Reklama

Wczoraj wieczorem świat obiegła tragiczna wiadomość o śmierci Philipa Seymoura Hoffmana, jednego z najbardziej utalentowanych aktorów swojego pokolenia. 46-latka znaleziono martwego w jego mieszkaniu w Nowym Jorku, a przyczyną śmierci było przedawkowanie narkotyków. Przypomnijmy: Nie żyje Philip Seymour Hoffman

Reklama

Hoffman od lat zmagał się z uzależnieniem od heroiny. Był moment, w którym wydawało się, że uporał się z nim na dobre, ale kilka lat temu wrócił do narkotyków. O jego problemie wiedzieli znajomi i rodzina, nikt jednak nie był w stanie mu pomóc. Czy jego ostatnie dni zapowiadały tragedię? Według relacji serwisu "E!", kilka dni przed śmiercią Philip był widziany w jednej z nowojorskich restauracji na kolacji z przyjaciółmi. Wcześniej gościł w Los Angeles, gdzie bawił się na imprezie towarzyszącej rozdaniu Złotych Globów. Według relacji świadków, gwiazdor był w doskonałej formie i absolutnie nic nie zapowiadało tak smutnego finału.

Praktycznie nie pił alkoholu. Wyglądał świetnie i przede wszystkim zdrowo - zdradza źródło amerykańskiego portalu.

Jeszcze w maju zeszłego roku Hoffman brał udział w terapii, która miała pomóc mu pokonać uzależnienie od heroiny, ale niestety nie zakończyła się ona sukcesem. Wczoraj zaleziono jego ciało w domu z wbitą w rękę strzykawką.

Zobacz: Ujawniono szokujące wyniki autopsji Paula Walkera

Reklama

Tak wyglądał pogrzeb Paula Walkera:

Reklama
Reklama
Reklama