. Po tym, jak został zatrzymany przez policję miał mówić, że zabije wszystkich, którzy "wpakowali" go do więzienia.

(...) niejednokrotnie mówił: "pozabijałbym wszystkich, którzy mnie wpakowali do pierdla". On tego nie mówił "dla jaj", tylko na poważnie - zdradza informator portalu.

Media informują, że Stefan W. ma siedmioro rodzeństwa, a jego mama, przedszkolanka, po śmierci męża samotnie zajmowała się wychowaniem dzieci. Stefan W. sprawiał sporo problemów - m.in. wynosił z domu wartościowe sprzęty, które zastawiał w lombardzie.

Stefan W. miał mieć problemy z narkotykami i sterydami. Mężczyzna nie pracował.

Zobacz także: "Ciągle jesteśmy rodziną" Poruszający wpis Magdaleny Adamowicz na Facebooku

Stefan W. zabił prezydenta Gdańska

East News
Reklama

Mężczyzna nie przyznaje się do winy

EastNews
Reklama
Reklama
Reklama