Reklama

14 października znany youtuber Budda i dziewięć innych osób zostało zatrzymanych przez CBŚP. Podejrzanym zarzuca się m.in. pranie brudnych pieniędzy oraz kierowanie i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. W ramach operacji organy zabezpieczyły majtek, którego wartość szacuje się na 140 mln zł, w tym aż 51 luksusowych samochodów. Oprócz tego zamrożono ponad 77 mln zł na kontach bankowych. Influencerowi grozi nawet 20 lat więzienia. Sąd zdecydował o zastosowaniu w przypadku jego oraz czterech innych osób środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu. Nie wszyscy wierzą w winę Kamila L.

Reklama

Po 25 latach wrócili i nagrali „protest song” dla Buddy

Po zatrzymaniu Kamila L. wiele osób nie ma wątpliwości co do winy znanego youtubera. Nie broni go nawet rodzina. Niedawno brat Buddy odciął się od aresztowanego influencera podczas publicznej dyskusji. Zasugerował, że gwiazdor sam „zrezygnował” z bliskich w imię tworzenia fałszywego wizerunku w mediach społecznościowych. Są jednak osoby, które stoją za nim murem. Jako jeden z pierwszych wypowiedział się w tym tonie raper Kubańczyk, który podkreślił, że Budda „nigdy go nie zawiódł”. Skrytykował też wydawanie wyroków w sieci.

Teraz głos w sprawie Kamila L. zabrał kolektyw Elita Kaliska. Po 25 latach grupa wróciła na scenę tylko po to, żeby pokazać solidarność z zatrzymanym youtuberem. Na platformie pojawił się materiał zatytułowany „O co tu chodzi?” z oznaczeniem #UwolnićBuddę. W utworze autorzy deklarują, że stoją „murem za Buddą”. Artyści skupili się na krytyce afer rządowych.

O co tu chodzi? Jak układa się życie, że dobrzy ludzie na dnie gdy przestępcy na szczycie. Dobry dzieciak, bogaty więc przeszkadza, w tym samym czasie okrada nas władza
słyszymy w utworze.

Kolektyw tworzy m.in. Krzysztof Gorzkiewicz, który prowadzi fundację Pomaganie Jest Trendy. Oprócz tego stworzył pod Kaliszem Aleję Gwiazd Dobroczynności. Również Budda miał się tam pojawić, by odcisnąć swoją dłoń. „Protest song” grupy pojawił się na kanale organizacji.

Budda zatrzymany

Po wniosku prokuratury Budda i jego partnerka trafili do aresztu na trzy miesiące. Warto zauważyć, że początkowo mówiło się o karze do 10 lat pozbawienia wolności w przypadku youtubera. Jednak za tzw. zbrodnię vatowską gwiazdorowi grozi nawet do 20 lat więzienia. Według śledczych Kamil L. miał fałszować faktury opiewające na kwoty, których łączna wartość przekracza 5 mln zł.

Prokuratura oskarżyła Buddę o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Dochodzenie dotyczyło m.in. loterii internetowych, z których zasłynął youtuber. Uczestnicy mogli wygrać bardzo kosztowne nagrody. Podczas loterii poprowadzonej dzień przed zatrzymaniem, Budda oferował dom w Zakopanem oraz luksusowy samochód marki Porsche.

W trakcie live’a Budda potwierdził, że kończy działalność w sieci. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez serwis Onet influencer planował wyjazd do Stanów Zjednoczonych, dlatego w poniedziałek, 14 października podjęto decyzję o zatrzymaniu Kamila L. oraz pozostałych podejrzanych.

Działalność Buddy od dłuższego czasu budziła wątpliwości wśród internautów, którzy sugerowali, że youtuber mógł ukrywać prawdziwy dochód. Zarzuty dotyczyły też luksusowych samochodów, które miały nie należeć do niego. Niedługo po zatrzymaniu pojawiły się nowe informacje ws. majątku Buddy. Według dziennikarza Jakuba Wątora Kamil L. od początku współpracował z wieloma osobami, natomiast wykreował fałszywy wizerunek, który miał udowodnić, że sam zbił fortunę dzięki ciężkiej pracy.

Reklama

Zobacz także: Ujawnił, co dzieje się z Buddą w areszcie. Szczegóły przyprawiły mnie o ciarki

Budda
Instagram@budda.7
Reklama
Reklama
Reklama