Reklama

Ostatnio wielu muzyków, po śmierci Amy Winehouse, wspomina własne problemy z nałogami. Niektórzy mieli więcej szczęścia niż brytyjska gwiazda i udało im się uporać z problemami. Jedną z takich osób jest wokalista Wilków Robert Gawliński.

Reklama

- Byłem w kilkutygodniowym ciągu. Mało spałem. Brałem twarde narkotyki i dostałem poważnej zapaści. W szpitalu całe życie przeleciało mi przed oczami i kiedy wróciłem do domu, powiedziałem sobie dość. Nie wóda i narkotyki są dla mnie najważniejsze - wyznał "Dziennikowi Łódzkiemu".

Gawliński przyznał w dodatku, że wpływ na jego opamiętanie miała żona Monika oraz śmierć przyjaciela, z którym kiedyś grał w jednym zespole - Roberta Sadowskiego.

Reklama

(ac)

Reklama
Reklama
Reklama