"Ten ślad to po obcasie Dagmary". Kaźmierska zgotowała jej piekło. Ofiara przerywa milczenie
Temat mrocznej przeszłości Dagmary Kaźmierskiej powrócił ze zdwojoną siłą. Kobieta, która dla niej pracowała i która stała się jej ofiarą, ujawniła najgorsze szczegóły.
Jeszcze kilka tygodni temu błyszczała na parkiecie "Tańca z gwiazdami", uchodząc za jedną z bardziej rozchwytywanych celebrytek. Dziś... czarne chmury na nowo zbierają się nad głową Dagmary Kaźmierskiej, a na jaw wychodzą odrażające szczegóły z jej mrocznej przeszłości. Śledztwo portalu Goniec.pl pozwoliło odkryć wszystkie karty, a tym samym dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę działo się w domu publicznym prowadzonym przez Kaźmierską.
Marysia A., której personalia na potrzeby materiału zostały zmienione, w zeznaniach mówiła:
Krzyczała, szarpała za włosy, biła z otwartej ręki, po brzuchu, ale tak, by nie zostawić śladów na twarzy. Jak skończyła, to syknęła, że jak odejdę, to i tak mnie znajdzie i wtedy pokaże mi, że nie jest tak słodziutka i milutka, na jaką wygląda.
Potrzebowała pieniędzy dla syna, praca dla Dagmary Kaźmierskiej miała jej pomóc
Przeszłość Dagmary Kaźmierskiej wcale nie stanowiła tajemnicy, jednak dotychczas wiadomo było o niej stosunkowo niewiele. W 2009 roku bowiem ta została zatrzymana i skazana prawomocnym wyrokiem za "działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji". W zakładzie karnym spędziła jednak "raptem" 14 miesięcy, a po wyjściu na wolność, jak sama powtarzała, rozpoczęła nowe życie.
Dagmara nieczęsto i niechętnie wypowiadała się na temat swojej mrocznej przeszłości, ale gdy już to robiła, ze łzami w oczach opowiadała, jak okropnym doświadczeniem była dla niej odsiadka ze względu na rozłąkę z synem. Zachęcała też, by osoby zainteresowane jej wcześniejszą "karierą", po prostu... "pojechały do sądu i poczytały akta". Tak też zrobił portal Goniec.pl, ujawniając najmroczniejsze szczegóły tej historii.
W 2007 roku 32-letnia wówczas Kaźmierska miała już kilkuletnie doświadczenie w stręczycielstwie. W swojej autobiografii "Prawdziwa historia Królowej Życia" opowiedziała po latach, że jej ówczesny partner (lokalny bandyta, podejrzewany o zabójstwo) był postrachem całego Kłodzka i okolic, a "bez jego wiedzy nic nie miało prawa się tam wydarzyć". Kaźmierskiej imponowało, że wszyscy się go bali, a w agencji towarzyskiej "Haidi", którą prowadziła, chciała udowodnić, że i ona może z powodzeniem odnaleźć się w półświatku.
Z akt opisywanych przez Goniec.pl wynika, że Dagmara w pewnym momencie natrafiła na 24-letnią wówczas Marysię A. Młoda kobieta samotnie opiekowała się synkiem, którego urodziła jeszcze przed ukończeniem 18. roku życia. Potrzebowała pieniędzy, by zakupić dla niego chociażby ciepłe ubrania na zimę, dlatego z trudem podjęła decyzję o zatrudnieniu się w domu publicznym Kaźmierskiej. Jej koszmar rozpoczął się tak naprawdę w momencie, gdy wsiadła do samochodu z rejestracją "D1 CONAN", chociaż wtedy nie zdawała sobie jeszcze sprawy, jaki horror przeżyje.
Już w trakcie drogi Marysia dowiaduje się, że będzie zarabiać 160 zł za godzinę lub 130 zł za 30 minut, jednak znaczna część z tego będzie trafiać do właścicielki. Kobieta już pierwszego dnia zarobiła sporą kwotę, po czym usłyszała od Dagmary słowa pochwały.
Czułam, że inaczej mnie traktuje. Twierdziła, że inne dziewczyny to zwykłe k*rwy. Ja byłam dobrze ubrana i zadbana. Nie przeklinałam, byłam grzeczna, nie piłam w ogóle alkoholu
"Czułam się źle, czułam się brudna, miałam do siebie pretensje"
W trakcie śledztwa Marysia wyznała, że Kaźmierska swoim pracownicom kazała "robić to, na co mają ochotę klienci". Sama 24-latka przyznała także, że z czasem zaczęła czuć się źle i żałować swojej decyzji. Się we znaki coraz bardziej dawał także nowotwór, z którym się zmagała - zaczęły pojawiać się przerzuty.
Czułam się źle, czułam się brudna, miałam do siebie pretensje. (...) (Pewnego dnia) w trakcie pracy, jak byłam zmęczona, w lokalu był Łukasz N., Jacek K. oraz barmanka. Oni pili wódkę. Jacek zobaczył, że jestem zmęczona i zapytał, czy chcę coś na wzmocnienie. Powiedziałam, że nie piję
Jak się szybko okazało, nie chodziło o alkohol, a o amfetaminę. Chociaż Dagmara oficjalnie miała zabraniać narkotyków w agencji, wiedziała, że pracownicom są one sprzedawane. Sama Marysia szybko uzależniła się od substancji, a w najgorszym momencie brała 5 gramów amfetaminy na dobę. Zdarzały się sytuacje, że była nawet do tego zmuszana. Po dwóch miesiącach od zatrudnienia się w "Haidi" Marysia ma dość i decyduje się na ucieczkę. Niestety... bezskutecznie.
Ktoś zobaczył, że chcę wyjść i zadzwonił po Dagmarę. Wtedy pierwszy raz mnie pobiła. Krzyczała, szarpała za włosy, biła z otwartej ręki, po brzuchu, ale tak, by nie zostawić śladów na twarzy. Jak skończyła, to syknęła, że jak odejdę, to i tak mnie znajdzie i wtedy pokaże mi, że nie jest tak słodziutka i milutka, na jaką wygląda
Po tej sytuacji Marysia przestała być ulubienicą Dagmary. Ta częściej też ją biła, a niekiedy także bez konkretnych pretekstów. W trakcie śledztwa kobieta odsłoniła długą, poprzeczną bliznę na swojej kostce, tłumacząc:
Ten ślad to po obcasie Dagmary. Kopnęła mnie, ale już nie pamiętam za co
Marysia wyznała także, że w "Haidi" zmuszano ją do korzystania z solarium, chociaż wszyscy wiedzieli o jej nowotworze. Jak przyznała, jest wręcz przekonana, że właśnie to przyczyniło się do wystąpienia przerzutów.
"Krzyczała na mnie i biła mnie rękami po całym ciele"
Tuż przed Bożym Narodzeniem Marysia podejmuje kolejną próbę ucieczki. Tym razem jej się to udaje, a przynajmniej tak sądziła. Wraca do swojego domu do Nysy. Tymczasem Dagmara miała wpaść w szał, gdy się o tym dowiedziała i natychmiast posłała za kobietą swoich pracowników. Ci siłą zaciągnęli Marysię do auta i zawieźli z powrotem do "Haidi". Tam rozpętało się piekło.
Dagmara krzyczała na mnie i biła mnie rękami po całym ciele. Mówiła, że k*rwa to nie człowiek, że pozabija nas wszystkich, że nikt nam nie pomoże. Jak skończyła, Ruski chwycił mnie za szyję i zaczął mnie straszyć, że jak jeszcze raz ucieknę, to on się mną zajmie. Zostałam zaciągnięta do pokoju i zamknięta na klucz
Po wszystkim Kaźmierska nasłała na Marysię ok. 40-letniego "Krzysia", który "miał się nią zająć".
Podszedł i chyba od razu mi też kazał to zrobić. Nie pamiętam dokładnie, jak to było. Położył mnie na łóżku. Ręce kazał mi podnieść do góry i włożyć pomiędzy szczebelki łóżka. Nie potrafię powiedzieć, jak długo to trwało. W którymś momencie poddałam się i już się nie broniłam, nie krzyczałam. Byłam zrezygnowana. Potem on po prostu wstał i wyszedł
Potem Marysia jeszcze przez jakiś czas była w agencji przetrzymywana i zmuszana do pracy. Z biegiem czasu, za radą jednego z pracowników, Jacka K., który postanowił jej pomóc, zdobywa zaufanie Kaźmierskiej. Pewnego dnia, wykorzystując nieuwagę ochrony, wybiega z agencji i wsiada do pozostawionego przez Jacka nieopodal dla niej auta. Tym razem już nie zostaje schwytana.
Zapada wyrok
Po ucieczce Marysia boryka się ze stresem pourazowym, miała nawet myśli samobójcze. Tymczasem w 2009 roku grupa prowadzona przez Kaźmierską zostaje rozbita. Zeznania A. uznano za w pełni wiarygodne, a tym samym Dagmara zostaje prawomocnie skazana na 3 lata więzienia za: "kierowanie wykonaniem czynu zabronionego", czyli zgwałcenie Marii A., sutenerstwo i przymuszanie do prostytucji.
Ostatecznie areszt opuszcza po 14 miesiącach, a w 2018 roku rozpoczęła swoją karierę celebrytki, występując w programie "Królowe życia" na antenie TTV.
Całość możecie przeczytać na portalu Goniec.pl - TUTAJ.
Zobacz także: Dagmara Kaźmierska reaguje na zeznania swojej ofiary. Wstrząsająca postawa