O takim mężczyźnie marzy niejedna kobieta... A o jakiej kobiecie marzy Stefano Terrazzino? Wzdychają do niego rzesze fanek, a on wciąż deklaruje, że czeka na tę jedyną. Odpowiada w wywiadzie dla "Party".

Reklama

Czego nauczyły cię twoje taneczne partnerki?

Stefano Terrazzino: Gdy tańczyłem z Kasią Tusk, czułem się trochę jak jej starszy brat, a przy okazji przewodnik po świecie tańca. Kasia, co nie jest częste w tak młodym wieku, zaimponowała mi swoją pokorą, przemyśleniami i ujęła skromnością, kulturą osobistą. Ale zdecydowanie najwięcej nauczyłem się od Agaty Kuleszy. Uwielbiam ją za sposób bycia, myślenia i funkcjonowania w show-biznesie. Nawet jak zadzwoniłem do niej z gratulacjami po obsypanej nagrodami "Idzie", przyjęła je, ale... z dużym dystansem. Ona stoi z boku tego szaleństwa. To najbardziej normalna
i skromna osoba, jaką znam, żaden sukces nie uderzy jej do głowy. Sława, czerwony dywan i sukienki od projektantów? To nie jest świat Agaty! Ona, podobnie jak ja, do tego, co robi, ma ogromny dystans.

Czyli sodówka nie uderzyła ci do głowy? Żadnych romansów, skandali...

Stefano Terrazzino: Jestem za nudny na skandale! Nawet paparazzi już za mną nie jeżdżą, bo wiedzą, że im się to nie opłaca (śmiech). Ale tak szczerze – taniec jest moją pracą, a przy okazji największą pasją i nie traktuję go jak przepustki do sławy. Uważam, że to luksus, że mogę robić to, co kocham i jeszcze z tego żyć.

I nie zepsuły cię nawet te setki komplementów i zakochanych kobiecych spojrzeń?

Stefano Terrazzino: Przysięgam, że nie staję codziennie w domu przed lustrem i nie przesyłam z uwielbieniem całusów do swojego odbicia (śmiech). Poza tym mam przyjaciół, którzy trzymają mnie blisko podłogi i nie pozwalają odlecieć. I chwała im za to! Oni wiedzą najlepiej, że wcale nie jestem ideałem.

Jak to?! Tysiące kobiet nie mogą się mylić!

Stefano Terrazzino: Jasne, że komplementy są miłe, ale wyniosłem z domu, że skromność i pokora to największe zalety człowieka. Pieniądze nie mogą być celem w życiu, są rzeczą względną – raz są, raz ich nie ma. Moi rodzice opuścili swój rodzinny kraj, żebyśmy ja i moi bracia mieli lepszy start w życiu. Znam więc wartość pieniądza i mam do niego szacunek, choć czasem pozwalam sobie na drobne szaleństwa.

Zobacz także

Jakie?

Stefano Terrazzino: Kocham podróżować, poznawać nowych ludzi, odkrywać kultury i kuchnie świata. Oczywiście, jak każdy Włoch lubię wydawać pieniądze na ubrania, ale... jestem zbyt skąpy, żeby kupować wyłącznie te markowe!

Więc na co wydałeś wygraną w "Tańcu"?

Stefano Terrazzino: Jeszcze ich nie wydałem, ale myślę o kupnie nowego auta. Ładnego, średniej wielkości, przyjaznego w mieście, bo to, które mam teraz, coraz częściej odmawia współpracy!

Którym zaimponujesz dziewczynom?

Stefano Terrazzino: Oj nie! W sprawach sercowych jestem tradycjonalistą i podryw na sportową furę nie wchodzi w grę! Jestem romantyczną duszą. Uwielbiam dziewczyny z poczuciem humoru i dystansem do siebie. To pewnie zabrzmi jak banał, ale wygląd nie jest najważniejszy. Kilka razy boleśnie przekonałem się, że to, co ma piękne i nęcące opakowanie, w środku może kryć przykrą niespodziankę.

Reklama

Magdalena Jabłońska-Borowik/ Party

Reklama
Reklama
Reklama