Katarzyna Dowbor o córce: "Marysia jest jak dobry spowiednik"
Katarzyna Dowbor o córce: "Marysia jest jak dobry spowiednik"
1 z 7
Katarzyna Dowbor i Maria Dowbor-Baczyńska. Matka i córka. Gwiazda telewizyjna (prowadząca program "Nasz nowy dom" w Polsacie) i licealistka. Z kompletnie różnych bajek. Mają inne osobowości, inne temperamenty. Matka reaguje bardzo emocjonalnie, a Marysia jest bardzo zrównoważona, poukładana. Matka działa natychmiast, a córka zawsze radzi: "Spokojnie, najpierw przemyśl, a później się awanturuj".
"VIVIE!" o swojej niezwykłej relacji i nowym domu opowiadają w rozmowie, jakiej nie było! Przeczytaj fragmenty.
Pełny wywiad w 16. numerze "VIVY!", od czwartku na rynku.
2 z 7
Marysia jest inna niż jej rówieśnicy. Jak mówi jej mama: poważniejsza, bardziej wrażliwa, dojrzała, martwi się wszystkim i wszystkimi. Pasjonuje się filozofią - zajęła drugie miejsce w wojewódzkiej olimpiadzie tematycznej. Zamiast imprezować woli czytać. Sięga po "Dżumę” Alberta Camusa, "Proces" Kafki, cytuje Epikura i Edgara Allana Poe. Zupełnie nie jak typowa nastolatka, która lubi czasem iść do klubu, żeby się zabawić, myśli o markowych sukienkach i torebkach, lubi się malować.
Maria Dowbor-Baczyńska: Gdybym tylko miała wystarczające predyspozycje umysłowe, to chętnie czytałabym coś bardziej wymagającego niż Epikur. W klubie rzeczywiście nie byłam ani razu. Jestem dość leniwa, jeśli chodzi o dbanie o siebie. Kiedyś umalowała mnie koleżanka, niedawno mama i za każdym razem zmywanie tego wydawało mi się tak żmudne i długie, że dla mnie to strata czasu (śmiech).
Czy Katarzyna była podobna do Marysi w jej wieku?
Katarzyna Dowbor: Miałam podobną figurę, dziś to już tylko wspomnienie. Marysia jest o centymetr ode mnie wyższa. Też nigdy się nie malowałam. Byłam taka, jak mnie Pan Bóg stworzył (śmiech). Pierwszy raz pomalowali mnie w telewizji. Powiedzieli, że powinnam sobie przyciemniać rzęsy, bo mam rude i nie widać oka. Charakteryzatorki uczyły mnie, jak trzymać pędzel.
Czy była tak poważną dziewczyną jak córka?
Katarzyna Dowbor: Byłam bardzo żywa i wesoła, buntowałam się, a Marysia w ogóle nie miała okresu buntu.
3 z 7
Katarzyna kocha radio, ale to telewizja jest jej najważniejszą miłością. Marysia już poznała kulisy telewizyjnej kuchni, gdy raz była na planie programu "Nasz nowy dom". Czy telewizja jej nie zainteresowała?
Katarzyna Dowbor: Zupełnie nie, miała dobre filozoficzne książki. Ekipa się śmiała, że Maryśka tylko w książkach, jeden z operatorów rzucił: „Marysia, wzięłabyś się za jakąś porządną robotę, weszła w gry komputerowe” (śmiech).
4 z 7
Co najbardziej lubią razem robić?
Maria Dowbor–Baczyńska: Po prostu być ze sobą - rozmawiać, gotować, wyjeżdżać gdzieś.
Katarzyna Dowbor: Uwielbiam wstać rano, kiedy Marysia szykuje się do szkoły, i zjeść z nią śniadanie. Rozmawiamy o całym nadchodzącym dniu. Schodzą się wszystkie nasze zwierzaki - psy Benio i Pepe, i kot Jagger. Jaggerek musi szybko dostać jeść, inaczej się awanturuje. Fajne chwile. Cisza, spokój, wschodzi słońce.
A wieczorem padają. Bo obie są typem skowronka.
Maria Dowbor–Baczyńska: Ja o 21 jestem niezdolna do jakiejkolwiek pracy umysłowej.
Katarzyna Dowbor: Zdecydowanie wolę poranki. Dają ci wrażenie, że wszystko, co najlepsze jeszcze przed tobą. A wieczory są smutne, kończy się dzień, nie ma już słońca. Poranek zawsze niesie nadzieję. Budzisz się i może się zdarzyć coś nowego, dobrego.
5 z 7
Marysia miała 7 lat, kiedy "VIVA!" robiła wywiad z jej mamą w ich poprzednim domu w Konstancinie. Przysłuchiwała się tej rozmowie i w pewnym momencie powiedziała: „Jestem nieodpępniona i proszę to zapisać”. Nadal jest tak bardzo związana z mamą?
Maria Dowbor–Baczyńska: (śmiech). Jesteśmy bardzo sobie bliskie. Może dlatego, że nasze charaktery uzupełniają się. Mama jest bardzo zaradna i przebojowa, a ja wręcz przeciwnie. Ale kiedy mama czymś się denerwuje i wybucha, udaje mi się ją uspokoić.
Katarzyna Dowbor: My rzeczywiście jesteśmy z kompletnie różnych bajek. Mamy inne osobowości, temperamenty. Ja reaguję bardzo emocjonalnie. A Marysia, jak jej tata, jest bardzo zrównoważona, poukładana. Zawsze mi radzi: "Spokojnie, najpierw przemyśl, a później się awanturuj" (śmiech). Mania działa na mnie jak balsam. Wkurzam się, coś mi nie pasuje, a moje dziecko mówi: „Ale mamo, zastanówmy się, może można inaczej, może nie od tej strony”. Marysia nigdy się nie wkurza i nie podnosi głosu.
6 z 7
To wciąż silna relacja. Córka przyznaje, że mówi mamie o wszystkich ważnych dla siebie sprawach.
Maria Dowbor–Baczyńska: Raczej nie mam przed mamą tajemnic.
Nawet o miłości. Kiedy się zakochała od razu zaprosiła swojego chłopaka do domu, żeby mama go poznała.
Katarzyna Dowbor: Ufamy sobie. Też opowiadam Marysi o wszystkim. Wiele rzeczy rozumie, a jak czegoś jeszcze nie rozumie, to nigdy nie ocenia. To mi się w Mani podoba, że zawsze mówi, że przecież nie znamy kontekstu, za mało wiemy. A wielu ludzi, nie wiedząc nic o jakiejś sprawie, lubi wydawać jednoznaczne sądy. Marysia jest jak dobry spowiednik. Przez chwilę myślałam, że będzie psychologiem. Jest bardzo sprawiedliwa, uważna, byłaby świetnym psychoterapeutą, albo sędzią. Ale nie chce być ani jednym, ani drugim. Mówi, że za bardzo przeżywałaby sprawy innych ludzi, nie umiałaby nabrać dystansu, chciałaby pomóc za wszelką cenę.
7 z 7
Marysia nosi podwójne nazwisko Dowbor-Baczyńska, to drugie po tacie, naczelnym tygodnika „Polityka”. Kiedy się urodziła, jej rodzice byli dojrzałymi ludźmi i na tyle mądrymi, że potrafili się w różnych kwestiach dogadać. Marysia nigdy nie odczuła braku ojca i nie widziała w tym problemu, że nie mieszka razem z nimi. Dobrze zna dom taty, ma kontakt z jego rodziną, przyrodnim rodzeństwem. Jest zawsze, kiedy go potrzebuje. Często się widują, o każdej porze dnia i nocy może do niego zadzwonić. Jeżdżą razem na wakacje. Tata jest też obecny w jej biblioteczce, bo bardzo dużo książek stale od niego dostaje. Marysia zapewnia "VIVĘ!", że "czuje, że on o niej myśli".
Maria Dowbor-Baczyńska: Wiem, że cokolwiek się zdarzy, mama i tata są ze mną. Zawsze mi we wszystkim pomagają. Rodzice dają mi ogromne poczucie bezpieczeństwa i taki komfort. Ale pozostaje strach, że może nie wykorzystam w pełni możliwości, jakie daje mi rodzina, w której się urodziłam. Być może przez tę nie za wysoką samoocenę, zamknę sobie różne drzwi. Stwierdzę, że coś przewyższa moje możliwości i nawet nie spróbuję.
Nie boi się, że nie dorówna rodzicom?
Maria Dowbor-Baczyńska: Na pewno czuję dużą odpowiedzialność spoczywającą na mnie, zwłaszcza ze względu na tatę. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, który osiągnął w swoim zawodzie tak dużo, jak rzadko się zdarza. Żyje świadomie i ciągle się rozwija. Nie patrzy na świat i ludzi szablonowo. Też bym chciała znaleźć zawód, który pozwoli mi na ciągły rozwój i bycie taką osobą, jak mój tata. Wiem, że nie dorównam tacie. Nie jestem ponadprzeciętnie inteligentna…