Wczoraj Polskę obiegła smutna wiadomość o śmierci wybitnego aktora, Stanisława Mikulskiego. Jeden z najpopularniejszych aktorów znany był głownie z roli w serialu "Stawka większa niż życie", gdzie wcielił się w rolę agenta polskiego wywiadu, Hansa Klossa. Zmarł w wieku 85 lat. Zobacz: Makabryczna śmierć polskiego, młodego piłkarza. Miał tylko 23 lata

Reklama

Stanisław Mikulski od kilku miesięcy borykał się z chorobą nowotworową, która zaczęła postępować. Jak donosi "Super Express", na tydzień przed śmiercią aktor źle się poczuł, w wyniku czego trafił do szpitala. Bliscy zgodnie twierdzą, że nie chciał nikomu opowiadać o swojej chorobie i sam zmagał się z tym trudnym doświadczeniem. Śmierć przychodziła powoli, ale jak twierdzi Krzysztof Genczlewski, bliski przyjaciel Mikulskiego i współautor biografii "Niechętnie o sobie", odszedł godnie:

Liczyliśmy, że może się poprawi, że są jakieś szanse. Ale niestety, powoli od poniedziałku gasł. Zmarł o godz. 5.15. Przy Stanisławie była cała rodzina. Pożegnali się z nim wcześniej. Opuszczał nas bardzo spokojnie, umarł we śnie. Odszedł naprawdę bardzo godnie - czytamy w SuperExpressie.

Odtwórca roli Hansa Kloss był bardzo lubiany i nikt źle się o nim nigdy nie wypowiadał:

Był to przykład człowieka rzetelnego, uczciwego, serdecznego. W ogóle nie miał w sobie jakiejkolwiek zawiści! Przejechaliśmy razem mnóstwo kilometrów i spotkaliśmy się z wieloma różnymi ludźmi. Nikt nigdy nie dał odczuć Staszkowi, że go nie lubi. Nikt nigdy nie powiedział złego słowa o nim ani o jego twórczości.

Rodzinie aktora składamy szczere kondolencje.

Zobacz także
Reklama

Te gwiazdy pożegnaliśmy w tym roku:

Reklama
Reklama
Reklama