Marina Łuczenko niedawno wydała swoją debiutancką płytę "Hardbeat", z której promujące single całkiem dobrze radzą sobie na listach przebojów. Ostatnio wschodząca gwiazda udzieliła obszernego wywiadu magazynowi "K MAG", w którym pochwaliła się swoją determinacją w dążeniu do osiągnięcia sukcesu za granicą (czytaj: Wiem, że mi się uda) i przy okazji oceniła koleżanki z branży. W rozmowie opowiedziała również o propozycjach współpracy jakie otrzymywała zanim została rozpoznawalna w Polsce.

Reklama

Talent Mariny dużo wcześniej niż Polacy docenili Niemcy i Rosjanie. Dlaczego odmówiła współpracy z zachodnimi firmami?

- Dostałam propozycje od niemieckiego Universala i dwóch rosyjskich wydawców. Podpisanie umowy z Niemcami wiązałoby się z tym, że byłabym promowania poza granicami Niemiec, ale materiał który mi zaproponowali był straszny, a kontrakt jeszcze gorszy. Nie mogłam przystać na ich warunki, bo nigdy nie chciałam być produktem.

W Rosji Łuczenko dostała propozycję zaśpiewania kilku piosenek, w tym jako pierwsza miała szansę wykonać jeden z wakacyjnych przebojów, który, po tym jak odrzuciła, wykonała grupa Boom.

- Pierwszą piosenką, którą mi zaproponowali Rosjanie były "Kanikuły".

Zobacz także

Dla Mariny ważniejsza była jednak niezależność artystyczna. Czy dobrze wybrała? Sugerując się recenzjami po występie na Viva Comet nie powinna żałować swojej decyzji. Zobacz: Marina powaliła na Viva Comet

Pierwszy singiel Mariny - "Electric Bass":

Przebój lata 2008 - "Kanikuły":

Reklama

chimera

Reklama
Reklama
Reklama