Minge tłumaczy wpadkę z "fenk, fenk"
"W Nowym Jorku przeżywałam ogromną euforię i egzaltację". Nadal to rozpamiętuje...
Wpadka Ewy Minge po pokazie w Nowym Jorku w ubiegłym roku to już klasyk. Jej niesforne wypowiedzi po angielsku rozbawiły wielu Polaków. Przypomnijmy, że mając u swojego boku tłumacza, projektantka zdecydowała się sama odpowiadać na pytania dziennikarza. Efekt był kompromitujący. Z czasem Minge próbowała udowodnić, że ma dystans do tej całej sytuacji. Nawet zapewniła, że na rynek wypuści kolekcję o nazwie "fenk, fenk". Ale na zapewnieniach się skończyło.
Podczas wieczoru z "Dzień Dobry TVN" Ewa skomentowała raz jeszcze swoją wpadkę:
- Ja nie jestem takim debilem, który nie umie korzystać z języka, który dopiero teraz staje się mi bliższym językiem, ponieważ się go ambitnie uczę. Jakby trzeba pamiętać, że ludzie to nie są maszyny. W Nowym Jorku ja przeżywałam ogromną euforię i egzaltację, że oto pierwszy raz pokazałam swoją kolekcję w Nowym Jorku, że nikt się nie zabił. Dzięki takim wpadkom dajemy ludziom przyzwolenie na to, żeby się pokazywali. Tylko ten kto nie robi nic nie popełnia błędów - powiedziała w rozmowie z TVN.
Przyznajcie się, kto z was dzięki "faux pas" Ewy Minge wyszedł z ukrycia? :)
chimera