Dla spragnionych rozrywki Tom Cruise. Dla ambitnych zwycięzca Złotej Palmy w Cannes. Co w kinach?
Dla spragnionych rozrywki Tom Cruise. Dla ambitnych zwycięzca Złotej Palmy w Cannes. Co w kinach?
1 z 4
Zapraszam do przeglądu wybranych premier filmowych weekendu. O wszystkich przeczytacie w każdy czwartek na MOIM BLOGU. A zaczynamy od:
Jack Reacher: Nigdy nie wracaj Jack Reacher: Never Go Back
Można się nabijać z Toma Cruise'a ile wlezie, ale nie zmieni to faktu, że filmy kręci dobre. Można kiwać z politowaniem głową, że Tomek robi wszystko, by tylko udowodnić, jaki jest męski, sprawny, piękny i niepowtarzalny, ale przecież efektownie się to ogląda, a Cruise stara się nie wyręczać kaskaderami nawet w najtrudniejszych scenach. Odważylibyście się polecieć będąc uczepionym do skrzydła wojskowego samolotu jak Cruise w jednej z misji niemożliwych? No właśnie, to może się nie nabijajcie z Tomka.
Tym razem powraca do roli Jacka Reachera, byłego majora Żandarmerii Wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych. Reacher trafił na ekran kinowy z kart poczytnych książek Jima Granta i również odniósł tu sukces. Kolejna część jego przygód była tylko kwestią czasu i znów zapowiada się mocno rozrywkowe kino akcji pełne wybuchów i strzelanin, w którym tytułowy bohater zostanie oskarżony o dokonane przed wielu laty zabójstwo.
Werdykt: Solidna sensacja
Zwiastun:
2 z 4
Asy bez kasy Masterminds
Był już kiedyś film o podobnej fabule. Wystąpili w nim Bill Murray i Geena Davis, a nazywał się "Łatwy szmal". "Asy bez klasy" wychodzą z tego samego punktu wyjścia, w którym kłopoty zaczynają się dopiero wtedy, gdy wydawałoby się, że najtrudniejsze za bohaterami. Udaje się im skraść fortunę i teraz pozostaje jedynie wymknąć się w miarę sprawnie policyjnej obławie. Dla ekipy nieudaczników może to być jednak zadanie o wiele przerastające ich kompetencje.
W opartym na prawdziwej historii filmie Jareda Hessa (reżyser niezapomnianego "Napoleona Wybuchowca") na ekranie spotykają się jedni z najpopularniejszych obecnie amerykańskich aktorów komediowych: Zach Galifianakis, Kristen Wiig, Owen Wilson i Jason Sudeikis. Teoretycznie więc powinno być zabawnie i pewnie będzie, ale nie nastawiałbym się na nic specjalnego.
Werdykt: Kolejna komedia jakich wiele
Zwiastun:
3 z 4
Prosta historia o morderstwie
Kiedy w jednym tygodniu na ekrany kinowe wjeżdżają aż trzy polskie filmy – wiedz, że coś się dzieje. Pierwszy z nich to drugi film Arkadiusza Jakubika, którego aktualnie możemy oglądać w głośnym "Wołyniu" Wojciecha Smarzowskiego. "Prosta historia o morderstwie" opowiada o pochodzącym z "gliniarskiej" rodziny Jacku (Filip Pławiak), świeżo upieczonym detektywie wydziału kryminalnego. Nic nie zapowiada tragedii, która wkrótce stanie się udziałem jego i jego rodziny. Zamordowany zostaje ojciec Jacka (Andrzej Chyra), a chłopak wbrew przełożonym, którzy podejrzewają go o przyłożenie rąk do tej zbrodni, rozpoczyna prywatne śledztwo.
"Prosta historia o morderstwie" podejmuje podobny temat (praca policji) co głośny "Pitbul" Vegi, ale gryzie go z zupełnie innej strony. I dobrze, bo nie wszystkim muszą się podobać stale przeklinający gliniarze i przestępcy zamieszkujący komiksowy świat nazwany Warszawą. Widać inspirację amerykańskim kinem policyjnym i jeśli Jakubik dobrze odrobił tę lekcję, dostaniemy porządny policyjny kryminał osadzony w polskich realiach.
Werdykt: Warto spróbować
Drugim polskim filmem, który wchodzi w ten weekend do kin jest “Szkoła uwodzenia Czesława M.”, a trzecim „Słońce, to słońce mnie oślepiło. Tego, co o nich sądzę dowiecie się TUTAJ.
Zwiastun “Prostej historii o morderstwie”:
4 z 4
Ja, Daniel Blake I, Daniel Blake
Bohaterem tegorocznego niespodziewanego zdobywcy Złotej Palmy na festiwalu w Cannes jest tytułowy Daniel Blake. Stolarzowi w jednej chwili wszystko się zawaliło: został wdowcem, przeszedł zawał, z powodu którego lekarz odradza mu pracę, ale inaczej uważają w urzędzie, uniemożliwiając Danielowi pobieranie renty. Blake ma właściwie tylko dwa wyjścia – położyć się i umrzeć lub ruszyć do walki z absurdami współczesnego świata. Wybiera to drugie.
Film Kena Loacha to kolejny mocny przedstawiciel brytyjskiego kina społecznego (choć to koprodukcja francusko-brytyjska, by być dokładniejszym), które od lat stoi mocno na obu nogach i które za jednym zamachem daje do myślenia, ale i zapewnia tę dozę specyficznej rozrywki (specyficznej, bo trudno powiedzieć, że są to filmy rozrywkowe), dzięki której seans jest przyjemnością, a nie moralistycznym kazaniem ze zbyt artystycznym zacięciem.
Werdykt: Kino przez duże K
Zwiastun: