W kinach nowy film Almodovara, ale my radzimy wybrać się… do piekła! Przegląd premier kinowych
W kinach nowy film Almodovara, ale my radzimy wybrać się… do piekła! Przegląd premier kinowych
1 z 5
Zapraszam do przeglądu wybranych premier filmowych weekendu. O wszystkich przeczytacie w każdy piątek na MOIM BLOGU. A zaczynamy od:
Aż do piekła Hell or High Water
To był jeden z najciekawszych początków wielkiej (zapewne) kariery, jaki widziało kino w zeszłym roku. Napisany przez Taylora Sheridana „Sicario” podbił serca widzów i krytyków, a scenarzyście otworzył szeroką drogę do sławy. Sheridan nie zamierzał czekać i zaatakował następnym filmem „Aż do piekła”, którego reżyserią zajął się inny zdolny twórca, autor surowego dramatu więziennego „Starred Up” - Szkot David Mackenzie. Już samo połączenie tych dwóch talentów wskazuje na film, którego przegapić nie można. Zawierający w sobie wszystko to, z czego słynie duet Sheridan/Mackenzie, czyli surową obserwację świata bez owijania jej w świecący papierek.
Bohaterami „Aż do piekła” są dwaj bracia, którzy wpadają na niezbyt oryginalny pomysł obrabowania banku, który napsuł wiele krwi ich rodzinie. Potrzebują dużej kwoty, aby nie stracić mocno zadłużonej ziemi. Oczywiście sprawa szybko się komplikuje, a na trop braci rusza zawzięty glina (Jeff Bridges) tuż przed emeryturą.
Werdykt: Najciekawsza propozycja weekendu
Zwiastun:
2 z 5
Destrukcja Demolition
Odnoszący sukcesy bankier Davis traci w wypadku samochodowym żonę. Jakby tego było mało, ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że szybko przeszedł nad tym faktem do porządku dziennego. Więcej, łagodnie przeżyta żałoba uświadomiła mu, że ani nie znał swojej małżonki, ani w ogóle jej nie kochał. Ot, był z nią, bo było to dobre dla niego i dla dostatniego życia, które mógł dzięki temu wieść. Ale czy aby na pewno? Do Davisa zaczyna docierać, że jego życie to jedna wielka ściema, której wcale nie pragnie.
Kolejny dramat obyczajowy o poszukiwaniu samego siebie i odpowiedzi na odwieczne pytanie: być czy mieć? Raczej nic specjalnie odkrywczego, ale na tyle solidne kino, że seans nie będzie stratą czasu. O ile interesuje Was grzebanie w psychice mającego wszystko mężczyzny w średnim wieku, który nagle czuje w sobie chęć rozwalenia granitowego, kuchennego blatu młotkiem. Kolejna dobra rola Jake'a Gyllenhaala.
Werdykt: Porządne kino bez błysku
Zwiastun:
3 z 5
Nerve
Zamiast zainstalować sobie Pokemon Goo, uczennica ostatniej klasy liceum Vee (Emma Roberts) postanawia dołączyć do internetowej wersji gry w prawdę lub wyzwanie. Koleżanki trują jej za uchem, że jest sztywna itd., więc to wydaje się być najlepszym sposobem na pokazanie, że jest zupełnie inaczej. Tym samym rozpoczyna podróż w nieznane, dzięki której za wykonane zadania zarabia coraz więcej. Kłopot jedynie w tym, że zadania robią się coraz bardziej niebezpieczne, aż w końcu zaczynają zagrażać jej życiu. A wycofać się nie sposób. No i Vee będzie miała problem.
Było już kilka podobnych filmów, których bohaterowie wykonując coraz bardziej pokręcone zadania zarabiali grubą kasę, ale z czasem coraz mniej zaczynało im się to podobać. „Cheap Thrills” czy „13 Sins” przeznaczone były dla dorosłych widzów o mocnych nerwach, natomiast „Nerve” wydaje się być bardziej młodzieżową wariacją na powyższy temat. Tak czy inaczej można z tego wycisnąć dobre, rozrywkowe kino.
Werdykt: Film dla pokolenia Pokemon GO
Zwiastun:
4 z 5
Pan Idealny Mr. Right
Historia stara jak świat: ona (Anna Kendrick) nie ma szczęścia do facetów. Kolejny chłopak = kolejne rozczarowanie zdradą, rozstaniem i smutnymi konsekwencjami. Ale nasza bohaterka się nie poddaje, szczególnie że los podsuwa jej pod nos kolejną szansę na odnalezienie miłości swojego życia. Francis (Sam Rockwell) to wymarzony kandydat na narzeczonego – szarmancki, dowcipny, silny. Ma właściwie tylko jedną wadę: jest płatnym zabójcą. Tylko czy to na pewno wada?
Festiwal filmów z Anną Kendrick trwa i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie się skończy. Aktorka to sympatyczna i w tak samo sympatycznych filmach (mniej lub bardziej) grywa. „Pan Idealny” to kolejna taka sympatyczna komedia, którą można obejrzeć, ale gdy się jej nie obejrzy, to nic wielkiego się nie stanie.
Werdykt: Sympatyczna komedia
Zwiastun:
5 z 5
Julieta
Nazwisko Pedro Almodovara nie jest już tak gorące jak przed laty, ale to wciąż Almodovar. Nawet jeśli jego najnowszy film w porównaniu z poprzednimi dziełami wypada bladziej i spokojniej, to z pewnością znajdą się amatorzy kina spod znaku hiszpańskiego reżysera. To raczej propozycja dla nich.
Tytułowa Julieta to kobieta w średnim wieku, która postanawia zmierzyć się z duchami bolesnej przeszłości. A nuż szczerość i otwartość sprawią, że na nowo nawiąże utracony kontakt z córką.
Werdykt: Dla fanów kina Pedro Almodovara
Zwiastun: