Trzecie dziecko? Kasia Cichopek i Marcin Hakiel zdradzili nam, czy i kiedy planują powiększenie rodziny
Trzecie dziecko? Kasia Cichopek i Marcin Hakiel zdradzili nam, czy i kiedy planują powiększenie rodziny
Od 15 lat zgodnie idą razem przez życie, choć zdarzało im się mylić kroki. Nam Katarzyna Cichopek- -Hakiel i Marcin Hakiel zdradzają swoją receptę na sukces. A czy chcą po raz trzeci zostać rodzicami? Zakochali się w sobie 15 lat temu podczas treningów do „Tańca z gwiazdami”. Uchodzą za idealne małżeństwo, ale Katarzyna Cichopek-Hakiel (37) i Marcin Hakiel (36) przyznają, że w ich życiu nie zawsze było różowo.
– Przeżyliśmy z Kasią naprawdę dużo. Bywało, że trudno nam było się porozumieć, ale właśnie te gorsze momenty bardzo nas wzmocniły. I jako parę, i jako rodzinę – przekonuje Marcin.
Dziś już wiedzą, że razem są w stanie pokonać wszystkie przeciwności.
– Nigdy nie zwątpiliśmy, że chcemy być razem. W jedności siła, dlatego zawsze stoimy za sobą murem – mówi Katarzyna.
Czas w izolacji spowodowanej epidemią jeszcze utwierdził parę w przekonaniu, że w życiu warto postawić na rodzinę. Czy to oznacza, że Hakielowie zdecydują się na trzecie dziecko? Czy ostatnie trzy miesiące w izolacji mocno zmieniły wasze priorytety i dotychczasowe życie?
Katarzyna Cichopek-Hakiel: Byliśmy zaskoczeni, że nagle wszystko stanęło w miejscu – nasze życie też. Zajęcia we wszystkich szkołach Hakiel Akademia Tańca zostały zawieszone, podobnie jak w szkołach naszych dzieci. Rozpoczęliśmy naukę zdalną. Ja również miałam przymusowy urlop, bo zawieszono wszystkie plany filmowe i eventy, które miałam prowadzić. Mimo to byliśmy dobrej myśli. Oboje z Marcinem jesteśmy zadaniowi. Ustaliliśmy, że nie ma się co rozczulać i że trzeba działać, żeby czas epidemii wykorzystać jak najbardziej konstruktywnie.
Marcin Hakiel: Jesteśmy małżeństwem od 12 lat, więc wspólne „zamknięcie” w domu z dzieciakami nie było dla nas ani żadną karą, ani problemem. Jesteśmy rodziną, która każdą wolną chwilę spędza razem, a nie tylko pozuje do ładnych zdjęć na Instagramie.
Wielu rodziców mówi, że wykończyło ich zdalne nauczanie. Wy też należycie do tego grona?
M.H.: Na szczęście nasze dzieciaki są już bardzo samodzielne: Adaś ma 10 lat, Helenka – 6, ale fakt, lekcje online są nie lada wyzwaniem. Biologia, chemia, język polski, sprawdziany i liczne prace domowe. No ale przynajmniej odświeżyliśmy sobie „Mitologię” i wiedzę z podstawówki (śmiech).
K.C.H.: Doceniliśmy wspólnie spędzony czas, którego z racji zobowiązań zawodowych często nam brakowało. Nasze dzieciaki tak szybko rosną! Uświadomiłam sobie, że za chwilę odstawią rodziców na boczny tor, dlatego to ostatni moment, by jeszcze robić coś razem.
Dzieciaki się nie buntowały?
K.C.H.: Przeciwnie! Angażowały się m.in. w zabawy plastyczne czy drobne prace porządkowe. Wpadliśmy też na pomysł tańców na dywanie, w których aktywnie brała udział zwłaszcza nasza córka. Przy okazji zrobiłam generalne porządki, posprzątałam garderobę, pomyłam wszystkie okna. Do tego odkryłam nową pasję – ogrodnictwo, więc teraz mamy pięknie zaaranżowany i ukwiecony balkon.
M.H.: Ja też sprawdziłem się w nowej roli (śmiech). Przyspieszyliśmy start naszej platformy tanecznej Tanieconline.com, która miała ruszyć w wakacje. W pewnym momencie byłem nie tylko choreografem, lecz także kamerzystą i dźwiękowcem. Poza tym razem z Kasią aktywnie działaliśmy na Tik- Toku i na Instagramie. Obowiązkami dzielimy się po równo. Całe szczęście oboje potrafimy wszystko zrobić w domu. No dobra, chyba przesadziłem, ja nie potrafię wszystkiego, ale Kasia – tak.
Nie wierzę, mężczyzna przyznaje, że czegoś nie potrafi?
M.H.: Prace ogrodowe to zdecydowanie nie mój konik. Przeze mnie kwiaty, które Kasia tak pieczołowicie sadziła na balkonie, nie miały się najlepiej (śmiech). Częściej ogarniam sprawy związane z naszą firmą. W domu Kasia jest dyrektorem zarządzającym, a ja dyrektorem wykonawczym. Ale... wiem, co gdzie leży w naszym domu, a to podobno rzadko spotykane u mężczyzn. Potrafię też zająć się dziećmi, zrobić im śniadanie czy kolację.
A obiady? Też sam gotujesz? Czy pod nieobecność Kasi ruszacie do McDonalda albo lokalnych restauracji?
M.H.: Nie ukrywam, nie jestem wybornym kucharzem. Żona śmieje się, że najlepiej gotuję wodę na herbatę.
K.C.H.: Tak, tak, pyszną robi!
M.H.: W kwestii obiadów mogę liczyć na teściową i zaprzyjaźnione restauracje. Nasze dzieciaki od małego były wychowywane na domowej kuchni i ten smak pozostał im do dziś.
A urodę i charakter odziedziczyły po mamie czy po tacie?
K.C.H.: Helenka to moja wierna kopia. Śpiewa i tańczy 24 godziny na dobę. Adam jest bardziej podobny do Marcina.
M.H.: Helenka ma talent muzyczny i taneczny. Staramy się wykorzystywać jej potencjał, by rozwijała swoje zdolności. Adam, choć do mnie podobny, charakterologicznie jest mieszanką nas obojga. Jest już prawie nastolatkiem, więc coraz częściej prowadzimy męskie rozmowy. Liczy się z moim zdaniem, radzi w różnych kwestiach. Cieszę się, że jako ojciec jestem dla niego wsparciem.
Które z państwa Hakielów jest bardziej wymagającym rodzicem?
K.C.H.: Zdecydowanie Marcin, to on trzyma w domu dyscyplinę, ja jestem o wiele bardziej wyluzowana. Wychodzę z założenia, że jeśli nie zrobimy czegoś dziś, to jest przecież jutro. Marcin hołduje zasadzie, że im wcześniej, tym lepiej (śmiech).
M.H.: Mnie przypadła rola złego policjanta i to ja pilnuję zasad. Kasia delikatnie poluzowuje sznureczki, ale we wszystkich ważnych kwestiach trzymamy wspólny rodzicielski front. Niełatwo znaleźć w show-biznesie drugie tak zgrane małżeństwo jak wasze.
Zdradzicie swoją receptę na szczęśliwy związek? K.C.H.: Trudno ją znaleźć, bo każdy w życiu szuka czegoś innego.
M.H.: Małżeństwem jesteśmy od 12 lat, znamy się od 15 i naszym największym sukcesem jest to, że wciąż się bardzo lubimy. Z chęcią spędzam z Kasią czas i przez te ostatnie ponad dwa miesiące byłem szczęśliwy, że mam ją obok siebie, ale w naszym związku nie zapominamy, że czasem każdy potrzebuje chwili dla siebie.
K.C.H.: Marcin, wiem, na czym polega nasz sukces! Ty wstajesz o piątej rano i do dziewiątej masz cztery godziny tylko dla siebie. Ćwiczysz, biegasz, czytasz gazetkę. Kiedy zasypiasz o 21 razem z dziećmi, wtedy ja mam swoje cztery godziny. Chociaż... dziś wstałeś o 7.15, naprawdę nie wiem, co się z tobą dzieje!
Nawet w najlepszym małżeństwie zdarzają się kłótnie. Powiedzcie: które z was jest większym awanturnikiem?
K.C.H.: No jasne, że ja! Mam charakter Włoszki. Jeśli coś mi leży na wątrobie, od razu powiem swoje i... robię się łagodna jak baranek.
M.H.: Staram się rozwiązywać wszystkie nieporozumienia szybko i ugodowo. Zauważyłem, że ludzie często nie chcą i boją się ze sobą rozmawiać. My po każdej kłótni lubimy poleżeć razem na kanapie albo usiąść na tarasie i pogadać o tym, co się u nas dzieje.
Podoba mi się, że mówicie do siebie i o sobie z wielkim szacunkiem.
K.C.H.: Wzajemny szacunek to podstawa każdej relacji. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Śmiech jest dla nas lekarstwem na całe zło. Dlatego nawet gdy Marcin mnie czasem przedrzeźnia, a ja się oburzam, to potem razem z tego żartujemy. Chronimy się w ten sposób nawzajem, bo poziom hejtu, zwłaszcza w ostatnim czasie, odczuwalnie wzrósł.
Kasiu, ostatnio pod twoim adresem czytam wyłącznie komplementy dotyczące twojej sylwetki. Internauci piszą, że jesteś seksowną kocicą!
K.C.H.: Dziękuję, ale nie schudłam dużo. Za to Marcin zrzucił ponad 10 kilogramów, więc mam teraz w domu seksownego kocura (śmiech). Z wygody stosujemy dietę pudełkową – ja jem posiłki o wartości 1500 kalorii, Marcin – 1800, bo był na lekkiej redukcji. Uwielbiamy sport: rowery, taniec, bieganie. Przez ostatnie tygodnie wykonywałam treningi dostępne w internecie i piłam dużo wody. Naprawdę moja obecna waga i figura wyszły niechcący.
M.H.: Przez wiele osób Kasia wciąż jest odbierana jako grzeczna dziewczyna z sąsiedztwa. A to kobieta, która ma temperament, co widać choćby w jej filmikach na TikToku.
Kasiu, kogo widzisz, gdy dziś patrzysz na Marcina?
K.C.H.: Wspaniałego męża i tatę. Mojego przyjaciela, bo zawsze nim jest. Mogłam liczyć na jego wsparcie i silne ramię najpierw na parkiecie „Tańca z gwiazdami”, gdzie się poznaliśmy i gdzie narodziło się nasze uczucie, a potem w życiu.
A ty, Marcinie, kiedy patrzysz na Kasię, widzisz...
M.H.: Piękną kobietę. Mimo że z Kasią bardzo się różnimy, mam w niej bratnią duszę i przyjaciela. Doceniam wszystkie wspólnie spędzone dni. Rodzinę, którą udało nam się stworzyć i która dla nas obojga jest największą wartością.
Czy jako rodzice nie powiedzieliście jeszcze ostatniego słowa?
K.C.H.: Jestem mamą sześciorga dzieci! Mam dwoje własnych i czworo serialowych oraz dodatkowo piątkę chrześniaków. Spokojnie mogę otwierać małe przedszkole (śmiech).
M.H.: Mamy wspaniałe dzieciaki, nigdy nie wiadomo, co przyniesie los...