Reklama

Jedna chwila sprawiła, że Kasia Smutniak musiała poukładać całe życie od nowa. Był pogodny dzień 29 czerwca 2010 roku. To wtedy na jej oczach w wyniku nieszczęśliwego wypadku zginął jej ukochany, aktor Pietro Taricone. Po tej tragedii aktorka na ponad dwa lata wycofała się z show-biznesu. A niektórzy z jej przyjaciół twierdzili nawet, że już nigdy do niego nie wróci. Na szczęście – mylili się. Smutniak wróciła i do filmu, i do życia.

Reklama

Filmowy romans Smutniak i Taricone poznali się na planie filmu „Radio West” w 2002 roku. Gdy zaczynali zdjęcia, Kasia była tuż po bolesnym zawodzie miłosnym. Ciężko jej było skupić się na pracy, byle drobiazg powodował, że zaczynała płakać… Sytuacji nie poprawiał fakt, że jej ekranowym partnerem miał być Taricone, który nieco wcześniej wsławił się występem we włoskim „Big Brotherze”. Na wieść, że ma z nim zagrać, Kasia powiedziała stanowczo: „Nie!”. Jej przepychanki z producentami filmu trwały kilka tygodni, ale ostatecznie Pietro pozostał w obsadzie. Mało tego! Kiedy na planie filmowym padł ostatni klaps, Kasia była już nie tylko w nim zakochana, lecz także nosiła jego dziecko.

To była łatwa decyzja. Gdy znalazłam wspaniałego faceta, od razu zdecydowałam się zostać mamą - zdradziła w wywiadzie dla Magdy Mołek.

Kasia i Pietro szybko stali się jedną z najpopularniejszych par włoskiego show-biznesu. Zawsze uśmiechnięci, zabawni, znakomicie ubrani, tytułowani byli „rzymskimi Beckhamami”. I wtedy właśnie wydarzył się wypadek Pietra.

EastNews

„Skacz pierwszy!”

Byli razem przez osiem lat. Mieli wszystko: śliczną córeczkę Sophie, piękny luksusowy dom, morze propozycji zawodowych i… wspólne hobby: skoki spadochronowe. To Kasia Smutniak zaraziła ukochanego pasją do tego sportu. Tego feralnego dnia, gdy Kasia i Pietro siedzieli już w samolocie, aktorka powiedziała do niego: „Skacz pierwszy!”. Sama planowała wyskoczyć po nim. Nie zdążyła. Pietro spadał z dużą prędkością i nie mógł otworzyć spadochronu. Udało mu się to dopiero 50 metrów nad ziemią – zdecydowanie zbyt późno. Z dużą siłą uderzył w ziemię. Akcja ratunkowa odbyła się błyskawicznie, ale lekarze niewiele już byli w stanie zdziałać. Pietro został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono u niego rozległe obrażenia wewnętrzne i krwotok. Nie odzyskał przytomności i następnego dnia zmarł w szpitalu. Według raportu policji powodem wypadku był „błędny lub ryzykowny manewr”. Całe Włochy okryły się żałobą – Pietro był jednym z najbardziej kochanych tu gwiazdorów. Gazety poświęciły jego wypadkowi pierwsze strony, a stacje telewizyjne z miejsca zmieniły swoje ramówki, przypominając przez długie tygodnie najpopularniejsze produkcje z udziałem Tariconego. Nic dziwnego, że życie we Włoszech stało się dla Smutniak udręką.

Chciała jakoś uporać się z tą tragedią, zapomnieć o niej, a tymczasem z każdej strony widziała zdjęcia Pietra. W końcu doszła do wniosku, że musi wyjechać z kraju… - opowiadała włoskiej prasie jedna z przyjaciółek aktorki.

Kasia ukryła się przed mediami, miesiącami nie odbierała telefonów nawet od krewnych.

Potrzebowałam przerwy. Niektóre osoby czują się lepiej, gdy są zajęte, ale w tym przypadku nie zdawało to egzaminu. Musiałam sobie wszystko na spokojnie poukładać, a przede wszystkim zająć się naszą córką. Przeżywanie tragedii na oczach innych osób jest czymś strasznym. Dużo podróżowałam. Paradoksalnie, im dalej byłam od znajomych i rodziny, tym pewniej się czułam... - zwierzała się Kasia w wywiadzie dla miesięcznika „Pani”.

Musiały minąć aż dwa lata od śmierci Pietra, zanim odważyła się udzielić wywiadu, w którym pierwszy raz powiedziała o jego wypadku.

Zanim wyskoczył, posłał mi całusa, śmiał się. Nie spodziewał się tego, co się stanie, umarł z uśmiechem na twarzy - mówiła Kasia.

Mimo upływu czasu nie potrafiła o nim zapomnieć. Założyła fundację, która zbierała środki na budowę szkoły w Mustangu, w Nepalu. To tam udali się z Pietro w swoją pierwszą wspólną podróż. Początkowo planowali, że pojadą tam tylko na 10 dni. Zostali ponad miesiąc. Już wtedy zaczęli snuć plany zorganizowania pomocy dla ludzi z tych terenów. Po śmierci męża Kasia postanowiła spełnić ich wspólne marzenie. Budowa trwała cztery lata, a szkoła działa od lipca 2016 roku. „

Wydaje mi się, że jeśli ktoś się z kimś rozstaje, to jest to naturalny koniec miłości. Ale jeśli ukochana osoba nagle znika, nie można jej już zobaczyć, porozmawiać z nią, to ten związek w jakimś sensie nadal trwa. Trudno się z taką osobą rozstać, bo cały czas jest w naszym sercu - mówiła Smutniak w wywiadzie dla „Pani”.

Po tragicznym wypadku postanowiła skończyć ze skokami. „Jako Kasia pewnie skakałabym codziennie, ale jako matka nie mogę sobie na to pozwolić”, mówiła aktorka. To ona powiedziała córce, Sophie, o śmierci Pietra. Nie chciała, żeby dowiedziała się od kogoś innego. Przyznała, że po wypadku długo korzystała z pomocy psychologa. Czuła, że nie poradzi sobie bez fachowej pomocy, ale wiedziała, że nie może się załamać i musi być silna dla córki. Terapia pomogła jej uporać się ze stratą partnera i nabrać sił przed powrotem do pracy. Swoje zrobiła także nowa miłość, która niespodziewanie pojawiła się w jej życiu...

EastNews

Wielki powrót

Po niemal dwóch latach od wypadku Smutniak w 2012 roku wróciła. Zagrała w dwóch komediach, poprowadziła też festiwal w Wenecji, na którym po raz pierwszy pojawiła się oficjalnie z Domenico Procaccim. O ich związku media pisały już kilka tygodni wcześniej. Sensacja była o tyle większa, że Domenico, starszy od Kasi o 19 lat, był serdecznym przyjacielem Pietra. Po jego śmierci wspierał Smutniak, a z czasem ich przyjaźń przerodziła się w miłość. „Znalazłam osobę, która jest dla mnie zwierciadłem”, mówiła Kasia. A ojciec aktorki, Zenon Smutniak, dodawał w wywiadach, że Domenico to spokojny i odpowiedzialny mężczyzna, idealny kandydat na męża jego córki. Początki nowego związku Smutniak nie były jednak proste. Prasa plotkowała, że aktorka flirtuje z kolegą z planu, Francesco Arcą. Oburzona gwiazda z miejsca zaprzeczyła tym doniesieniom, a jej agent zapowiedział, że Kasia rozważa pozwanie kilku tabloidów do sądu. Plotki natychmiast ucichły. Tym bardziej że rychło okazało się, iż Smutniak… spodziewa się dziecka!

Reklama

Nowy początek

Jej synek Leone urodził się w sierpniu 2014 roku. Drugie dziecko zawsze było jej marzeniem. „Sama jestem jedynaczką i obiecałam sobie, że moja córka na pewno nią nie będzie”, mówiła aktorka, która dotrzymuje jeszcze jednej złożonej samej sobie obietnicy. Ponieważ jej związek z Pietro toczył się na oczach całych Włoch, Kasia postanowiła, że od teraz będzie chronić swoją prywatność. Kiedy we wrześniu ubiegłego roku Smutniak i Domenico Procacci brali ślub, ich bliscy byli przekonani, że idą na przyjęcie z okazji 40. urodzin Kasi. Jak donosiły włoskie media, panna młoda, bosa, w wianku na głowie i zwiewnej sukience, poprosiła gości, by nie kupowali prezentów, a zamiast tego wpłacili pieniądze na konto fundacji imienia Pietra Taricone.

Dzisiaj jestem w stanie żyć w symbiozie, mając w sercu dwóch ukochanych - mówiła Smutniak, kiedy związała się z Domenico.

EastNews
EastNews
Rex Features/East News
Reklama
Reklama
Reklama