Małgorzata Socha - Wielka ucieczka
„Być superzapracowaną – i o to mi chodziło!”, mówiła w wywiadzie dla VIVY! I ma, co chciała. Niespodziewanie najbardziej pożądana polska aktorka, ulubienica reżyserów i publiczności, powiedziała „dość”.
Jest piękna, bardzo, bardzo zgrabna, seksowna. Jak wiele innych aktorek – chciałoby się powiedzieć. Co więc w niej takiego niezwykłego, że od ponad roku Małgorzata Socha jest najgorętszym nazwiskiem w polskim show-biznesie? Po pierwsze, prócz urody Małgosia ma talent. Po drugie, jest wiarygodna w każdej roli. I po trzecie – najważniejsze – ma to „coś”, za co kochają ją i reżyserzy, i publiczność.
Zaczęło się od „BrzydUli”, gdzie pokazała swoje możliwości i zaprzeczyła image’owi słodkiej blondynki o jasnym, ufnym spojrzeniu. Mówiono nawet, że „ukradła” show głównej bohaterce. Sypnęły się propozycje. Wszyscy chcieli Małgorzatę Sochę. A ona żartowała w wywiadach, że zamiast swoich „pięciu” minut wolałaby „piętnaście”. No i ma, co chciała.
W ubiegłym roku była pełną wdzięku stylistką w komedii romantycznej „Śniadanie do łóżka”. W tym – naiwną narzeczoną Piotra Adamczyka w „Och, Karol 2”. W serialu „Prosto w serce” (200 odcinków!) gra intrygantkę, czarny charakter skazany na klęskę, a w „Na Wspólnej” jej Zuza to miła, zrównoważona dziewczyna. W Teatrze 6. piętro w „Zagraj to jeszcze raz, Sam” partneruje Kubie Wojewódzkiemu – to prawdziwe aktorskie wyzwanie, bo gra kilka postaci naraz. Niedawno rozpoczęła próby do klasyki teatralnej sceny „Edukacji Rity”, gdzie wciela się w tytułową bohaterkę – zagra z Piotrem Fronczewskim.
Tak więc od rana do nocy w biegu: z planu jednego serialu na drugi koniec Warszawy na plan drugiego, potem teatr. A czas na prywatność? Jej mąż – człowiek spoza „branży” –...