Reklama

Coraz częściej rodzimi artyści szukają brzmień za granicą. Żeby słuchacz był zadowolony z efektów najczęściej udają się do Stanów Zjednoczonych, kolebki przebojów. Nie wszystkich jednak na to stać. Na taką przyjemność mógł pozwolić sobie Andrzej Piaseczny. Piosenkarz nad swoją ostatnią płytą "To co dobre" pracował w Hudson, a nad produkcją albumu czuwał Henry Hirsch, ojciec sukcesu Lenny'ego Kravitza. Piaseczny nie wiedział jednak o tym z kim przyszło mu współpracować. W wywiadzie dla "Tom'kultury Empik" gwiazdor wyznaje:

Reklama

- Szukaliśmy studia, w którym moglibyśmy nagrać płytę w pełni analogowo. Podjęliśmy decyzję, wybraliśmy trzy numery do nagrania [w Stanach Zjednoczonych] i... w środku nocy dzwoni menadżerka: "Słuchaj, pamiętasz to studio? Wiesz, kto jest jego właścicielem i będzie robił nam dźwięk?" "A skąd mam wiedzieć?" - odpowiadam. "Henry Hirsch, człowiek który wyprodukował większość płyt Lenny'ego Kravitza!". No i już nie usnąłem...

Profesjonalizm w pracy Andrzeja opłacił się. Nie dość, że nagrał dobrą płytę to jeszcze u boku najlepszych. Gratulacje.

Płytę Andrzeja Piasecznego "To co dobre" kupisz już za 37,99 złotych tylko na hitsalonik.

Reklama

chimera

Reklama
Reklama
Reklama