Reklama

Ollie Olsen, wybitny australijski muzyk i producent, zmarł w wieku 66 lat po długiej walce z rzadką chorobą – zanikiem wieloukładowym. Olsen był jednym z najważniejszych przedstawicieli sceny muzyki post-punk i elektronicznej, a jego wpływ na australijską muzykę eksperymentalną pozostaje nieoceniony.

Reklama

Nie żyje Ollie Olsen

Ollie Olsen urodził się w 1958 roku w Melbourne i już w latach 70. zaczynał eksperymentować z dźwiękiem. Był kluczową postacią australijskiej sceny post-punkowej i elektronicznej, wprowadzając nowatorskie techniki dźwiękowe i łącząc je z industrialnym brzmieniem. Swoją muzyczną podróż rozpoczął od zespołów takich jak Whirlywirld, które szybko zyskały popularność w kręgach alternatywnych.

Jednym z największych osiągnięć Olsen była praca nad projektem Max Q, który stworzył razem z Michaelem Hutchencem, wokalistą INXS. Max Q, założony w 1989 roku, łączył industrialny, elektroniczny dźwięk z awangardowym wokalem Hutchence’a, tworząc niepowtarzalną mieszankę. Mimo że projekt istniał krótko, pozostawił głęboki ślad na australijskiej scenie muzycznej.

Olsen był także producentem muzycznym i komponował ścieżki dźwiękowe do wielu australijskich filmów i programów telewizyjnych. Jego zdolność do przekształcania dźwięków sprawiała, że jego twórczość wyróżniała się unikalnym stylem, który wyprzedzał swoje czasy.

Max Q było projektem, który przyniósł Olsenie międzynarodowe uznanie. Współpraca z Michaelem Hutchencem okazała się owocna zarówno artystycznie, jak i komercyjnie. Album Max Q został wydany w 1989 roku i stanowił syntezę dźwięków post-punkowych, elektronicznych i industrialnych. Krytycy chwalili album za innowacyjność i odwagę w eksperymentowaniu z muzyką, jednak projekt nie odniósł dużego sukcesu komercyjnego.

Mimo to Olsen nie zrezygnował z pracy nad dźwiękiem i kontynuował działalność jako producent, współpracując z innymi artystami oraz tworząc własne projekty.

W 2019 roku Ollie Olsen został zdiagnozowany z zanikiem wieloukładowym (MSA), rzadką i postępującą chorobą neurologiczną. Od tego czasu walczył z pogarszającym się stanem zdrowia, co stopniowo zmusiło go do wycofania się z aktywnej działalności artystycznej. W październiku 2024 roku zmarł w wieku 66 lat, zostawiając po sobie ogromny dorobek artystyczny.

Jego śmierć odbiła się szerokim echem w środowisku muzycznym. Artyści i fani z całego świata oddają mu hołd za jego wkład w rozwój muzyki eksperymentalnej oraz za jego unikalną wizję dźwięku. Muzyk "zmarł spokojnie we śnie" w szpitalu Royal Melbourne "z żoną Jayne u boku".

Ollie walczył długo i ciężko niczym Wiking z zanikiem wieloukładowym od 2019 r., kiedy po raz pierwszy zaczął mieć objawy choroby… Prosimy o prywatność w tym trudnym czasie
– czytamy w oświadczeniu, które pojawiło się w mediach społecznościowych.

Ollie Olsen był pionierem w dziedzinie muzyki elektronicznej w Australii. Jego odważne podejście do dźwięku oraz umiejętność łączenia różnych gatunków sprawiły, że jego twórczość wywarła wpływ na wiele pokoleń muzyków. Jego projekty, zarówno solowe, jak i zespołowe, stały się inspiracją dla artystów na całym świecie, a jego muzyczne dziedzictwo pozostanie żywe na długo po jego śmierci.

Zanik wieloukładowy zakończył życie jednego z najbardziej innowacyjnych artystów w historii australijskiej muzyki. Jednak jego twórczość i duch eksperymentowania z dźwiękiem będą kontynuowane przez tych, których inspirował.

Reklama

Zobacz także: Nie żyje znany biznesmen. Jego ciało znaleziono w hotelu

Nie żyje Kipyegon Bett
unsplash
Reklama
Reklama
Reklama