Reklama

Udział Roberta Kozyry w „Mam talent” od samego początku wzbudzał wiele kontrowersji. Nowy juror zastąpił Kubę Wojewódzkiego i już na samym początku musiał się zmierzyć z niezbyt miłymi komentarzami ze strony widzów programu. Kozyrze zarzucano, że w porównaniu do swojego poprzednika przed kamerami wypada blado.
Po kilku odcinkach dziennikarz wyraźnie się rozkręcił i znalazł nić porozumienia z Agnieszką Chylińską i Małgorzatą Foremniak. Kozyra chętnie pomagał uczestnikom programu, często biorąc aktywny udział w ich pokazach.
Okazuje się, że nowy juror bardzo mocno przeżywa każdy występ, który musi później ocenić.
- To naprawdę ciężka praca fizyczna i psychiczna. Nie sądziłem, że będzie tak ciężko. Najgorzej było podczas castingów. Wracałem do hotelu i nie mogłem zasnąć. To przedziwne, bo nawet kilka tygodni później, stojąc pod prysznicem zastanawiałem się, kurczę dlaczego ta lub inna osoba nie weszła do półfinału. Myślałem, że przyjdę, siądę, ktoś wejdzie, a ja powiem, że mi się podoba lub nie, a okazuje się, że ja przezywam ich życie- wyznał w rozmowie z „Faktem” Robert Kozyra.
Kozyra przyznał również, że nigdy nie miał problemów z wystawieniem ostrej oceny profesjonalistom, którzy przychodzili do niego po radę. Jednak przy spotkaniu z amatorami walczącymi o swoją karierę, dziennikarz musiał złagodnieć i obrać zupełnie inną taktykę.
Podoba się Wam „taktyka” jaką w programie stosuje Robert Kozyra?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama