Viki Gabor w swoim sklepie internetowym sprzedawała maseczki. Pomysł ten nie wszystkim przypadł do gustu, szczególnie teraz, kiedy w dobie koronawirusa, maseczki ochronne są rozpaczliwie deficytowym produktem, jeżeli chodzi o walkę z rozprzestrzeniającym się wirusem. Manager gwiazdy skomentował aferę, która rozpętała się w sieci. Co powiedział?

Reklama

Zobacz także: Oficjalnie: Eurowizja Junior ponownie odbędzie się w Polsce!

Viki Gabor sprzedaje maseczki ze swoim logo

W poniedziałek Viki Gabor zareklamowała na swoim Instagramie nowy gadżet, który można nabyć w jej sklepie internetowym. Była to maseczka z jej własnym logo i kosztowała 30 zł.

Manager zwyciężczyni Eurowizji Junior poinformował, że maseczki nie są nowością i dostępne były już długo przed pandemią oraz, co najważniejsze, nie są elementem ochronnym a jedynie modowym dodatkiem:

Maseczki z logo Viki Gabor pojawiły się w jej sklepie internetowym na długo przed pandemią, bo na początku tego roku, podobnie jak i inne modowe gadżety typu plecaki czy bluzy. Gadżet ten nie jest maseczką antywirusową, nie chroni przed żadnymi wirusami, jest jedynie zwykłym modowym gadżetem fanowskim i nigdzie nie informujemy o tym, iż maseczka ta jest w jakikolwiek sposób zabezpieczeniem antywirusowym - powiedział w rozmowie z Pudelkiem manager wokalistki

Maseczki zniknęły jednak z fanowskiego asortymentu, w jaki można się zaopatrzyć.

Zobacz także

Zobacz także: To tym Viki Gabor zachwyciła Kayah! Czy to jest jej przepis na sukces?

Czy gadżety dla fanów Viki Gabor faktycznie były kiepskim posunięciem?

Instagram

Nastolatka z pewnością nie miała złych zamiarów. Viki pomimo młodego wieku stara się zwracać uwagę swoich fanów na życiowe wartości takie jak siła kobiet - w piosence "Ramię w ramie" w duecie z Kayah. Młoda wokalistka nie tylko mówi, ale również robi, niedawno przeznaczyła dochód z eurowizyjnego singla na walkę z zanieczyszczeniem środowiska.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama