Kiedy wybuchła pandemia, ona przestała grać w teatrze, a on musiał zawiesić zajęcia w swoich szkołach tańca. Katarzyna Cichopek-Hakiel (38) i Marcin Hakiel (37) zaczęli, jak wszyscy, z lękiem myśleć o przyszłości. Jestem ciekawa w jakim nastroju są dzisiaj, chwilę po ogłoszeniu kolejnych obostrzeń.

Reklama

Jakim rokiem był dla was 2020?

Katarzyna Cichopek-Hakiel: Trudnym, ale jednak nie tragicznym, bo nikt w naszej rodzinie nie zachorował na COVID-19. Odpukać! Jesteśmy zdrowi i mamy taką zasadę, że zawsze szukamy pozytywów, nawet gdy jest ciężko.

Zobacz także: Katarzyna Cichopek w spodniach z Sinsay za 39 zł. Maksymalnie wydłużą nawet bardzo krótkie nogi

Wiele osób twierdzi, że pandemia je zmieniła. Wy też zaczęliście inaczej myśleć o życiu, o rodzinie?

Zobacz także

Marcin Hakiel: Tak, dla mnie ten rok to duża lekcja pokory. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, każdy powtarza: „Doceniłem bardziej to, co mam. Przestałem gonić za tym, co jeszcze chciałbym mieć”. Ja np. cieszę się, że mogłem więcej czasu spędzić z Kasią i dziećmi. Znam ludzi, którzy od kilku miesięcy nie mają przy sobie najbliższych i czują się bardzo samotni.

Który moment był dla was najtrudniejszy? Pojawiło się w waszym domu pytanie: z czego będziemy żyć?

Marcin: Może kiedy pierwszy raz rząd ogłosił zamknięcie niemal wszystkiego? Wtedy przez chwilę się bałem, ale natychmiast pomyślałem: „Z każdej sytuacji jest jakieś wyście, tylko może w danym momencie jeszcze go nie widzisz”.

Katarzyna: Jak zamykają się drzwi, to otwiera się jakieś okno. Kwarantanna bardzo wzmogła naszą kreatywność. Na wiosnę na balkonie graliśmy w karty, urządzaliśmy miniogródek, Marcin zamontował worek do treningów bokserskich. Wtedy nie pomyślałabym nawet, że uda nam się we wrześniu wystartować z moją autorską marką biżuteryjną YA. Marcin nie zamknął swoich szkół tańca. Musi czekać, zobaczyć, jak dalej będą wyglądały zalecenia rządu, ale nie siedzi bezczynnie. Naukę tańca też w dużej mierze przenieśliśmy do internetu, tam stworzyliśmy platformę: tanieconline.com.

Rodzice małych dzieci nie mają teraz łatwo. Jak wy sobie radzicie?

Katarzyna: Powiedziałabym, że paradoksalnie z pewnymi rzeczami jest nam teraz łatwiej, np. nie musimy wozić dzieci do szkół i na zajęcia pozalekcyjne. Nasz syn Adam ma już 11 lat, jest samodzielny i może sam pół dnia posiedzieć w domu. Córeczka Helenka jest natomiast 7-latką, więc wymaga więcej naszej atencji. Dlatego kiedy oboje w tym samym czasie pracujemy, to prosimy o pomoc mojego brata lub bratową.

Nie wierzę, że nie macie już dosyć szkoły online.

Katarzyna: Nieźle sobie z tym radzimy, natomiast z całą pewnością dość nauki online mają nasze dzieci. Brakuje im spotkań z rówieśnikami, przerw i kontaktu z nauczycielami. Nie będę ukrywać, że wiem, jak trudno jest utrzymać koncentrację dzieci w domu. One w szkole czasem się nudzą, a co dopiero przed ekranem komputera w swoim pokoju. Co jeszcze? Materiału do przerobienia też jest dużo, a lekcje nie trwają tyle, ile w normalnych warunkach. Dlatego to my, rodzice, musimy dziś odkurzać wiedzę w swoich głowach i pomagać w nauce.

Podzieliliście się przedmiotami?

Marcin: Biorę na siebie wszystkie przedmioty ścisłe, a Kasia humanistyczne.

Nie złości was, że musicie jeszcze raz przerabiać to, czego już się uczyliście?

Katarzyna: W ogóle nie myślę w ten sposób! Z przyjemnością odświeżam wiedzę, a z perspektywy dorosłej osoby biologia czy historia wydają mi się jeszcze bardziej interesujące. To mój syn czasem nie może ze mną wytrzymać, kiedy krzyczę znad komputera: „Adaś, Adaś, poczekaj, jeszcze coś ci chcę powiedzieć, bo to jest bardzo istotne!” (śmiech).

Instagram

Marcin: Nasz syn jest żywiołowy i tęskni za kumplami, ale staramy się to ograniczać. Zdarzało się, że szliśmy do parku, by kilku chłopaków pokopało sobie razem piłkę, ale ja uważam, że to jest po prostu sprawdzian obywatelski dla nas wszystkich. Musimy to przetrwać. Przecież damy radę.

Kasiu, zadebiutowałaś w śniadaniówce TVP cztery miesiące temu. Największe wpadki?

Katarzyna: Mieliśmy zabawną sytuację na wizji z małym szczeniaczkiem (śmiech). Konieczna była zmiana ubrań, natychmiast przyniesiono mi nową bluzkę. Żadnych wielkich wpadek nie pamiętam, zawsze przychodzę do pracy przygotowana.

Marcinie, oglądasz każdy program żony? Komentujesz? A może doradzasz?

Marcin: W porze emisji „Pytania na śniadanie” zazwyczaj jestem w pracy, a wieczorami mam zawsze dużo obowiązków. Czasem Kasia jest ciekawa, jak wyszło dane nagranie, i wspólnie oglądamy je wieczorem.

Dwanaście lat po ślubie i nadal wyglądacie na zakochanych. Pracujecie nad związkiem?

Marcin: Jestem staromodny, bo lubię powtarzać, że należymy do ludzi, którzy wolą naprawiać, niż zamieniać na nowe. Poważnie podchodzimy do tych kwestii.

Kto pierwszy wyciąga rękę na zgodę?

Marcin: Ja, ponieważ zawsze szkoda mi czasu na złe emocje i kłótnie.

Zdarza wam się chcieć od siebie odpocząć?

Katarzyna: Tak, ale na chwilę. Wtedy proszę, by Marcin zabrał dzieci do parku albo pojechał w odwiedziny do swoich rodziców do Gdyni. To jest mój czas, kiedy leżę na kanapie, oglądam babskie seriale, ale też ogarniam niedokończone domowe sprawy. Natomiast na dłużej nie lubię się z rodziną rozstawać. Na babskich wyjazdach nie potrafię się niczym na sto procent cieszyć, bo lubię pokazywać świat swoim dzieciom. To chyba już wiem, co zrobicie, jak pandemia się skończy. Pewnie pojedziecie w rodzinną podróż?

Marcin: Ja odetchnę i odpocznę.

Reklama

Katarzyna: A mnie marzy się imprezka, pójdę potańczyć z koleżankami w klubie, a nie na dywanie w domu (śmiech).

Instagram
Reklama
Reklama
Reklama