Filip Chajzer wspomina śmierć syna: "Maks śnił mi się niemal każdej nocy"
Filip Chajzer opowiedział o zmarłym synu. Blisko dziesięć lat po tak bolesnej stracie zdecydował się na poruszające wyznanie.
Filip Chajzer udzielił poruszającego wywiadu dla magazynu "Viva" i po raz kolejny poruszył temat największej tragedii, jaka spotkała go w życiu. Chodzi o śmierć syna, który w 2015 roku zginął w wypadku samochodowym. Maksymilian Chajzer miał wtedy 9 lat, a to dramatyczne wydarzenie odcisnęło piętno na całym życiu dziennikarza. Filip Chajzer mówi wprost o tym, że zmagał się z depresją i jego historia znalazła się w książce, w której pojawiły się też listy pisane do syna.
Filip Chajzer w poruszającym wyznaniu o śmierci syna
Filip Chajzer przeżył osobistą tragedię i musiał się zmierzyć z doświadczeniem, które jest dramatem dla rodzica. Syn dziennikarza w tym roku skończyłby 18 lat i właśnie wkraczałby w dorosłość, ale tragiczny wypadek przerwał jego młode życie. Filip Chajzer w rozmowie z Beatą Nowicką dla magazynu "Viva" wrócił wspomnieniami do tego czasu i nie ukrywa, że początkowo sam chciał radzić sobie z tragedią:
Maks śnił mi się niemal każdej nocy. Budziłem się i zapisywałem nasze rozmowy. Byłem w fatalnym stanie, ale wtedy jeszcze nie chciałem pomocy psychologa. Wstydziłem się, że jestem taki słaby. Próbowałem poszukiwać odpowiedzi na własną rękę. Śmierci dziecka nie da się racjonalnie wytłumaczyć. W ogóle nie da się wytłumaczyć… (milczenie).
Okazuje się, że w książce Filipa Chajzera pojawiły się nie tylko jego wspomnienia, ale również listy, które pisał dziennikarz do swojego syna już po jego śmieci:
Nie opowiem ci o tych listach. Nie potrafię. Wiesz, co jest najciekawsze? Napisałem tę książkę do pewnego momentu, wiedziałem, że te listy mam w pliku z 2015 roku. To jeden konkretny mail, który wysłałem na kilka skrzynek, żeby nigdy nie zginął. Wydawcy dałem książkę i napisałem: 'A tu wkleicie ten plik, ale ja go nie otworzę. Bo jeśli go otworzę i przeczytam choćby dwa zdania, przepadnę'. Powstała książka, której autor w połowie nie przeczytał, ale oddaję ludziom coś, co jest dla mnie zajebiście ważne. ... Maks miał dziewięć lat, kiedy zginął. Zależało mi na tym, żeby jego historia ocalała.
Filip Chajzer w swojej książce pisze też wprost o depresji, a w wywiadzie ze szczegółami ujawnia, jak wyglądało to w jego przypadku:
Mam taką scenę przed oczami, która jest u mnie znamienna: to moja ręka na patyczku do żaluzji. Moment, kiedy w całym domu zasłaniam żaluzje. I to trwa. Czasami wydaje się, że wieczność. Siedzisz zamknięty w mroku, nie odzywasz się, nie odbierasz telefonu, nie oddzwaniasz. Zawalasz milion rzeczy po drodze. Nie potrafisz znaleźć wyjścia z tej matni. Ten stan jest nie do opisania, ma ciemny, metaliczny posmak. Zły, niedobry.
Choć na chorobę złożyło się wiele czynników, to śmierć syna była głównym z nich. Dziennikarz zdradził też, że po ujawnieniu choroby spotkał się z ogromnym wsparciem od ludzi, którzy przechodzą przez podobne doświadczenia.
Moja choroba na pewno wynika z kilku przyczyn, ale głównym katalizatorem była tamta sytuacja. Śmierć Maksa. Nigdy nie miewałem takich stanów przed 2015 rokiem. Wtedy był ten pierwszy raz. Potem depresja powracała znienacka. Przychodzi taki dzień, gdy demon siada na moim ramieniu i szepcze do ucha: „Filip, spierdalamy stąd. Zasłaniamy żaluzje”. Potem odłącza mnie od prądu. Kiedy powiedziałem o tym publicznie, otrzymałem tysiące wiadomości od osób czujących się podobnie jak ja. Nagle zobaczyłem, że depresja to choroba cywilizacyjna