Piotr Gąsowski w „Tańcu z gwiazdami” poznał tancerkę Annę Głogowską. Potem urodziła się ich córka Julka. I pojawiły plotki, że „Gąsowski jest zimnym draniem, porzucił rodzinę”. Nie dementował ich, bo – jak mówi – nie chciał z osobistych spraw robić medialnego spektaklu. I tylko VIVIE! wyznaje: „Ania i dzieci to mój największy sukces. Musiałem na niego zasłużyć”.

Reklama

– Czy artysta powinien być wolny?

Piotr Gąsowski: Trudne pytanie. Powinien być wolny umysłowo – to na pewno. Całe moje życie jest dążeniem do takiej wolności. I muszę z dumą powiedzieć, że mi się to udaje. Wszystko, co zamierzyłem, realizuję. Gdy miałem 10 lat, marzyłem, by dostać się do szkoły teatralnej. Dostałem się. Potem marzyłem, żeby pracować w Warszawie, w teatrze. Pracuję. Całe życie marzyłem, by podróżować. Podróżuję. Później zacząłem marzyć o lataniu. Robię właśnie licencję pilota.

– Sprytnie obchodzisz moje pytanie. Miałam na myśli wolność od rodziny.

Piotr Gąsowski: Tu nie stawiałbym diagnozy. Czy artysta musi być wolny? A w ogóle nie lubię słowa „artysta”.

Zobacz także

– Przecież nie jesteś hydraulikiem.

Piotr Gąsowski: Nie, ale uważam, że artystą się bywa. Siebie nazwałbym człowiekiem wykonującym zawód aktora. Artystą byłem ze dwa razy w życiu. Kiedy udało mi się tak zagrać, że wydawało mi się, że już lepiej nie mogę. Chociaż patrząc z perspektywy czasu, można było (uśmiech). Wracając do pytania, czy rodzina przeszkadza człowiekowi uprawiającemu zawód artystyczny? Zależy jak dwoje ludzi wszystko poukłada. Szczęśliwie udało mi się spotkać kobietę, która ma tak bogate życie zawodowe, że nie ingeruje w moje.

– Często zastanawiam się, co jest takiego w „Tańcu z gwiazdami”, że nawiązuje się tam tyle romansów.

Piotr Gąsowski: To emocje, erotyzm. Kiedy namawiano mnie do udziału w tym programie, długo odmawiałem. Prawie tak długo, jak tobie tego wywiadu (oczko). A to że nie dam rady, a to, że nie mam czasu. Akurat miałem premierę w teatrze. Na dodatek czekała mnie trasa – 17 spektakli w różnych miastach. Film we Wrocławiu. Wtedy producentka powiedziała, że skoro ja nie mogę, to moja partnerka będzie do mnie dojeżdżać na treningi. I Ania zaczęła jeździć tam, gdzie akurat byłem. Zachwyciłem się nią wtedy. A byłem – pamiętaj – samotnym mężczyzną od sześciu lat.

– Powiedziałeś mi niedawno, że facet nie może przejść obojętnie, gdy widzi ładną kobietę. To na tym polega?

Piotr Gąsowski: Tak, ale ja nie chciałem się angażować. Dobrze mi było ze sobą. Robiłem, co chciałem.

– A czego chce samotny mężczyzna?

Piotr Gąsowski: Obcinałem paznokcie o drugiej w nocy, nie musiałem meldować się, o której wrócę. Mogłem napić się wódeczki w każdej chwili. Znajomi twierdzą nawet, że zdziczałem przez te lata, bo za dobrze się poczułem jako kawaler. Gdy rozstawaliśmy się z Hanią (Śleszyńską), oboje byliśmy w stresie. Nie wyobrażałem sobie, jak wytrzymam samotne życie.

– Wielu ludzi boi się samotności po rozstaniu.

Piotr Gąsowski: I mają rację, bo pierwszy rok był straszny. Było mi źle szczególnie bez dziecka, chociaż cały czas się nim zajmowałem. Nawet w dwójnasób starałem się mu wynagrodzić moją nieobecność.

– Powtarzałeś, że to syn jest największym Twoim sukcesem, a nie role.

Piotr Gąsowski: Bo Kuba jest moją dumą. Nieskromnie powiem, że odnajduję w nim wiele moich cech. To wspaniałe dziecko, które jest dobrym człowiekiem. Za takiego również nieskromnie siebie uważam.

– Ale byliśmy przy rozstaniu z Hanią. Nigdy go nie skomentowałeś.

Piotr Gąsowski: A dlaczego miałem komentować moją porażkę?!!! Ale mniejsza z tym. Mam rozwichrzone myśli. Jak opowiedzieć swoje życie w ciągu dwóch godzin? Wrócę jeszcze do wolności. Rodzina nie jest zniewoleniem. Wszystko zależy od tego, na ile można sobie pozwolić na wolność wewnętrzną, nawet mając troje dzieci, psa i teściową. Przy Hani byłem wolny, tylko że niszczyła nas wspólna praca. Artystycznie cudownie się rozumieliśmy. Natomiast zaniedbaliśmy się jako para kochanków, traktując siebie coraz bardziej jak koledzy ze sceny. Hania jest wspaniałą aktorką, podziwiam ją cały czas. My nigdy się nie ścigaliśmy zawodowo, ale…

– Rozmawialiście o pracy, zapominając o miłości?

Piotr Gąsowski: Tak to mniej więcej było. Tym bardziej, że Hania jest perfekcjonistką i nie ma zwyczaju przemilczać, gdy coś jest nie tak. Bardzo ją za to cenię, ale ja chciałem też pławić się w sukcesie.

– Jesteś próżny?

Piotr Gąsowski: Jestem. A Hania sprowadzała mnie na ziemię, co powodowało scysje. Byliśmy jak włoska rodzina – jedno drugiemu nie popuści. Każde chce mieć rację. Nie rozstaliśmy się więc dlatego, że coś się między nami wypaliło, czy że któreś z nas miało romans na boku. Po prostu w takiej temperaturze wrzenia nie da się długo wytrzymać. Chociaż 13 lat to też niezły wynik. Ale potem oboje byliśmy smutni, a ja długo nie potrafiłem wyzwolić się z uzależnienia od domu, rodziny, od Hani. Jest takie powiedzenie pasujące do nas: kochają się, ale nie umieją ze sobą być.

– Uczyłeś się więc tego bycia osobno w samotności?

Piotr Gąsowski: Nie do końca pozostałem samotny, bo w ciągu tych sześciu lat miałem kilka przygód i jeden związek, skoro już rozmawiamy szczerze. Ten związek, z kolejnym Baranem, wszystkie moje kobiety urodziły się pod tym znakiem, to fatum chyba, traktowaliśmy oboje schadzkowo. Nie zamieszkaliśmy razem, nie nastawaliśmy na naszą niezależność. Też była artystką, uroczą. Ale stchórzyłem, choć potrafię wszystko postawić na jedna kartę. Lecz może jeszcze nie umiałem z kimś być.

– A jednak tęskniłeś do rodzinnej bliskości, skoro porzuciłeś wolność?

Piotr Gąsowski: Godząc się na udział w „Tańcu z gwiazdami”, powiedziałem sobie: żadnych romansów, to tylko praca i zabawa. No i spotkałem Anię. Poznaliśmy się jeszcze wcześniej, we Włoszech. Ania już wiedziała, że będzie ze mną tańczyć, ale ja nie wiedziałem, że się na to zdecyduję. Potem wyznała mi, że zupełnie nie przypadłem jej do gustu. Za pewny siebie, za bardzo się wymądrzałem na temat tańca, że będę improwizował, że nie będę miał czasu... Ja z kolei odebrałem Anię jako sympatyczną dziewczynę. Nie miałem jednak pojęcia, jak głęboko zapadła we mnie. Dopiero po dwóch tygodniach prób nastąpił dzień przerwy i poczułem, jak mi jej brakuje. Po raz pierwszy od rozstania z Hanką spotykałem się z kobietą tak regularnie. Rozchodzimy się wieczorem, rano znowu się widzimy. Zwierzamy się sobie, bo tylko ze sobą mamy kontakt. I coraz bardziej związujemy się psychicznie. Do tego to ciągłe działanie na siebie ciał, ich wielkie zjednoczenie we wspólnej sprawie.

– Zapach?

Piotr Gąsowski: Wszystko. Ania tak pięknie pachnie. Byłem bardzo dzielny, bo wytrzymałem ponad miesiąc. Pobiłem rekord świata.

– Może powalczymy o wpis do Księgi Guinnessa?

Piotr Gąsowski: Załatwisz mi to? Potem jednak potoczyło się błyskawicznie. Hania też była w tej edycji programu i mówi: „Zobacz, jaka ta Ania jest wspaniała. Czuję, że to kobieta dla ciebie. Nie możesz do końca życia być sam”.

– Dała Ci przyzwolenie na następczynię, martwiąc się o Twoje sprawy erotyczne?

Piotr Gąsowski: Zawsze liczyłem się z jej zdaniem, w czasie gdy byliśmy razem i potem nigdy mnie nie zawiodła. Hania już była ze swoim nowym mężczyzną. Mogę powiedzieć, że poddałem się jej sugestiom.

– Po prostu powiedz, że miała rację, bo też nie chciałeś być sam.

Piotr Gąsowski: Wtedy sobie tego nie uświadamiałem. Uważałem, że to niejako stacja telewizyjna zmusiła mnie do stosunku seksualnego, bo byłem zmuszony z Anią spotykać się służbowo (śmiech). Ania też najpierw nie była wobec mnie nastawiona erotycznie. Po naszym już największym zbliżeniu, emocjonalnym i fizycznym, ukrywaliśmy to.

– Bo nie byliście pewni, czy zostaniecie ze sobą?

Piotr Gąsowski: Bo nie chcieliśmy być następną programową parą, trzymającą się za rączki, która swoją miłość wykorzystuje marketingowo. A poza tym nie lubię, jak facet publicznie mówi o uczuciach. To niemęskie opowiadać o miłości. Chociaż z drugiej strony sam ci opowiadam, wiec może nie jestem mężczyzną?

– Wyczuwam 100 procent faceta.

Piotr Gąsowski: Dzięki. Choć jeden z brukowców twierdził kiedyś, że jestem gejem i żebym się przyznał. Więc oświadczam: nie jestem. A poza tym na mój temat pisze się tyle bzdur. Najpierw, że jestem skurwysynem, bo porzuciłem żonę i dziecko. Tak na marginesie, nigdy z Hanią nie mieliśmy ślubu. Potem, że jestem zimnym draniem, bo wykorzystałem naiwną tancerkę. A w czasie jej porodu piłem i nie chciałem potem z nią zamieszkać. Ania w wywiadzie z tobą powiedziała, że wpadłem do szpitala w drodze na imprezę i stąd się to wzięło. Owszem, jechałem na imprezę, ale do pracy, bo ją prowadziłem.

– Od początku zamierzaliście być razem?

Piotr Gąsowski: I co ja mam odpowiedzieć? Nie znoszę deklaracji, sama wiesz, że setki osób, z którymi przeprowadzałaś wywiady, porozstawało się, mimo że publicznie wyspowiadali się ze swojej miłości.

– Nie setki, ale ułamek procentu, kiedyś to policzyłam.

Piotr Gąsowski: No dobra, ale ten ułamek, te dwie połówki pomarańczy po kilku latach już były z innymi połówkami. Ja tak nie chcę.

– Piotrze, przyznaj jednak, że bardzo bałeś się utracić tą swoją samotność. Bałeś się miłości.

Piotr Gąsowski: Nie będę kluczył. Bałem się. Nie planowałem jej w ogóle. Jeśli chodzi o uczucia, nie robiłem nigdy żadnych planów. Że z tą kobietą będę miesiąc, a z tamtą – rok. Poza tym nie miałem potwierdzenia uczuć od drugiej strony. Już wtedy to na pewno nie warto się wyrywać z jakimiś publicznymi oświadczynami.

– Nie miałeś potwierdzenia?

Piotr Gąsowski: Skąd. Anka to twardzielka. Nie powtarza na okrągło: „Kochanie, najdroższy, kocham cię”. Prawdę mówiąc ja pierwszy to powiedziałem. Po zakończeniu naszego konkursowego foxtrota, który nam nie wyszedł, wyszeptałem jej to do ucha.

– Słabo znasz kobiety. Myślę, że Ania bardziej od Ciebie bała się zranienia.

Piotr Gąsowski: Jak zwał, tak zwał. W każdym razie nie przyznajemy się do uczuć, bojąc się kosza. Badamy się. U nas działo się to stopniowo, półtora miesiąca, może dwa. Wtedy już byłem pewien, że się zakochałem. Ale jeszcze nie chciałem tego okazać.

– Bardzo emocjonująca jest ta gra na początku?

Piotr Gąsowski: Fascynująca.

– A potem ciąża i strach?

Piotr Gąsowski: Powiem ci, że spudłowałaś. Bo marzyłem, żeby mieć córkę. Bałem się godzinę, a potem poczułem się silny: ogarnę wszystko, stać mnie na drugie dziecko. Przede wszystkim uczuciowo. Tylko tak się nieszczęśliwie złożyło, że dopadła mnie dyskopatia. Jedynym moim marzeniem wtedy było, żeby nie bolało. Zostałem sprowadzony do zaspokajania najprostszych potrzeb, żeby się wysikać, zjeść coś, zmienić pozycję na łóżku. To nie była pora do zapewnień o miłości.

– I dlatego Ania czuła się sama ze swoim przyszłym macierzyństwem?

Piotr Gąsowski: Ona miała swoją ciążę, a ja swój kręgosłup. Natomiast wielokrotnie rozmawiałem z nią o tym, jak oboje postrzegamy rzeczywistość i że nasze różne punkty widzenia to kolory życia. Mnie się wydaje, że żadnej kobiecie nie okazałem tyle uczuć, ale jej ciągle było za mało. Zacząłem się nawet zastanawiać: co z tobą, chłopie, nie tak? Ja ją głaszczę, a ona ma żal.

– Miała prawo się tak czuć – kobiety w ciąży są nadwrażliwe.

Piotr Gąsowski: Pamiętaj jednak, że Ania jest bardzo silną osobą. Ona nie pęka. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Jest typem aktywistki, działa. Odbije się od ściany i znowu działa. Przecież widzę, jak wychowuje naszą córkę. Idzie z nią na próbę, leci z dwumiesięcznym dzieckiem do Hiszpanii, z czteromiesięcznym do Londynu. Jest niezwykle zaradna. A gdy ktoś ją wkurzy, to nie ma zmiłuj. Ania jest albo przytulacka albo idzie na zderzenie czołowe.

– Jak Ty to znosisz? Nie masz urazu na tle zderzeń?

Piotr Gąsowski: Jestem już starszy, mądrzejszy. Trochę uczę ją dyplomacji. I nie wyobrażam sobie, jak by to było, gdybym Ani nie spotkał.

– I jest Julka, która już wypowiada pierwsze słowa.

Piotr Gąsowski: Moja miłość do Julki, do dzieci, jest miłością zwierzęcą. Zrobię dla nich wszystko. I zabiję każdego, kto zechce je skrzywdzić. Jestem rodzicem zakręconym. Czasem myślę, że za dużo Kubie pozwalam. Ale jest taki kochany.

– Gdyby Kuba nie zaakceptował Ani, nie byłbyś z nią?

Piotr Gąsowski: Byłoby mi bardzo ciężko. Ale nie brałem pod uwagę tej opcji, znając mojego syna. Zaakceptował ją bardzo szybko. Kuba otoczony jest ze wszystkich stron miłością i sam ją daje. Wzruszam się, gdy widzę, jak się zwierza Ani i jak Ania go kocha. A to bardzo trudne kochać nie swoje dziecko, wiem z autopsji. Najpiękniejsza jednak w tym wszystkim jest miłość Kuby do Julki, właśnie taka zwierzęca. On się nią chwali. Zupełnie nie ma w nim zazdrości. Wyjeżdżamy często razem, we czworo. Nie mogło ułożyć się lepiej.

– Hanka z Ania też się lubią?

Piotr Gąsowski: Tak, to bardzo ważne, że się polubiły. A moja była teściowa – Danusia, mama Hani, robi dla Julki szaliczek na drutach, różowy. Dzwoni do nas: „Czy mogę zobaczyć małą, jak się rozwija?” Ależ proszę bardzo.

– Najważniejsze jednak jest to, co istnieje między Wami – Anią i Tobą?

Piotr Gąsowski: Tak. Ja Anię bardzo szanuję, podziwiam. Za pasję. Nie mógł-bym być z kimś bez pasji. Ona mnie tą pasją zaraziła zaraz, jak się poznaliśmy. Jej miłość do tańca jest równa mojej miłości do aktorstwa. To nas zbliża. Rozmawiamy tym samym językiem, mimo że jesteśmy z różnych bajek i ja mam o 14 lat więcej.

– Komedia romantyczna po prostu?

Piotr Gąsowski: Nie do końca. Są i spięcia. Wiem, że Anię czasem denerwuje moje przekonanie o słuszności tego, co mówię. Muszę być chyba bardzo wkurzającym facetem?

– Przy czym się tak upierasz?

Piotr Gąsowski: Drobiazgi. Ale tych konfliktów między nami nie ma dużo. Żyjemy intensywnie, spotykamy się wieczorem i gadamy. Jeśli ja mam do niej pretensje, to o to, że za rzadko do mnie dzwoni w ciągu dnia. Chciałbym, żeby czasem się odezwała, nie z jakąś sprawą do załatwienia, tylko tak zwyczajnie: co słychać, jak się czujesz. Z drugiej strony jest mądrą kobietą, akceptuje moje wybory. Nie chce rządzić moim życiem. Nie chce, żebym je zmienił.

– Chcesz, żeby dzieliła z Tobą to, co jest dla Ciebie ważne?

Piotr Gąsowski: Tak, łatwiej wtedy mnie zrozumie. Bardzo się przy niej uspokoiłem. Kiedyś wychodziłem gdzieś, nosiło mnie. Teraz nie mam takiej potrzeby.

– I wreszcie wprowadziłeś kobietę do swojego królestwa?

Piotr Gąsowski: Pierwszy raz. Akurat tak się złożyło, że na krótko przed urodzeniem się Julki odebrałem klucze od nowego mieszkania. Ania jednak nie czuje się tam u siebie. To mieszkanie zaprojektowane dla kawalera, żadnych ścian, całe przeszklone. Na pewno będziemy szukać innego. Ania też musi mieć swój kącik. Szczególnie, gdy jest małe dziecko.

– Koledzy pewnie Ci zazdroszczą tego wyciszenia i takiej kobiety.

Piotr Gąsowski: Nie wiem, może. Ania jest bardzo lubiana, mimo że czasem ma obawy, że nie pasuje do mojego środowiska. Może z powodu studiów, których nie skończyła, bo nie miała kiedy?

– Ale tego się nie czuje. Już dawno chciałam Ci pogratulować wyboru. Czujesz, że zagrałeś i masz bingo?

Piotr Gąsowski: Czuję. Chociaż tego, co się zdarzyło, nie chciałbym porównywać do gry hazardowej. A poza tym mimo mojego trudnego charakteru, jakoś sobie chyba na to zasłużyłem. Ale mnie pociągnęłaś za język, a ja, durny, wyspowiadałem ci się. Ech, te kobiety...

Reklama

Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek/PHOTO-SHOP.PL
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka stylisty Karolina Gruszecka
Scenografia Marek Piotrowski
Makijaż Wilson
Fryzury Kacper Rączkowski/D’VISION ART, Łukasz Pycior/D’VISION ART
Produkcja sesji Ewa Kwiatkowska, Elżbieta Czaja

Reklama
Reklama
Reklama