Reklama

Energiczna, spełniona, piękna i utalentowana. Joanna Brodzik przekroczyła magiczny próg 40-stki i udowadnia, że dopiero teraz wie, czym jest satysfakcja, sukces i szczęście. Blondynka, która zaskoczyła wszystkich dojrzałością, a wigorem nastolatki. Wow!

Reklama

– Pamiętasz te sekundy, kiedy dowiedziałaś się, że będziesz mamą?

Joanna Brodzik: Oczywiście, każda kobieta to pamięta. Zadzwoniłam do Darii Widawskiej.

– Do przyjaciółki? Nie do Pawła, nie do mamy?

Joanna Brodzik: W pierwszej kolejności do Darii. Najpierw trzeba było to omówić z kimś, wiesz, poważnym (śmiech). Po prostu potrzebowałam porozmawiać właśnie z nią. Ona jest bardzo pragmatyczna, konkretna i bardzo przytomna. A kiedy omówiłam sytuację z Darią, zawiadomiłam najbardziej zainteresowanego. Oczywiście nie wiedziałam wtedy, że będę miała bliźniaki. Ale nie było to ani dla mnie, ani dla mojego partnera wielkie zaskoczenie. Myśmy się trochę tego spodziewali albo przeczuwaliśmy, że może tak być. Intuicja nam obojgu to podpowiadała.

– Dziś chłopcy mają po sześć lat. O czym namiętnie dyskutujecie?

Joanna Brodzik: Dyskutujemy nieustannie i z pasją o częstotliwości używania iPadów, które są reglamentowane. Na co dzień leżą ukryte na najwyższej półce w gabinecie, ponieważ żadna szufladka nie obroniłaby się przed bliźniakami. Są wyznaczone dni, kiedy można używać sprzętu, i wtedy zamiera jakakolwiek komunikacja (śmiech). Co oczywiście jest błogosławieństwem dla rodziców.

– Mama wychowuje synów na wrażliwców, a tato na twardzieli?

Joanna Brodzik: To chyba jest bardzo indywidualne. Jeśli chodzi o nas, wymieniamy się tymi umiejętnościami, którymi dysponujemy. I jeśli mam w sobie więcej siły, żeby rzucać dzieci do basenu, aż się nauczą pływać, po prostu to robię, a jeśli mój partner ma ochotę i cierpliwość przez tydzień układać klocki Lego i tłumaczyć, dlaczego nie można tego zrobić w jeden dzień, robi to on.

Rozmawiała: Beata Nowicka

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama