Reklama

Jakub Błaszczykowski wrócił w wielkiej formie! Na testach wydolnościowych wypada lepiej od dużo młodszych kolegów. A dla kibiców Białej Gwiazdy znów jest bohaterem, szczególnie gdy gra i strzela bramki tak, jak podczas niedzielnych derbów Krakowa wygranych przez Wisłę 3:2. Choć od ubiegłego roku ma na koncie rekord wszech czasów w liczbie występów w reprezentacji Polski, wszystko wskazuje, że długo go będzie jeszcze śrubował. Bo Kuba wie, jak udowadniać, że jest coś wart. Robi to w końcu od dzieciństwa…

Reklama

Najgorszy dzień życia

Szczęśliwe chwile z dzieciństwa? Pierwsza Komunia Święta, bo wtedy dostał buty piłkarskie. Zapach ciasta, które w każdą sobotę piekła jego ukochana mama. Smak czerwonej kapusty z majonezem robionej przez babcię. Więcej beztroskich wspomnień w głowie Kuby Błaszczykowskiego nie ma. Za to jest cała masa takich, o których wolałby zapomnieć. Niezliczone noce, kiedy razem z mamą spędził za kanapą, by ukryć się przed pijanym ojcem. Noce, gdy kanapa już nie wystarczała, dlatego razem z bratem uciekał przez okno, a potem, gdy był już starszy, odciągał rozwścieczonego ojca, który z tłuczkiem do mięsa w dłoni rzucał się na swoją żonę.

Najbardziej Kuba chciałby wyrzucić z pamięci to, co stało się 13 sierpnia 1996 roku. Tego dnia ukochana mama zmarła w jego ramionach po tym, jak jego tata dźgnął ją nożem. Kuba miał wtedy 11 lat i w jednej chwili stracił oboje rodziców (ojciec trafił do więzienia na 15 lat).

Po tej tragedii Kuba przez kilka dni nie podniósł się z łóżka, nie jadł, nie pił. Przez dwa lata nie urósł ani o milimetr. W leczeniu traumy nie pomagało mu otoczenie – na każdym kroku słyszał, że jest synem mordercy.

„Aż do 15-16. roku życia byłem bardzo mały, miałem 155 cm wzrostu. Dusiłem w sobie te wszystkie emocje, które miały na mnie duży wpływ. Nie potrafiłem zrozumieć tego, co się stało. Pomogła mi piłka”, przyznał Błaszczykowski w swojej biografii „Kuba”.

Wujek wierzył w Kubę

Piłki nie porzucił, bo chciał spełnić marzenie zmarłej mamy, która wierzyła, że Kubuś będzie kiedyś wielkim piłkarzem. Ale nie tylko ona dostrzegała jego talent. Widzieli go także starszy brat Kuby i jego wujek Jerzy Brzęczek, który wówczas grał w reprezentacji Polski, a dziś jest jej trenerem. To za namową wujka siedmioletni Błaszczykowski zaczął trenować w Rakowie Częstochowa.

Zobacz także: Kuba Błaszczykowski w programie Tomasza Lisa opowiedział o tragicznej śmierci swojej mamy!

Od tego momentu Kuba codziennie po szkole jeździł na treningi, choć dojazd do klubu zajmował mu dwie godziny. Mieszkańcy Truskolas, rodzinnej wsi Kuby, do dziś wspominają, że stałym elementem pejzażu był widok stojącego na przystanku chłopca, który niezależnie od pogody wytrwale czekał na autobus do Częstochowy. Kuba nie opuszczał treningów, bo piłka pozwalała mu zapomnieć o tragedii oraz się wybić.

„W wieku 11 lat był dużo lepszy od swoich rówieśników. Zwłaszcza w tych elementach, którymi wyróżnia się teraz. Drybling, technika, szybkość”, wspominał w wywiadach Jerzy Brzęczek.

Tak wyglądali Kuba z wujkiem Jurkiem 10 lat temu:

East News

Ale Błaszczykowski odznaczał się nie tylko talentem. Kiedy wszedł w okres dojrzewania, stał się największym chuliganem w okolicy.

„Bali się go wszyscy, wystarczyło, że ktoś na niego źle spojrzał, a on już rzucał się na niego z pięściami i zawsze wygrywał. Było w nim dużo agresji , bólu i zawiści”, wspomina w wywiadach brat piłkarza Dawid.

Kuba opamiętał się, gdy po którejś z takich bójek usłyszał, że jest taki sam jak ojciec. To porównanie nim wstrząsnęło. Wtedy całą swoją energię skierował na boisko. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W wieku 17 lat grał tak dobrze, że zaczęło się nim interesować kilka klubów z Polski i zagranicy. W 2005 roku trafił do Wisły Kraków i już w pierwszym sezonie gry w tym klubie zdobył tytuł mistrza Polski. Dwa lata później został kupiony przez Borussię Dortmund, gdzie stał się gwiazdą. Po latach jednak wrócił do Krakowa - gdy klub wpadł w tarapaty finansowe postanowił mu pomóc - tak własnymi pieniędzmi, jak i grą.

„Po skończeniu kariery na pewno wrócę do Polski. Wrócę tam, gdzie są moje korzenie. To, że dziś chcemy iść z kolegami na most w Truskolasach, to dla mnie wehikuł czasu - mówił kiedyś Kuba. Jak zapowiadał, tak zrobił.

Jestem szczęśliwy

Gdy Kuba nie trenuje i nie gra, spędza czas z rodziną. Uwielbia gotować dla swoich ukochanych dziewczyn: żony Agaty i córek: Oliwi i Leny. Jego popisowe danie to chili con carne i deser crème brûlée. Lubi też z Oliwią układać puzzle na czas albo grać w kości na Skypie z wujkiem Jerzym. Kto przegrywa, ten robi pompki.

Tak wyglądają z żoną:

East News

Jest spokojny, pogodzony z demonami z przeszłości. Szczęśliwy.

„Czuję, że mimo wszystko wygrałem swoje życie. Spełnienie marzeń to najważniejsza rzecz w życiu człowieka. Im więcej ich masz, im więcej możesz ich spełnić, tym bardziej czujesz się dowartościowany. Na samym końcu to ty decydujesz, jak swoje życie poprowadzisz i jakie je będziesz miał. Decydujesz o tym, czy jesteś coś wart, czy nie”, wyznał w swojej biografii.

Wiele razy udowodnił na boisku, że jest wart o wiele więcej, niż szacowali przeróżni znawcy futbolu. Dostrzegali to kibice Borussii, widzą to dziś kibice Białej Gwiazdy. Czy wujek Jurek znów da mu szansę? Wszystkio na to wskazuje, bo Kuba jest jednym z pewniaków na czwartkowy mecz z Austrią w eliminacjach Euro.

Jerzy Brzęczek i Kuba Błaszczykowski podczas treningu:

East News
Reklama

Kuba przyjechał na zgrupowianie przed meczami eliminacji Euro 2020:

Reklama
Reklama
Reklama