Tego nie spodziewaliśmy się po Krystynie Jandzie. Wielka gwiazda polskiego kina wyciąga brudy z przeszłości i opisuje je w lutowym numerze miesięcznika "Pani". Aktorka wyznała w swoim felietonie, że wiele lat temu przeżyła miłosny zawód i z tego powodu chciała odebrać sobie życie.

Reklama

"Kiedy miałam 17 lat, zakochałam się na zabój, tak mi się wydawało. Cztery lata później, podczas wakacji, przeżyłam moment absolutnej rozpaczy i słabości, chciałam popełnić samobójstwo. Połknęłam fiolkę proszków. Na szczęście kolega z warsztatów malarskich zorientował się, co się stało, i wykazał się nadzwyczajną inteligencją, nie mówiąc nic nikomu. Wpompował we mnie kilka litrów brudnej wody z jeziora (wymiotowałam jak kot) i uratował mi życie. Od tego czasu minęło 37 lat. Ilu rzeczy bym nie zrobiła, ile radości nie zaznała, gdyby wtedy chwila słabości i braku wiary, że życie bez tego kogoś ma sens, skończyła się inaczej? "- zastanawia się aktorka.

Reklama

Aktorkę uratował kolega. Jak widać każdy może przeżyć miłosny zawód, ale to nie jest jeszcze powód,by pisać o tym artykuły w prasie. Szczególnie dla tak wielkiej aktorki jak Krystyna Janda. A Wy, co o tym myślicie?

Reklama
Reklama
Reklama