Reklama

Katarzyna Grochola prawie wygrywa „Taniec z gwiazdami”. Kuba zaprasza ją do programu. Chwali, że nogi, owszem, ma świetne, ale jego podnieca jej mózg. Wstaje, udaje, że trzyma w rękach szklany słój z mózgiem pisarki... i kopuluje z nim. Taki jest Kuba. Bombardier szklanego ekranu. „Nie obniżaj poziomu”, prosi Grochola. Ale nie wygląda na obrażoną. „Wybaczam mu jego dowcipy na poziomie członka”, śmieje się, gdy dzwonię do niej. Akurat jedzie do Wrocławia na promocję swojej autobiograficznej książki. „Dobry, wrażliwy chłopiec”, ocenia. „Moja grupa krwi”.

Reklama

Dzwonię do „wrażliwego chłopca”. „Nie, nie, nie!”, słyszę. Facet, który uwielbia wyciągać ludzi na łóżkowe zwierzenia, sam broni prywatności pazurami. Czego się boi? Dzwonię do jego przyjaciela. Drugiego grzecznego chłopca, Tomka Kammela. „Oczywiście”, słyszę. „Proszę zadzwonić za 15 minut”. Po kwadransie: „Przykro mi, Kuba nie chce, żebym o nim opowiadał”. Wojewódzki wznosi wokół siebie mur. Agnieszka Chylińska (jurorka w „Mam talent”): „O Kubie raczej nie”, Michał Figurski (od lat w duecie radiowym): „Nie opowiadamy o sobie”, Anna Cieślak (razem grają w sztuce Woody’ego Allena „Zagraj to jeszcze raz, Sam”): „Chętnie, ale Kuba prosił... ”.

Seks z owcą
Odwiedzam showmana w jego królestwie. Siedzę z setką licealistów w hali TVN. Gdy pojawia się prowadzący, wszyscy wrzeszczą. Kuba w T-shircie i trampkach podkręca publikę. Za moment z tunelu siatki wyjdzie, „klikając”, Borys Szyc. Obaj strzelają dowcipami. Śmiech nie milknie. Kuba chce wydobyć z gościa, że dużo pije. Przy okazji zdradza, że wspólnie imprezują. „Tylko raz byliśmy trzeźwi, pamiętasz?”, prowokuje. „Na posterunku!”. No tak, Szyc stracił prawo jazdy za alkohol, a Kuba zdewastował czyjś samochód. Potem jest jeszcze weselej, padają dowcipy o uprawiania seksu z owcą. To patent na popularność programu. „Wokół planety seksu krążą wszystkie inne”, przyznaje gwiazda talk-show. Wie, co mówi. Prowadzi swój program od ośmiu lat. I wciąż na topie. „Poruszające, że Kuba utrzymuje swój program tak długo”, komentuje Piotr Najsztub. „Wie, że ławka z gwiazdami w Polsce jest bardzo krótka, dlatego show oparł na sobie samym”. Jego lot ku sławie zaczyna się od „Idola” w 2002 roku. Program miał lansować wokalistów, a na prawdziwe gwiazdy kreuje jurorów. Najmocniej w górę wystrzelił Kuba. Challenger prowokacji. „Obrzygałeś mnie swoją interpretacją!”, woła do kandydata na idola. Jest bez litości. Uwielbia judzić. Dlatego dziś w swoim programie z lubością wspomina chłopaka, który opluł mu samochód. To jego misja. Wytrącanie ludzi z myślowych schematów. Walka z kołtuństwem, hipokryzją i nadymaniem się gwiazd polskiego „szołbizu”. Aż do znużenia „bawi” aluzjami do swojego i swoich gości domniemanego homoseksualizmu. „Kocham być profanem”, powtarza. Dumnie obnosi tytuł „najbardziej znienawidzonego” w rankingu tygodnika „Wprost”. Polsat dostaje 500 tysięcy złotych kary za jego program z Kazimierą Szczuką, w którym naigrawali się z niepełnosprawnej. Kocha skrajności. Zaprosi króla disco polo i z premierem Tuskiem przybije piątkę.

Zimna ręka
Słynne warszawskie liceum imienia Tadeusza Czackiego. Kuba spędził tu sześć lat. „Wojewódzki?”, Jolanta Małecka-Mandrewicz, jego była wychowawczyni, zaciąga się papierosem. „Samotnik. Nieśmiały”. Powtarzał klasę, trzymał się z boku. Nie pyskował, ale wagarował. Dlatego wciąż trafiał na dywanik do dyrektora. „Często przychodziła jego matka”, mówi Małecka-Mandrewicz. „Wysoka, elegancka kobieta w białym kożuszku. Razem zastanawiałyśmy się, jak go wyciągnąć za uszy”. Bardziej niż nauka interesowały go bębny. Ojciec kupuje mu perkusję z NRD. Kuba wkłada spodnie od garnituru, białą koszulę i udaje Ringo Starra. W białej koszuli chodzi też do szkoły. „Był zamknięty, małomówny”, dodaje wychowawczyni. „Rękę mu podałam – miał zimną i wilgotną. Znerwicowany”. Nagle trafia do mnie, że Kuba nie jest Robocopem. Pod maską bezwzględnej maszyny ironii bije ludzkie serce. Oglądam „Rockandrollera”, jego program muzyczny z lat 90. Widzę szczupłego, spokojnego chłopca w wielkich okularach, noga skromnie założona na nogę. Jest wprost ugrzeczniony. Inny Kuba. Prawdziwy? Może rację ma Katarzyna Grochola? W czasie programu łapie go za rękę i prosi, żeby porozmawiali normalnie. Najwyżej to wytnie. „Dłoń mu drżała”, wspomina pisarka. „Wtedy zobaczyłam w nim człowieka”.

Klasztor Bonifratrów na warszawskim Muranowie. Z drabiny schodzi Witek Grądkowski, konserwator sztuki. Właśnie pokrywa złotem ramy obrazów. Z Kubą siedzieli krótko w jednej ławce. On inaczej pamięta showmana: „Spadł do nas w III b. Dowcipniś. Zawsze miał
szybkie riposty. Dlatego lekcje z nim były wesołe”. Na szkolnym korytarzu wyróżniali się Wojewódzki i Małgorzata Walewska, dziś światowej klasy mezzosopranistka. Oboje byli... głośni! „Nic nie zapowiadało, że Kuba zrobi taką karierę”, zastanawia się kolega z ławki. Rok temu wysłał Wojewódzkiemu SMS-a z zaproszeniem na klasowy zjazd. Nie dostał odpowiedzi. Ale Kuba pojawił się w szkole. I szybko uciekł. „Przeraziła mnie ta klasa. Ludzie przeorani życiem. Fizycznie i psychicznie. Mają córki w wieku moich narzeczonych”, opowiadał w „Twoim Stylu”. „Co chwila miał nową dziewczynę”, wspomina Grądkowski. „Podobały nam się te same. Ale to jemu się udawało”.

A co o miłości gwiazdy powiedzą gwiazdy? W roli astrolożki Manuela Gretkowska. Napisała: „Miłość po polsku”, stawia też horoskopy. Na ekranie laptopa układ planet Kuby. „Pełna sprzeczności podwójna natura”, ocenia pisarka, „Zodiakalny, władczy Lew, drugą stroną jego osobowości jest krytyczna, upierdliwa Panna. Pędzi od euforii do melancholii”. Słyszę, że od kobiet wymaga niemożliwego, chce, żeby zmieniały nastroje tak szybko jak on. Dlatego prędko męczy się w ich towarzystwie. Chce różnorodności. To prawda, gdy zakochał się w Ani Musze, dzielił się ze światem swoją radością: „Wszystko, co z nią odczuwam, jest jak CNN News – ciągle coś nowego”. To wyglądało na wielką miłość. Poznają się na castingu do „Idola”. „Jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Ona budzi we mnie same dobre i ciepłe uczucia. Kocham ją i jestem jej wierny”, zapewnia na łamach „Pani”. Ale życie to nie telewizja. To też nuda, trud i zmarszczki pod oczami. Kuba udaje, że jego to nie dotyczy. „Jestem za stabilizacją kobiet. Ale nie u mego boku”, kpi.

Media łączą go z wieloma kobietami. Ostatnio głośno było o jego związku z Natalią Lesz. Młoda piosenkarka zarzeka się, że to tylko przyjaźń, ale w ostatnim programie żachnęła się, gdy powiedział, że kogoś ma. „Sam się z siebie śmieje, że wyrywa małolaty”, mówi osoba z TVN. „Ale tak naprawdę jest skryty. Mało kogo dopuszcza do swego świata”. Prowadzi swobodne życie nastolatka, choć skończył 46 lat. „Jestem kobieciarzem. Podobają mi się prawie wszystkie kobiety”, wyjawia swoje credo w „Twoim Stylu”. Nie można go uchwycić. Ciągle się wymyka. Choć czasami spada mu maska. „Największe nieszczęście to samotność. Jest gorsza niż śmierć”, mówi. „Jego istotą jest związek”, Manuela zaskakuje mnie astrologiczną diagnozą. „Junona i Ceres w pierwszym domu świadczą, że udomowiony związek jest dla niego bardzo ważny”.

„Moja córka Sonia jest zachwycona Kubą”, opowiada Odeta Moro-Figurska, kobieta, której mąż od lat tworzy z Wojewódzkim radiową parę. „Strasznie się cieszy, gdy może iść z tatą do radia. Kuba opowiada jej niesamowite historie. Albo maluje obrazki”. Wyobrażacie sobie? Może jednak nie jest przybyszem z Syriusza? W „Elle” powiedział: „Byłem z kobietą, która miała córkę. Długo się z małą oswajaliśmy. Kiedyś na ulicy chwyciła mnie za rękę. Żadna kobieta w moim życiu nigdy nie wywołała we mnie takiej dumy, poczucia godności i spełnienia jak ta sześciolatka”.

Strategia narcyza
Co kryje Kuba? Może zawodowy znawca dusz rozjaśni mgłę. Piotr Pietucha, pisarz i psychoterapeuta, zastrzega, że nie zna Wojewódzkiego osobiście: „Powiedziałbym, że zdradza objawy osobnika o narcystycznej strategii obronnej. Jest to osoba mocno skoncentrowana na sobie, głównie w celu wytworzenia fałszywego, fasadowego »ja« – pięknego obrazu samego siebie. Stąd ciągłe, niemal przymusowe »pucowanie fasady« – wzbudzanie podziwu (inteligencją, erudycją, zarobkami i znajomościami), euforia związana z sukcesami, podbojami i popularnością. Towarzyszy temu skrzętne ukrywanie wad czy wstydliwych stron – prawdziwego wieku, niepowodzeń w związkach, napadów agresji czy agresywnej furii. Nie chodzi o to, aby oszukać innych, ale żeby nabrać samego siebie. Najważniejsze, aby dobrze wyglądać i dobrze myśleć o sobie, a nie by się autentycznie dobrze czuć. Błyskotliwa inteligencja Jakuba, niestety, może mu pomagać w utrzymaniu maski. »Tak, wiem, jestem narcyzem, ale jestem nadal wspaniały!«. To daje iluzję kontroli, wpycha w jeszcze większy samozachwyt.

A pod warstwą masek może się ukrywać kruchy, delikatny chłopiec. Zagubiony, przerażony brakiem prawdy o sobie”.

Hiszpania, 10 lat temu. Morzem Śródziemnym pruje motorówka. Na linie Wojewódzki. Do ramion ma przypięty spadochron, więc leci jak ptak. Uwielbia adrenalinę. Nagle lina odczepia się od motorówki. Spada w dół. Strach. Udaje mu się wylądować na plaży. Ta przygoda go nakręca. Postanawia skoczyć z samolotu. I robi to. W tandemie z instruktorem. W Egipcie uczy się nurkować. Anię zaraża miłością do rajdów off-road. To zwariowane pościgi wozami terenowymi po bezdrożach. Życie traktuje jak talerz z pikantnymi przystawkami. Chce spróbować wszystkich. Ma prawie 47 lat, ale ani myśli dorosnąć. „Dojrzałość kojarzy mi się z utratą dystansu do siebie i świata. Nie mam kwalifikacji na bycie dorosłym”, tłumaczy. Ale to, że jest Piotrusiem Panem z piątym krzyżykiem na karku, nie znaczy, że brak mu odpowiedzialności czy pracowitości.

Naczelny z Pewexu
„Jest perfekcjonistą”, uważa Michał Żebrowski, który zatrudnił go w swoim teatrze. „Przez dwa miesiące prób nie spóźnił się ani sekundy. Zawsze przygotowany”. „Megarzeczowy”, słyszę w TVN. „Doskonale potrafi negocjować stawki”. Kuba pracowitość wynosi z domu. Swój życiowy „szoł” rozpoczyna 2 sierpnia 1963 roku. Gdy ma sześć miesięcy, jego ojciec, Bogusław, przenosi się z całą rodziną z Koszalina do Warszawy. W stolicy jest prokuratorem. Kuba dorasta w ciepłym, normalnym domu. Matka, Maria, prawdopodobnie nie chodzi do pracy. Mieszkają w dobrej dzielnicy. Starszy brat kilkanaście lat spędza za granicą, więc Kuba rośnie na jedynaka. Niczego mu nie brak. Ale lubi dorobić. Na przykład sprzątając cmentarze. Gdy zdaje na studia po sześcioletniej licealnej odysei, uszczęśliwiony ojciec kupuje mu samochód. Studia dziennikarskie nudzą Wojewódzkiego, od razu chce pracować. W wywiadach przyznaje, że ich nie skończył. Paweł Dunin-Wąsowicz, kolega ze studiów, wydaje pisemko „Bagno”. W 1989 roku ogłasza w nim konkurs na najbardziej eleganckiego kolegę. Studentki wybierają Kubę. „Ubierał się bez ekstrawagancji”, wspomina Dunin-Wąsowicz. „Miał styl jakby z Pewexu”. Na zdjęciu z tamtego czasu Wojewódzki ma włos zmierzwiony, dżinsy, koszulę w paski. I okulary wielkości rowerowych kół. Taka moda. Wiąże się z Trójką. Sprzedaje samochód i ze wspólnikiem zakłada pismo o młodzieżowej muzyce „Brum”. Jest naczelnym. „Dzikie, pionierskie czasy”, wspomina pracę z Wojewódzkim Rafał Księżyk, dziś zastępca Marcina Mellera w „Playboyu”. „Kuba był bardzo wyluzowanym redaktorem naczelnym, dawał dużo swobody dziennikarzom. Nigdy nie tracił dobrego humoru. Już wtedy lubił dobre samochody”. Jego dopełnieniem w tamtych czasach jest Tomasz Dąbrowski. Prawnik zorganizowany jak oddział komandosów. Razem pracują do dziś. Dąbrowski produkuje program „Kuba Wojewódzki”. W czasach „Brumu” zakładają wytwórnię płytową Pałac Kultury Records. Kuba robi to specjalnie dla swego kolegi Piotra Banacha. Banach z Kasią Nosowską tworzy supergrupę Hey. A potem odechciewa mu się show-biznesu. Ma alergię na duże wytwórnie. „OK, nie chcesz dużych, nagraj u mnie”. Kuba zostaje producentem. „Prowadziliśmy filozoficzne rozmowy o sensie życia”, wspomina Banach. „Różniliśmy się kompletnie. Ja idealista, posthipis. On zawsze twardo na ziemi, do bólu pragmatyczny. Pytam go: »Kuba, a co po śmierci?«. A on: »Nic. Zgaśnie światło. Koniec«. Wpadał do mnie na herbatę. Nigdy nie widziałem, żeby nadużywał”. Gdy koniunktura się kończy, „Brum” upada. Ale Wojewódzki jest krok do przodu. W telewizji. Prowadzi programy, kręci teledyski. Zbliża się do czterdziestki, ale wciąż mieszka z rodzicami.

Zagraj to sam
Na parkingu wytwórni TVN stoi czerwone ferrari. Wokół gumowe słupki, żeby ktoś – broń Boże – nie porysował, parkując. Samochody to jego fioł. Zmienia je jak kobiety. Kocha się w drogich, sportowych markach. Porsche, ferrari. Na co dzień używa BMW x6. Wciąż gada
o swoich brykach na wizji. Umie na nie zarabiać. Za kolejne „Mam talent” – jak podaje „Super Express” – dostanie ponad 300 tysięcy. Ale telewizja to niejedyne zasobne źródełko. „Jest związany finansowo z kilkoma firmami”, słyszę od osoby z TVN. „Ma dryg, wyczuwa rynek, potrafi inwestować”. W Warszawie ma 200-metrowe mieszkanie. Drugie w Nowym Jorku – jak Woody Allen. To niejedyne, co ich łączy. Od marca gra w sztuce Allena „Zagraj to jeszcze raz, Sam”. To pomysł Michała Żebrowskiego, który w Pałacu Kultury założył swój Teatr 6. piętro. Kuba ubrany w za duże spodnie na szelkach i wełnianą czapkę bawi widzów jako znerwicowany nieudacznik. „Porwał mnie swoją rolą”, mówi Piotr Najsztub, który był na premierze. „Cały czas na scenie i nie zapomniał tekstu”.

Tony liryczne
Też daję się wciągnąć jego aktorskiej kreacji. Na koniec, gdy całuje się z żoną przyjaciela (w tej roli zjawiskowa Ania Cieślak), czuję wzruszenie. Czy wyobrażacie sobie? Terminator polskiej rozrywki doprowadza mnie do łez! Świat się kończy. Pewnie dlatego po dwóch miesiącach wahań przystał na propozycję Żebrowskiego. Żeby zdjąć maskę etatowego błazna TVN. „Zaimponowało mi, że człowiek, który od lat ocenia innych, stanął na scenie i powiedział: teraz oceńcie mnie”, mówi Żebrowski. „Kuba to człowiek, który wciąż się rozwija.

I oczekuje pozytywnej krytyki. Pochwały go nudzą. To budzi szacunek”. Daniel Olbrychski, w tym przedstawieniu wcielający się
w Humphreya Bogarta, gdy usłyszał Wojewódzkiego na pierwszej próbie, powiedział: „Kuba, zagrasz to świetnie”. I zagrał. Bilety na
500-osobową salę są wyprzedane do października.

„Żart to jego sposób na życie”, ocenia Michał Żebrowski. „Ale jeden usłyszy tylko dowcip, drugi inteligentną, przewrotną prawdę
o świecie”. Na pewno na kpinie nie chce poprzestać.

Z Janem Nowickim szykuje się do napisania książki. „Będzie to dwugłos na temat świata – starego, który chce być starcem, i młodego, który chce być młodzieniaszkiem”, zapowiada aktor. Panowie przypadli sobie do gustu. Wojewódzki odwiedził mistrza z winem i obgadali sprawę. „Postrzegam go inaczej, niż on sam się kreuje. To wrażliwy i wystraszony światem chłopak”, tłumaczy Nowicki. „Czuję do niego ogromną sympatię”. A więc można go lubić. Kiedyś sam Wojewódzki powiedział o sobie: „Jestem wrażliwy i delikatny. Tylko kto mi uwierzy?”.

Czemu nie, ja wierzę...

Reklama

Roman Praszyński

Reklama
Reklama
Reklama