Szczerze o aborcji, wieku i oponkach na brzuchu! Hanna Lis w wywiadzie dla magazynu „Party”
Szczerze o aborcji, wieku i oponkach na brzuchu! Hanna Lis w wywiadzie dla magazynu „Party”
Tylko u nas!
1 z 4
Dlaczego jest przeciwna aborcji? O co apeluje do polskich księży? Co jej przeszkadza w politykach, a za co ceni Kasię Nosowską? Hanna Lis tylko nam opowiada o tym, jak dziś wygląda jej życie. Do programu „Między słowami” zaprasza wyraziste osoby i pyta je o najtrudniejsze sprawy w ich życiu. Ale Hanna Lis (48) sama mogłaby być idealną bohaterką tego talk-show, bo życie nauczyło ją dystansu do siebie i świata. Co jeszcze wyniosła ze swoich doświadczeń?
Zobacz też: Hanna Lis wyznała miłość innej kobiecie, a znajomi zapytali ją o... orientację!
Zaczęłaś swój autorski program „Między słowami” od mocnego wejścia – zaprosiłaś Dodę. Trudno o bardziej kontrowersyjnego gościa.
– Jako dziennikarka przez wiele lat zajmowałam się newsami i nadal myślę kryteriami newsowymi. Z Dodą rozmawiałyśmy tydzień przed premierą „Pitbulla”, gdzie zadebiutowała jako aktorka w roli pierwszoplanowej, ale także jako współproducentka. Dla mnie było interesujące, jak odnalazła się na planie u Pasikowskiego. Widziałam ten film jeszcze przed premierą i uważam, że naprawdę nieźle sobie sobie poradziła z tą rolą.
Do programu zaprosiłaś więcej wyrazistych kobiet, m.in. Małgośkę Szumowską. A czołówkę zrobiła Marta Frej, znana graficzka i feministka.
– Co ja poradzę na to, że kobiety są teraz w natarciu. Staram się, by w „Między słowami” pojawiali się ludzie, którzy właśnie odnieśli zawodowy sukces. Przecież Małgośka Szumowska dopiero co zdobyła Srebrnego Niedźwiedzia za „Twarz” na festiwalu w Berlinie. Ale zaprosiłam ją także dlatego, że interesuje mnie, jak ona radzi sobie w tak zdominowanym przez mężczyzn zawodzie jak reżyser. Poza tym ona nie robi filmów dla szerokiej publiczności, a odnosi wielkie sukcesy. W końcu chciałam ją zapytać również o to, że ludzi najbardziej interesuje nie jej wybitny talent, ale to, że ma o 11 lat młodszego partnera. Najwyraźniej w Polsce wciąż mamy z tym problem.
Ale na świecie chyba już nie. Wystarczy spojrzeć na Francję i parę prezydencką.
– Wszędzie znajdą się malkontenci, ale kiedy przeglądałam francuskie media, to nie widziałam tak agresywnego hejtu pod adresem pani Macron, jaki był tu, w Polsce. U nas znani publicyści bez poczucia obciachu mówili o niej per pierwsza babcia. Polacy mają z tym jakiś problem. Dziwne, że w naszym społeczeństwie, katolickim, rzekomo kochającym matriarchat, w którym Matka Boska jest królową Polski, tak łatwo przychodzi nam na co dzień obrażanie i dezawuowanie kobiet.
Z kolei Donaldem Trumpem i jego żoną Melanią część Polaków jest zachwycona.
– No właśnie, tu nie ma sprawy, a przecież Donald Trump jest sporo starszy od Melanii, a wygląda tak, jakby był starszy przynajmniej o 50 lat! Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że traktuje swoją żonę jak kwiatek do kożucha. W porównaniu do małżeństwa Obamów i bardzo aktywnej w przestrzeni publicznej Michelle związek państwa Trumpów wypada raczej blado. On – pan i władca, ona – młodsza, ładna, traktowana jak ozdoba.
A nasza pierwsza dama?
– Szkoda, że kobieta niewątpliwie inteligentna, pochodząca ze znakomitej rodziny intelektualistów, jest wciąż nieobecna w przestrzeni publicznej. Nie chodzi mi o to, żeby chodziła na wiece, ale fajnie byłoby, gdyby była kimś w rodzaju mediatorki pomiędzy różnymi środowiskami kobiet. Bo nam teraz w Polsce taki dialog jest bardzo potrzebny. 11 lat temu Maria Kaczyńska zaprosiła do Pałacu Prezydenckiego kilkadziesiąt dziennikarek. Rozmawiałyśmy o Polsce i o forsowanym przez niektóre środowiska pomyśle wpisania ochrony życia poczętego do konstytucji. Pani Maria Kaczyńska uznała, że to zły pomysł, i podpisała petycję, aby przy konstytucji w tym zakresie nie majstrować. Ksiądz Tadeusz Rydzyk dostał wówczas furii i nazwał ją czarownicą, ale ona, mimo presji, się nie wycofała. Potrafiła mówić własnym głosem. Za to była ceniona przez wszystkie środowiska.
2 z 4
Słyszę, że trochę tęsknisz za polityką. Widać to zwłaszcza na twoim koncie na Instagramie.
– Nie, nie tęsknię. Teraz zabieram głos już wyłącznie jako obywatelka, a nie dziennikarka. A mediów społecznościowych używam tylko do konkretnych celów – kiedy chcę zareklamować swój program, wstawić fajne zdjęcie czy kiedy chcę się wypowiedzieć w sprawach dla mnie istotnych.
Jak hasło „aborcja jest OK” na okładce „Wysokich Obcasów”.
– Jestem przeciwna aborcji. Mówię o tym otwarcie. Moje dwie ciąże zagrażały mojemu życiu i zdrowiu, ale podjęłam decyzję, że ich nie usunę. I to jest clou programu – to ja podjęłam decyzję. Jestem zwolenniczką wolności decyzji i uważam, że kobiety powinny mieć wybór. Mądrze rządzone państwo powinno im maksymalnie ułatwić dostęp do tanich, a najlepiej bezpłatnych środków antykoncepcyjnych i edukować młode kobiety, tak by nie musiały stawać przed dylematem: usunąć czy nie. Natomiast hasło „aborcja jest OK” jest absolutnym strzałem w stopę środowisk kobiecych. Nie można z aborcji robić „zabiegu kosmetycznego”. Wiem, że są kobiety, dla których to jest po prostu jakiś tam zabieg. Ale znam też takie, dla których to była koszmarna emocjonalna trauma. I ta okładka „Wysokich Obcasów” była wyrazem absolutnego braku empatii wobec tych drugich. Najbardziej zaś ucieszyła tych, którzy chcą zupełnego zakazu aborcji. Teraz szafują argumentem, że dla zwolenników prawa wyboru usunięcie ciąży to fajna zabawa. Tak nie jest.
Z drugiej strony Natalia Przybysz została w mediach zlinczowana, gdy przyznała się do aborcji.
– Zapędy do linczu pojawiają się u obu stron sporu. Zatem ważmy słowa. Zbyt wiele spraw nas teraz różni. Nie dajmy się podpuścić politykom. Aborcja jest sprawą sumienia, a nie sprawą polityczną, chociaż jest przez polityków w bezwstydny sposób wykorzystywana. Nie dzielmy bardziej kobiet w Polsce, nasz naród jest już i tak wystarczająco podzielony.
Podobno nie lubisz siebie z początków kariery.
– Po prostu wolę obecną wersję siebie. Teraz mam w sobie więcej asertywności. To przychodzi z wiekiem, z różnymi doświadczeniami, sukcesami i porażkami. W latach 90. byłam „blond kociakiem”, który przez cały czas starał się udowodnić, że nim nie jest. Zdaję sobie sprawę, że część osób postrzegało mnie przez pryzmat mojego wyglądu.
Złościłaś się, gdy nazywano cię Królową Lodu?
– Czy przypominam ci Królową Lodu? (śmiech) Kiedyś usłyszałam od Bożeny Walter: „Haniu, kiedy się nie uśmiechasz, to masz wzrok, jakby się zgromadziły czarne chmury nad twoją głową”. Tę część urody i mimiki odziedziczyłam po tacie. On, gdy się nie uśmiechał, wyglądał, jakby go bolał ząb. Być może wybrałam zły zawód, bo przecież trudno się uśmiechać, kiedy prowadzi się program newsowy. Dopiero kiedy zaczęłam przeprowadzać wywiady, mogłam sobie pozwolić na uśmiech.
W „Między słowami” nie będzie polityki?
– Nie bardzo sobie wyobrażam, kogo mogłabym zaprosić. Politycy dziś doskonale unikają pytań, które im się zadaje, a mnie nie interesuje wysłuchiwanie czyichś monologów. Jedynym politykiem, który będzie moim gościem, jest Robert Biedroń. On podejmuje ważne społecznie tematy. Wziął choćby udział w akcji „Polska jest kobietą”, w której mówimy między innymi o przemocy domowej.
3 z 4
Kobiety boją się mówić o przemocy domowej?
– Pamiętam, jak Kasia Figura opowiedziała w „Vivie!” o przemocy, której doświadczyła ze strony męża. Przeczytałam później komentarze na temat tego wywiadu. Aż 70 proc. krytycznych ocen pochodziło od kobiet. Jedne uważały, że nie powinna tego robić w „takiej” gazecie, inne – że brudy pierze się we własnym domu, a jeszcze inne twierdziły, że ściemnia. Jeśli obrywa się znanej aktorce, to tym trudniej anonimowej kobiecie zdobyć się na odwagę i publicznie opowiedzieć swoją historię. Nikt, kto opowiada o swojej traumie, nie robi tego dla sławy, ale by uświadomić kobietom, że od sprawcy przemocy trzeba odejść. To nie wstyd powiedzieć, że było się maltretowanym. Wstyd to maltretować.
Ale odejść od agresywnego męża nie jest łatwo, także dlatego, że taka decyzja często jest krytykowana przez rodzinę czy sąsiadów.
– Znasz powiedzenie: „Niechby pił, niechby bił, byleby był”? Myślę, że sporo mógłby tu pomóc Kościół. Księża powinni głośno piętnować przemoc w rodzinie, mówić o niej podczas mszy i wspierać ofiary. Tymczasem nasz Kościół, broniąc za wszelką cenę instytucji małżeństwa, traci często z pola widzenia indywidualny dramat człowieka. Żaden ksiądz mnie nie przekona, że małżeństwo, w którym mąż tłucze żonę i dzieci albo znęca się nad nimi psychicznie, jest „święte”. I jestem przekonana, że Bóg dokładnie tak samo to widzi. Apeluję do księży, szczególnie tych w mniejszych miejscowościach, aby udzielali wsparcia maltretowanym kobietom i mężczyznom, bo to też się przecież zdarza, a nie piętnowali ich za ucieczkę z piekła. Odwrócenie się Kościoła od ofiar przemocy potęguje ich wyobcowanie, a nawet wykluczenie z lokalnej wspólnoty.
Widzę, że często dyskutujesz na ten temat z kobietami, które śledzą cię na Instagramie, radzisz im. Jesteś dla nich autorytetem?
– Autorytetem to może być prof. Władysław Bartoszewski. Ja mogę co najwyżej wyrażać swoje zdanie w sprawach, które uważam za istotne. I widzę, że kobiety to ciekawi, dyskutują ze mną na Instagramie, wymieniamy myśli.
Część fanek zyskałaś dzięki „Azja Expressowi”?
– To zaskakujące. Jestem w mediach od 20 lat, a dziennikarze pytają mnie głównie o ten show.
Bo właśnie z niego dowiedzieliśmy się, że nie tylko masz poczucie humoru, ale i kompletnie nie przejmujesz się tym, jak wyglądasz.
– Tu się z tobą zgodzę. Ja się tam nie przejmowałam wyglądem! Nie było czasu ani potrzeby, aby sobie nałożyć „szpachlę na elewację” (śmiech). Miałam taką adrenalinę, że spałam maksymalnie trzy, cztery godziny na dobę. Wierciłam się w śpiworze, gdy obok słodko sobie chrapał Łukasz. Efekt był taki, że przez cały czas wyglądałam raczej tragicznie.
Twoja fraza „nałożyć szpachlę na elewację” zrobiła karierę.
– Naprawdę? Nawet nie wiedziałam. Umiem z siebie żartować i mam duży dystans do siebie. Nie wiem, czy nie za duży, bo kończy się tym, że ludzie wchodzą mi na głowę.
4 z 4
Twój nowy program daje ci satysfakcję?
– Tak, mam satysfakcję. Przez ostatnie lata pracy w programach informacyjnych jedyną rzeczą, jaka mnie trzymała przy życiu, były programy, w których mogłam rozmawiać z żywym człowiekiem, choćby z politykiem (śmiech). Ale najciekawsze były dla mnie rozmowy z ludźmi spoza tego świata, jak choćby z Adamem Bieleckim, z którym zrobiłam wywiad tuż po tragedii na Broad Peak, kiedy pół Polski chciało go zlinczować. Ludzkie wybory, dylematy, emocje – to mnie interesuje.
Nie pracujesz w newsach, więc masz mniej stresów w pracy. Przestałaś dzięki temu palić?
– Niestety bardzo lubiłam palić, dlatego dla mnie e-papieros, który smakuje jak truskawka, był nie do przyjęcia, bo nie po to paliłam, żeby jeść truskawki. Ale pojawiło się urządzenie, w którym tytoń się podgrzewa, więc nie śmierdzi, nie ma substancji smolistych, a smakuje podobnie jak zwykły papieros.
Widzę, że nie ulegasz modzie na zdrowe życie.
– W małych dawkach ulegam. W maju skończę 48 lat, a palenie na pewno dobrze nie wpływało ani na moją skórę, ani w ogóle na zdrowie. Dobrze się czuję w swoim ciele. Jasne, fajnie by było mieć sześciopak na brzuchu, ale na razie mam trzy oponki, które sobie wyhodowałam przez zimę. Z tym oczywiście trzeba będzie coś zrobić, ale bez histerii. Szanuję trenerki fitness i efekty, jakie osiągają ich podopieczne. Jednak bliżej mi do podejścia Kasi Nosowskiej – też będzie gościem w „Między słowami” – która przezabawnie pokazuje na Instagramie dystans do własnej cielesności. Fajnie jest zdrowo żyć, ale nie dajmy się zwariować, a przede wszystkim wpędzić w kompleksy z powodu własnego wyglądu, bo stąd prosta droga do bulimii czy anoreksji.
Córkom też to wpajasz? Jak je wychowujesz?
– Julka i Ania wiedzą, że muszą ciężko zapracować na swoją przyszłość. I nie będzie taryfy ulgowej, bo mają znaną mamę czy zamożnego tatę. Dziś młodym ludziom w Warszawie łatwo ulec fascynacji posiadaniem. Zaczyna się od smartfona, a potem przychodzą porównania, kto jaki ma dom, gdzie, czy jest basen i dlaczego nie ma. Chore. Od małego wpajałam córkom, że o wartości człowieka nie świadczą ciuchy, samochody czy stan konta. I tę lekcję przyswoiły znakomicie.
Rozmawiał Oskar Maya, magazyn „Party”