Reklama

Aktor nie może sprzedawać prywatnej historii swojego życia. Dlaczego? Bo w pracy ma do opowiedzenia zupełnie coś innego i musi być wiarygodny. Jeśli często pojawia się w plotkarskiej prasie, to wcale nie znaczy, że więcej ludzi przyjdzie na film. Wprost przeciwnie”, twierdzi Keira Knightley, najbardziej tajemnicza aktorka młodego pokolenia i... konsekwentnie odmawia odpowiadania na pytania dotyczące prywatnego życia.

Reklama

Keira Knightley milczy na temat związku z Rupertem Friendem, swoim chłopakiem od trzech lat, którego poznała na planie „Dumy i uprzedzenia”. Nie opowie nam, czy chce wziąć z nim ślub albo mieć dzieci. Chociaż nie, przepraszam. Na temat dzieci wypowiada się jasno: „Nie chcę ich mieć. Oczywiście nigdy nie mów nigdy, ale na razie dobrze mi tak, jak jest. Poza tym jestem doświadczoną matką aktorką. W filmowym życiu miałam już chyba sześcioro”, dodaje ze śmiechem. Keira Knightley nie chodzi do znanych klubów. Nie umawia się z koleżankami do kina. Chce być uważana za aktorkę, a nie celebrity, bo zgadza się z Paulem Newmanem, że pozycja celebrity oznacza dla aktora śmierć duszy. A jak tu grać bez duszy?

– Bardzo dużo pracujesz. Potrafisz kręcić nawet trzy filmy rocznie! Nie czujesz się zmęczona? Masz 23 lata, powinnaś się bawić, cieszyć życiem.
Keira Knightley:
I robię to. Od pół roku mam wolne i cieszę się tą chwilą. Bywam zmęczona. Kiedy czuję, że nic mnie nie cieszy, wiem, że muszę się na chwilę zatrzymać. Zastanowić, kim jestem, czego chcę, co mi daje radość. Potrzebuję też czasu, żeby wejść w nową rolę.

– To luksus móc tak pracować.
Keira Knightley:
Luksusem jest móc pracować w ogóle, kiedy jest się aktorką. Konkurencja jest potworna.

– Odmawiasz czasem?
Keira Knightley:
Pewnie, że tak.

– Nie boisz się, że telefon więcej nie zadzwoni?
Keira Knightley:
Nie myślę o tym. To się oczywiście może zdarzyć, ale na razie skupiam się na tym, co mam do zrobienia w danej chwili. Co będzie potem, okaże się potem.

– Media mówią o Tobie „ikona mody”.
Keira Knightley:
Naprawdę? Nic o tym nie wiem.

– Nie kokietuj. Może nie czytasz na swój temat?
Keira Knightley:
Nie czytam. Nie chcę się denerwować. O co ciekawszych rzeczach zawsze opowie mi życzliwy dziennikarz. ň propos ciuchów – nie wiem, jak mogę być ikoną mody, skoro po prostu coś na siebie wkładam każdego ranka. Przy okazji premier filmowych czy rozdań nagród ubierać pomaga mi się zaprzyjaźniony stylista. Jeśli piszą, że jestem dobrze ubrana, zawdzięczam to właśnie jemu.

– Masz słabości związane z ciuchami? Kiedyś na potęgę kupowałaś buty...
Keira Knightley:
Kiedy zarobiłam pierwsze pieniądze, bardzo podniecało mnie to, że mogę sobie kupić dużo fajnych butów. Potem mi przeszło. Już mnie to nie kręci. Nie kupiłam żadnej pary od kilku tygodni, a większość tych, które miałam, rozdałam. Teraz wolę wypożyczać buty rano, a wieczorem oddawać. Tak naprawdę nie umiem chodzić na obcasach i nie potrzebuję tego typu obuwia.

– Według „Forbesa” jesteś na drugim miejscu wśród najlepiej zarabiających aktorek. W 2007 zarobiłaś 32 miliony dolarów...
Keira Knightley:
Coś na ten temat słyszałam. Nieźle mnie to rozbawiło. Pytałam nawet agenta, czy może ja o czymś nie wiem? Może ktoś za mnie jakiś czek podpisał? Może ktoś te pieniądze za moimi plecami wydał? Nawet jestem trochę zła, bo nie widziałam ich na oczy (śmiech). Nie wiem, skąd dziennikarze biorą te sumy.

– Gdybyś rzeczywiście miała takie pieniądze, co byś z nimi zrobiła?
Keira Knightley:
Nie mam pojęcia. Trudno mi to sobie wyobrazić.

– Jest coś takiego w Twojej pracy, czego się boisz?
Keira Knightley:
Wywiadów?

– Nie wyglądasz, jakbyś się bała...
Keira Knightley:
Dobrze się maskuję.

[CMS_PAGE_BREAK]
– Zaczynałaś karierę, jak miałaś sześć lat. Ominęło cię dużo dziecięcych przyjemności. Żałujesz? A może za czymś tęsknisz?
Keira Knightley:
Chyba nie. Było kilka trudnych momentów, ale nie mogę powiedzieć, że czegoś żałuję. Bardzo trudny jest okres dojrzewania, kiedy się dorasta na oczach wszystkich. Każdy młody człowiek musi przejść etap, kiedy szuka siebie, swojej drogi. Kiedy jesteś znany, wszystko, co robisz, jest komentowane, nie masz szansy na bunt. Czytasz w gazetach, że masz trądzik i wyglądasz okropnie. I co niby można z tym zrobić? Ale z drugiej strony miałam szansę doświadczyć czegoś zupełnie niezwykłego, poznać niesamowitych ludzi.

– Kiedyś żałowałaś, że nie poszłaś na studia. Chcesz to kiedyś nadrobić?
Keira Knightley:
Sama nie wiem. Czasem wydaje mi się, że jestem niedouczona, ale z drugiej strony brak uniwersyteckiego wykształcenia dał mi niesamowitą siłę do „samoedukacji”. Mnóstwo czytam. Poza tym tak naprawdę nie wiem, co chciałabym studiować. A studiowanie dla samego studiowania to nie dla mnie.

– Nie myślałaś o tym, żeby się przeprowadzić do Los Angeles?
Keira Knightley:
Mieszkałam tam przez chwilę. Jakieś sześć miesięcy.

– I?
Keira Knightley:
Nic. OK. Lubię LA. Pogoda jest zawsze dobra.

– To nie jest miejsce dla Ciebie?
Keira Knightley:
Sama nie wiem. To świetne miejsce do pracy. Wszystko jest – reżyserzy, studia, castingi. Ale nie muszę tam mieszkać. Mogę tam pracować. Wpadać na chwilę, robić co trzeba i wracać. W Hollywood łatwo stracić poczucie normalności i uwierzyć, że jest się kimś niezwykłym.

– A tak nie jest?
Keira Knightley:
Nie. Sława i wszystko, co się z nią łączy, jest związane z odrobiną szczęścia. Z tym, że odpowiedniego dnia o odpowiedniej porze jesteś w odpowiednim miejscu, spotykasz odpowiedniego człowieka i dostajesz odpowiednią rolę. To trochę jak hazard: stawiasz wszystko na jedną kartę i czekasz – a może się uda? Szansa jedna na milion. Nigdy nie wiesz, kiedy coś zadziała. Czy cię polubią, czy marketing się spodoba, czy ludzie będą chcieli obejrzeć film. Nigdy nie wiadomo.

– Co Ci przyszło do głowy, kiedy po raz pierwszy przeczytałaś scenariusz „Księżnej”?
Keira Knightley:
Że Georgiana, tytułowa księżna, jest potwornie samotna... To historia o kobiecie, która ma wokół siebie mnóstwo ludzi, którzy ją uwielbiają i adorują, a i tak aż boli ją samotność. Stale stara się wszystkich zaspokoić, każdemu przypodobać. Jest kompletnie rozdarta między tym, co prywatne, a tym, co publiczne.

– Zupełnie jak w świecie celebrities...
Keira Knightley:
Trochę tak.

– Widzisz u Georgiany swoje cechy?
Keira Knightley:
Nie tego szukam w roli. Nie wiem, czy mam na tyle autorefleksji, żeby umieć doszukiwać się podobieństw i różnic. Ale zawsze przyjemnie jest patrzeć, ile prawdziwego świata kryje się za światem fikcji. Georgiana była mistrzynią w manipulowaniu swoim wizerunkiem. Wszystkim wydawało się, że jest zadowolona, że żyje pełnią życia, a tak naprawdę za tą maską kryła się samotność.

– Historia jej nieszczęśliwego małżeństwa przypomina historię brytyjskiej księżnej Diany. W filmie pada zdanie, że książę jest chyba jedynym człowiekiem w Anglii, który nie kocha swojej żony. To samo kiedyś mówiono o Karolu i jego żonie Dianie, królowej ludzkich serc...
Keira Knightley:
Szczerze mówiąc, nie znam historii Diany. Miałam 11 lat, kiedy zginęła w wypadku. Od dziennikarzy dowiaduję się, że istnieje podobieństwo. Nie jestem najlepszą osobą do komentowania tego.

– Wychowywałaś się w kraju, który ma fioła na punkcie monarchii. Dziewczyny szaleją za Williamem i Harrym. A ty kochałaś się w brytyjskich książętach?
Keira Knightley:
Nigdy. Nie są w moim typie.

– Czy żyjąc w blasku fleszy, czujesz się czasem samotna jak Georgiana?
Keira Knightley:
Ktoś, kto powiedziałby, że nigdy nie czuje się samotny, musi być albo kłamcą, albo głupcem. Ale wiesz co? I tak wydaje mi się, że żyję w bajce.

Reklama

Rozmawiała Anna Rączkowska

Reklama
Reklama
Reklama