Gdy w XVIII wieku tkacze z francuskiego Tulle stworzyli tkaninę lekką jak mgiełka, z pewnością nie sądzili, że mają oto przed sobą przedmiot późniejszego kultu i nienawiści zarazem. Tiul okrywa, ale nie przesłania, kobieta jest ubrana, ale pod strojem można dostrzec nie tylko zarys jej ciała, ale nawet najmniejszy pieprzyk na skórze.

Dlatego przez kolejne stulecia wszyscy miotamy się w ocenach. Czy wypada je nosić na co dzień, czy raczej schować je w alkowie i za nic nie pokazywać światu?

Mimo tych kontrowersji tiul czaruje i intryguje od wieków. Królowa Wiktoria miała tiulową suknię ślubną, więc zapatrzone w nią XIX-wieczne damy nosiły tiul na wszystkie bale. Wreszcie zwiewna jak chmurka tkanina wkroczyła do mody codziennej, najpierw w formie ozdób kapeluszy, a potem jako materiał, z którego szyło się bieliznę i bluzki. W latach 30. XX wieku tiul popadł w niełaskę, jako niepraktyczny symbol złego gustu.

Nie pozwolił się jednak zepchnąć w zapomnienie. W latach powojennych Christian Dior pokazał go na wybiegach, ale już w bardziej nowoczesnej formie. Kobiety natychmiast oszalały na punkcie jego lekkich jak piórko rozkloszowanych, wielowarstwowych spódnic.

Trzy dekady później nowe wcielenie tiulu pokazała Vivienne Westwood. Nikomu wcześniej nie przyszło do głowy, by tę nieco buduarową tkaninę połączyć ze skórzaną kurtką i glanami w stylu punk. I jaki był efekt? Taki, jaki mamy dziś! Tiul nosimy jak chcemy i z czym chcemy. Dziś wciąż może być elementem każdej garderoby, ale też wyrazem odwagi i buntu, łamania konwencji i przekraczania granic.

Właśnie tak, jak ta suknia z czerwonego tiulu. Tylko na nią spójrzcie!

Adam Pluciński

Trzeba być odważnym, żeby zmierzyć się z zadaniem zaprojektowania takiej kreacji. I niezwykle utalentowanym żeby tego zadania nie zepsuć. A tu wszystko zagrało. Projekt Adriana Krupy jest po prostu oszałamiający. Młody projektant poradził sobie z wyzwaniem wzorowo i stworzył doskonałą sukienkę – zarazem intrygującą i elegancką, stanowczą i zwiewną jak dmuchawiec. Ręcznie upinane falbany tworzą przestrzenną chmurkę w czerwone kropki, która jest, ale jakby jej nie było. Obfitość tkaniny nie tylko nie obciąża sylwetki, ale przez swą przejrzystość tiul sprawia wrażenie, że kobieta wręcz unosi się nad ziemią.

Ta doskonała kreacja to efekt współpracy Adriana Krupy z kultowym batonikiem Duplo. Znana od lat marka wspiera nieznanych jeszcze szerszej publiczności twórców mody, żeby mogli oni rozwinąć skrzydła. Najnowsza kolekcja młodego projektanta inspirowana jest wszystkim, co kojarzy się z czekoladowym, kruchym batonikiem, w którego wnętrzu skrywa się delikatne orzechowe nadzienie. Mamy tu więc delikatność, wielowymiarowość i odrobinę zaskoczenia – to wszystko kochają nasze zmysły, od smaku, przez wzrok i dotyk.

Adam Pluciński

Intrygująca czerwień sukni nie jest przypadkowa. To kolor rozpoznawczy opakowania marki Duplo, orzechowo-chrupiacych batoników uwielbianych przez wielu od lat. Tiulowa suknia jest delikatna jak chrupiący i orzechowy batonik Duplo i tak samo jak on, nikogo nie pozostawia obojętnym. Na długo angażuje i sprawia, że z każdą chwilą, z każdym kęsem chce się więcej i więcej!

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o projekcie Duplo Inspiruje i być na bieżąco z trendami, odwiedźcie profil batonika Duplo na Instagramie!

Materiał powstał z udziałem marki Duplo