Reklama

Mimo wielkich sukcesów zawodowych życie Ewy Bem było pełne bolesnych strat. Najpierw pożegnała ukochaną córkę, a w styczniu musiała zmierzyć się z kolejną tragedią - śmiercią męża, Ryszarda "Dżindżiego" Sibilskiego. Przeżyli razem ponad 40 lat, a jego odejście pozostawiło pustkę, której nic nie jest w stanie wypełnić. By nie pogrążyć się w żałobie, artystka postanowiła pozostać aktywna zawodowo i zgodziła się na wizytę w "Halo tu Polsat".

Reklama

Poruszające wyznanie Ewy Bem w "Halo tu Polsat"

Ewa Bem w "Halo tu Polsat" otworzyła się na temat swojej ogromnej straty. Artystka, która przez 40 lat była związana z Ryszardem Sibilskim, wyznała, że jego śmierć zmieniła jej życie na zawsze. W szczerym wywiadzie przyznała, że to ona miała stanąć w obliczu śmiertelnego zagrożenia, jednak los zdecydował inaczej.

Opuścił mnie tak strasznie, znienacka, bez uprzedzenia. Nie omówiliśmy tysiąca spraw (...) Przez ostatnie półtora roku tak bardzo walczył o moje życie. I to jest coś, czego córka nie powiedziała, a zresztą może i słusznie. Że to się pogmatwało w sposób brzydki, nieładny. Ja miałam oddać swoje życie, a stało się zupełnie inaczej.
- wyznała Ewa Bem.

Podczas programu "Halo tu Polsat" połączyła się także ich córka, Gabriela Sibilska, która wspomniała ojca jako człowieka niezniszczalnego, pełnego energii i zawsze gotowego do pomocy.

Wydawało się, że jest plan leczenia i że przed nami jeszcze parę lat. On był gotowy zrobić wszystko, co mu było zalecane, ale nie zdążył nawet, by dożyć tego leczenia
- powiedziała poruszona Gabrysia.

Córka Ewy Bem podkreśliła, jak bardzo odczuwa brak ojca w swoim życiu.

Nawet, teraz kiedy jest bardzo niedobrze, muszę czerpać z tych pokładów, które we mnie zostawił. Był po prostu tatą. Będzie mi brakować, już mi brakuje tego jego zainteresowania światem (...). Planowaliśmy wakacje w Omanie, które już się nie odbędą
- wyznała ze smutkiem.

Pseudonim "Dżindzi". Niezwykła historia miłości

Historia miłości Ewy Bem i Ryszarda Sibilskiego była pełna wyjątkowych momentów, ale jednym z najbardziej symbolicznych stało się przezwisko "Dżindzi", które na stałe przylgnęło do jej męża. Wzruszająca opowieść o tym, skąd wzięło się to imię, jest dowodem na to, jak silna i wyjątkowa była ich relacja. Ewa Bem wspomina, że wszystko zaczęło się na początku ich znajomości, gdy Sibilski wrócił z ośmiomiesięcznej podróży po Afryce.

Miał wtedy na rękach mnóstwo rzemyków, bransoletek, pamiątek z podróży. Moja córeczka, wtedy dwuletnia Pamela, była nimi zachwycona i ciągle o nie pytała
- opowiedziała artystka.

Ryszard cierpliwie tłumaczył dziewczynce, że to "grigri"- afrykańskie talizmany przynoszące szczęście. Jednak Pamela nie potrafiła wymówić tego słowa i zaczęła mówić "Dżindzi".

Pomyślałam, że skoro tak łatwo jej to przyszło, nie będę jej kazała mówić 'tata' ani 'Ryszard' – to byłoby głupie. I tak powstało 'Dżindzi'
- wspomina Bem.

Z czasem pseudonim stał się częścią ich życia.

Nawet w pracy niektórzy zaczęli tak na niego mówić. A on? Zawsze się uśmiechał i przyjmował to z radością
- dodała.

Zobacz także:

Reklama
Ewa Bem i jej córka Gabriela wspominają zmarłego Ryszarda Sibilskiego
Fot. Jacek Kurnikowski/AKPA
Reklama
Reklama
Reklama