Edyta Herbuś: Ciągle szukam
Edyta Herbuś: Ciągle szukam
W tańcu jest mistrzynią, ale dziś chce być aktorką, dlatego uczy się u najlepszych. Nowe plany i miłość dodają jej skrzydeł. Mówi, że szczęście jest dane każdemu. Ale trzeba mieć odwagę po nie sięgnąć.
1 z 3
– Masz opinię jednej z najpiękniejszych Polek.
Edyta Herbuś: To miłe.
– A uroda pomaga?
Edyta Herbuś: Pomaga, choć jest złudna. Piękny człowiek to ktoś zbudowany z jasnych myśli, pozytywnych emocji, dobrych intencji. Piękno to harmonia, życie w zgodzie ze sobą, dawanie siebie innym. To, co widać dookoła nas, jest tylko lustrem naszego wnętrza. Widziała pani kiedyś twarze starych ludzi, które zastygają w uśmiechu? To jest piękno, które podziwiam.
– Dewiza życiowa Edyty Herbuś.
Edyta Herbuś: Nie wydaje mi się ważne, aby życie zamykać w dewizy. Zawsze słucham intuicji, pierwszego odruchu. Podążam za marzeniami... To podpowiada instynkt, a potem pozostaje długa droga realizacji.
– Wyniosłaś to chyba z domu?
Edyta Herbuś: Wyniosłam z niego wiele dobrych rzeczy. Tata jest muzykiem, ciepłym człowiekiem, po którym odziedziczyłam wrażliwość. Ma artystyczną duszę. Mama twardo stąpa po ziemi. Ja jestem mieszanką tych cech, trochę wybuchową (śmiech). Od mamy dostałam wewnętrzną siłę. Od taty – ciekawość świata. Dzisiaj próbuję w tym wszystkim odnaleźć siebie.
– I co widzisz?
Edyta Herbuś: Osobę, która wciąż szuka. Pół życia poświęciłam tańcowi, a teraz chcę pójść dalej... Zawsze uważałam, że taniec jest najpiękniejszym sposobem na wyrażanie emocji. Zawsze próbowałam nim opowiedzieć coś o sobie. Ta skala jest jednak ograniczona, aktorstwo daje znacznie większe możliwości.
– Czyli stawiasz na aktorstwo?
Edyta Herbuś: Tak. To bardzo pasjonujące. Wchodzenie we własne wnętrze. Poszukiwanie odmiennych stanów. Zgłębianie jego tajników jest jak operacja na otwartym sercu. Doznałam tego ostatnio na warsz-tatach z Bernardem Hillerem ze szkoły Strasberga. To było fascynujące spotkanie. Bardzo intensywne i uskrzydlające. Przede mną seria kolejnych warsztatów w Rzymie, Londynie, Los Angeles.
– Rodzi się nowa gwiazda?
Edyta Herbuś: Na razie większa świadomość samej siebie. Chcę się uczyć od najlepszych. Żartuję, że te warsztaty były jak psychoterapia. Rozdłubywanie siebie na kawałki i oglądanie każdego z nich pod mikroskopem... Znalazło się kilka niespodzianek, ale dzięki temu wielu osobom udało się zdjąć plecak pełen ciężkich „skarbów” z przeszłości.
– Ale mówi się, że „Traviata” i miłość wywróciły Ci życie do góry nogami?
Edyta Herbuś: Spotkania z wielkimi ludźmi powodują, że coś nieodwracalnie się zmienia i każdy dzień staje się intelektualną przygodą. Szczególnie, kiedy obcujesz z tak cudowną wrażliwością...
– Stałaś się muzą Mariusza Trelińskiego?
Edyta Herbuś: Nagle stałam się częścią odmiennego świata, pięknego, pełnego dobra, inspiracji, niezmierzonych błękitnych przestrzeni. Doświadczyłam stanu, który kiedyś istniał tylko w sferze marzeń. Dzięki czemu czujesz się pełniejszą osobą.
– Choć na początku nie wróżono Wam przyszłości. Mówiło się, że to mezalians. On – światowej sławy reżyser operowy, a Ty – tancerka.
Edyta Herbuś: To rzeczywiście dramat. Na początku było ciężko, ale jakoś się z tym uporaliśmy (śmiech). Jestem bardzo szczęśliwa i obawiam się, że ten stan się pogłębia.
– Ale nie zaniechałaś gry w serialu?
Edyta Herbuś: Od dwóch lat mam zdjęcia do „Samego życia”. To wspaniała szansa i wyzwanie. Egzamin z aktorstwa, który muszę zdawać codziennie na oczach telewidzów. Prawda codzienności, najprostszych emocji, relacji międzyludzkich. Trudne jest tylko tempo pracy, które pozostawia wieczny niedosyt.
– Z tą wiedzą, którą teraz masz, zagrałabyś inaczej swoje życie?
Edyta Herbuś: Życie to nie jest dla mnie żadna gra ani udawanie czegokolwiek. Pewnych sytuacji w życiu doświadczamy tak jak ważnych lekcji. Te spotkania są drogowskazami. Gdyby nie one, nie byłabym dzisiaj w tym miejscu, w którym jestem.
– Spotkanie z Trelińskim to było przeznaczenie?
Edyta Herbuś: W życiu nie ma przypadków.
– Szczęście też jest Ci pisane?
Edyta Herbuś: Szczęście jest dane każdemu, tylko boimy się po nie sięgnąć. Życie ma w sobie ogromny potencjał. Jest szansą. Naszym największym wrogiem, niestety, jesteśmy my sami. To ukryte w podświadomości demony, które szepczą nam do ucha i budzą się, kiedy poczują strach. Nie powiem niczego oryginalnego, ale wiara jest wszystkim. To dzięki niej zataczamy horyzont naszych możliwości. Wytyczamy drogę, którą pójdziemy.
Zdjęcia MATEUSZ STANKIEWICZ/ AF PHOTO
Stylizacja JOLA CZAJA
Asystentka ZOSIA KULA
Makijaż IZA WÓJCIK/METALUNA kosmetykami MAC i WILSON/ D’VISION ART
Fryzury PIOTR WASIŃSKI/AF PHOTO i ŁUKASZ PYCIOR/ D’VISION ART
Scenografia PIOTR CZAJA
Produkcja ELŻBIETA CZAJA
Stylizacja paznokci: SALON 20tka, www.perfect20.com
Makijaż E. Herbuś - podkad PRO LONGWEAR NC 25, korektor PRO LONGWEAR NC 15, puder - PREEP + PRIME, róż - MINERALIZE HAND - FINISH, cienie - BURMESE BEAUTY limited edition
Edyta: czerwona suknia Valentino, ul. Moliera 2, Warszawa; naszyjnik SHOUROUK/Horn & More; czarna suknia Sabrina Pilewicz, www.sabrinapilewicz.com Panowie: garnitury Van Graaf; buty Boss, CH Złote Tarasy, ul. Złota 59, Warszawa; koszule H&M, ul. Marszałkowska 104/122
2 z 3
3 z 3