Wyjątkowy wywiad z Justyną Steczkowską! O konflikcie z Dodą, rodzinie i rozwoju duchowym
Justyna Steczkowska w rozmowie z "Party" zdradziła kulisy swojego sukcesu. Wróciła też na chwilę do jej konfliktu z Dodą, którym żył cały show-biznes
Jest jedną z największych gwiazd polskiej muzyki, ale nie skupia się tylko na karierze. Ważniejsze są dla niej rodzina i rozwój duchowy. Nam Justyna Steczkowska zdradza, czego nauczyła się podczas podróży do Indii i jak doszło do jej pojednania z Dodą. Zobaczcie cały wywiad!
1 z 5
Ustalić każdy szczegół show przygotowywanego z okazji 25-lecia pracy artystycznej – to teraz najważniejszy cel, jaki stawia sobie Justyna Steczkowska ( 47 ). Ważniejsze jest tylko jedno: zaplanowanie rodzinnych świąt.
Po siedmiu lat przerwy wróciłaś do grania w filmie. Jak pracowało się na planie komedii „Jak poślubić milionera?”, która jest w kinach?
„Wróciłam” to za dużo powiedziane, nie jestem przecież aktorką (śmiech). Ale doświadczenie fascynujące! Na planie było cudownie! Mieliśmy piękną pogodę, wszyscy byli dla mnie bardzo mili, a że w pracy jestem zawsze zdyscyplinowana i nie gwiazdorzę, mieliśmy naprawdę wiele radości podczas kręcenia różnych scen. Z Edytą Olszówką przegadałyśmy kilka godzin, czekając na swoją kolej (śmiech). A sam film to fajna komedia romantyczna, bardzo przyjazna kobietom, bo pokazuje, że nawet gdy jest bardzo źle, to zawsze można zawalczyć o siebie, raz jeszcze uwierzyć w miłość i dać się życiu porwać w tango (śmiech).
Grasz tam kobietę zdobywczynię. To znak naszych czasów: dziś to mężczyzn się zdobywa?
To zależy od charakteru kobiety. Jedne lubią zdobywać „trofea”, inne nie. Podobnie jest przecież z mężczyznami. Jedni lubią polować, inni wolą być upolowani (śmiech).
A ty do której grupy należysz?
Wiesz co… to było tak dawno, że mało co z tego pamiętam (śmiech).
Akurat takie rzeczy to się pamięta!
No, dobrze. Z pierwszym chłopakiem, Piotrusiem, całowałam się w piaskownicy. Ale nie pamiętam, kto kogo poderwał. Potem była taka historia miłosna, że ja i moja siostra zakochałyśmy się w tym samym chłopaku. Następny facet był już ewidentnie zdobyty przeze mnie (śmiech). Ale to był bardzo trudny związek. Nie wchodząc w szczegóły, powiem, że po tym doświadczeniu potrafię zrozumieć kobiety, które żyją ze swoim oprawcą. Mnie nie spotkało nic aż tak okrutnego, ale wiem, że maltretowanie drugiej osoby psychicznie jest tak samo krzywdzące jak przemoc fizyczna. Tylko nie zostawia siniaków. Na szczęście, miałam w sobie tyle siły i odwagi, by się z tego uwolnić i zbudować siebie na nowo – z jeszcze większą siłą.
2 z 5
Wybierzecie się na film "Jak poślubić milionera", w którym zagrała Justyna Steczkowska?
3 z 5
Ostatnio byłaś w Indiach . Czy podczas tej podróży też poszukiwałaś swojej kobiecej siły?
Podróż do Indii była moją pierwszą samotną podróżą od ponad czterdziestu lat, kiedy to w wieku sześciu lat pojechałam z Rzeszowa do Jasła, a potem do Duląbki, gdzie mieszkała moja babcia Marysia. A do Indii pojechałam na kurs „Błogosławieństwa Jedności”, by dołożyć od siebie małą cegiełkę do budowania lepszego świata dla nas wszystkich. Zmienianie świata trzeba zaczynać od siebie, staram się o tym codziennie pamiętać. Przepracowałam tam swoje różne trudne sytuacje emocjonalne, co pomogło mi spojrzeć na siebie z innej strony.
Wróciłaś stamtąd spokojniejsza?
Ten proces zaczął się wiele lat temu. Pierwszą osobą, która spowodowała poważne zachwianie mojej równowagi, była Dorota Rabczewska. Na przykładzie tego, co się stało między mną a nią, nauczyłam się, że nie można w sobie nosić gniewu, żalu, pretensji, że trzeba każdego dnia pozwolić sercu patrzeć na świat jego oczami i nie obarczać go tak ciężkimi emocjami. To była trudna, ale cenna lekcja. Cieszę się, że spotkałyśmy się podczas koncertu „Artyści przeciw nienawiści”, uścisnęłyśmy sobie dłonie i bez zbędnych emocji każda poszła robić swoje.
Dobrze się czułaś podczas tego koncertu?
Bardzo! To był piękny koncert. Wymagał ogromu pracy od wszystkich, którzy zorganizowali go z Dodą. Wielkie gratulacje dla nich i publiczności. Mnóstwo młodych ludzi przyszło, żeby pokazać, że nienawiść i hejt to nie jest ich świat. To krok do pięknej zmiany.
4 z 5
Jak to jest być mamą dwóch niemal dorosłych chłopaków i sześcioletniej dziewczynki?
Cudownie jest po prostu być mamą. Mimo wszelkich trudnych chwil i wyzwań. Leon wybrał już życie „dorosłego” człowieka, mieszka u siebie i sam opłaca swoje rachunki. Tęsknimy za nim, dlatego cieszy mnie, że w każdej wolnej chwili przyjeżdża do domu i razem ze swoim młodszym bratem Stanisławem gotuje pyszne potrawy dla całej rodziny. A obaj gotują wyśmienicie! Mają to po tacie, bo ja głównie piekę chleby i robię pyszną herbatę zimową (śmiech), którą serwuję teraz, jak się spotykamy przy kominku w salonie i planujemy rodzinne święta. Jak ja kocham, kiedy wszyscy są w domu! Zawsze jest wesoło, nawet jeśli zdarzają się kłótnie.
To prawda, że nie oddajesz swoich scenicznych kreacji, bo one czekają na Helenę?
Mam kilka pięknych, ponadczasowych sukienek, m.in. od Sylwii Romaniuk, Eweliny Dec czy Mario Menezi. Helena kiedyś na pewno z przyjemnością je włoży. A w moje rzeczy stroi się już dziś (śmiech). To dzięki niej i dla niej stworzyłam autorską kolekcję ubrań dla dziewczynek Anima by Justyna Steczkowska, która już pod koniec tego roku będzie dostępna w butiku na Moliera 2 i na jego platformie internetowej. To unikatowe, pojedyncze egzemplarze z pięknymi koronkami i szytymi ręcznie ozdobami. Dwa projekty są autorstwa Heleny!
5 z 5
Zbliża się jubileusz 25-lecia twojej pracy artystycznej. Planujesz z tej okazji wielki show?
Oczywiście! Kończę już trasę promującą „Marię Magdalenę” i zabieram się do przygotowywania wielkiego show na 25-lecie pracy artystycznej. Trasa ruszy jesienią 2020 roku, wystąpię z koncertami w największych halach w Polsce. A na razie od 11 grudnia zapraszam na Koncerty Świąteczne i ukochane Koncerty Muzyki Filmowej.
Czujesz się diwą?
Jestem przede wszystkim artystką. A „diwą” jestem tylko na Instagramie, kiedy nabijam się sama z siebie.
content:0_123166,0_120899:CMNews