Edith Piaf. Kim naprawdę była kobieta nazywana "wróbelkiem Paryża"?
Nie była pięknością. Niska, w niepozornej czarnej sukience, bez biżuterii, nie zwracała na siebie uwagi. Wystarczyło jednak, że w jej towarzystwie znalazł się interesujący mężczyzna – wtedy rozkwitała. Z błyszczącymi oczami i czarującym uśmiechem potrafiła rozkochać w sobie każdego. Wtedy też najpiękniej śpiewała.
Kiedy otrzymałam propozycję zagrania Piaf, byłam przerażona. Jak zagrać legendę? Ale przeczytałam wszystko, co o niej napisano, i pokochałam ją. Nie można nie kochać kobiety, dla której liczyła się tylko miłość – tak o Edith Piaf opowiada aktorka Marion Cotillard. To ona zagrała Edith w filmie Oliviera Dahana „Niczego nie żałuję”. Kiedy wszedł on na ekrany, powróciły pytania, kim naprawdę była kobieta nazywana „wróbelkiem Paryża”. Co w jej niezwykłym życiu było prawdą, a co plotką? Zadał je sobie nie tylko reżyser pierwszego filmu o Piaf, ale także jej wielbiciele. Bo mimo że od jej śmierci minęło ponad 40 lat, jej piosenki nadal zachwycają. Tylko ona potrafiła przekonująco śpiewać o miłości łączącej prostytutki i dżentelmenów, łajdaków i dziewczyny z dobrych domów. Śpiewała o tym, co sama czuła. „Życie Piaf było tak smutne, że aż piękne”, pisano.
Historii jej życia nie można opowiedzieć, nie przedstawiając pięciu mężczyzn, którzy byli dla niej najważniejsi.
Louis Leplée – odkrywca
Był jesienny dzień 1935 roku. Nędznie ubrana dziewczyna stała przy ulicy Troyon i śpiewała. Wyglądała niepozornie, miała zamknięte oczy. Jej wibrujący głos sprawiał jednak, że nikt nie przechodził koło niej obojętnie. W pewnym momencie zatrzymał się elegancki mężczyzna. Długo się jej przyglądał, a potem podał wizytówkę, na której napisane było: „Louis Leplée, dyrektor kabaretu Le Gerny’s”. To on kupił jej pierwszą skromną, ale elegancką czarną sukienkę i namówił do występów w jego lokalu. Zdecydował także, że prawdziwe nazwisko – Gassion nie pasuje do Edith. Powiedział, że wygląda jak mały szary wróbelek – po francusku Piaf. Tak właśnie zaczął ją nazywać. Zapowiadając jej pierwszy występ, Leplée powiedział: „Kilka dni temu przechodziłem ulicą. Na chodniku śpiewała dziewczyna blada i smutna. Jej głos przejął mnie do głębi. Chcę wam teraz przedstawić to dziecko Paryża. Zobaczcie ją taką, jaką spotkałem na ulicy: bez makijażu, bez pończoch, w skromnej spódniczce. Oto ona!”.
Występ okazał się wielkim sukcesem 20-letniej Edith. Leplée został jej artystycznym opiekunem. Piaf wierzyła mu bezgranicznie i tylko jemu jednemu opowiedziała, co przeżyła. Podczas wspólnie spędzonych wieczorów mówiła o skrajnej nędzy i o tym, jak porzuciła ją matka. Jedynym szczęśliwym okresem w jej życiu były lata spędzone w Normandii. Tam mieszkała w domu publicznym prowadzonym przez babcię. Tam zaprzyjaźniła się z prostytutkami, które traktowały ją jak własne dziecko. Tam nagle zaczęła tracić wzrok. Lekarze podejrzewali kataraktę. Babka Edith zarządziła wówczas pielgrzymkę do świętej Teresy Lisieux. Modlić się za jej zdrowie poszły wszystkie prostytutki. I wtedy w życiu Edith wydarzył się cud: zaczęła znów dobrze widzieć. Odtąd przekonana była, że to świętej Teresie zawdzięcza wszystko, co w jej życiu najlepsze.
Idyllę przerwał ojciec Edith, uliczny akrobata. Uznał, że dziewczynka przyda mu się do wyłudzania pieniędzy od przechodniów i zabrał ją do Paryża. Kiedy on popisywał się akrobacjami, Edith do kapelusza zbierała drobne. Któregoś razu ktoś zakrzyknął, że zapłaci, jeśli i dziecko pokaże, co potrafi. Dziewczynka zaśpiewała. Od tej chwili ojciec kazał jej śpiewać ciągle. Na ucieczkę zdecydowała się dopiero po 15. urodzinach. Odtąd za dnia śpiewała, a wieczorami spotykała się z mężczyznami o niezbyt świetlanej przeszłości.
Dzięki Louisowi Edith zaczęła zarabiać, a jej głos stał się sławny. Zachłysnęła się sukcesem. Myślała, że tak będzie już zawsze. Tymczasem kilka miesięcy po pierwszym występie Leplée zamordowano. Edith ze swoją niejasną przeszłością stała się pierwszą podejrzaną. Dochodzenie policji nic nie wykazało, ale zamknęły się przed nią drzwi paryskich klubów. Edith znowu była na dnie.
Raymond Asso – wybawca
Po kilku latach biedy i upokorzeń Edith przypomina sobie o mężczyźnie, z którym kiedyś poznał ją Leplée. To poeta Raymond Asso. Edith pisze do niego, prosząc o pomoc, a Asso odpisuje: „Potrzebny ci ktoś więcej niż impresario. Potrzebujesz kogoś, kto by cię stworzył”. Odtąd Edith musi zacząć żyć według jego zasad. Rano uczy się nut, potem ćwiczy śpiew. Asso każe jej czytać i pisać. Gdy Edith jest zmęczona i chce się wycofać, słyszy: „Myślisz, że wystarczy wyjść na scenę i otworzyć gębę, a wszyscy padną na kolana?! Zabiorę cię na występ Marii Dubas, żebyś zrozumiała, jak zachowuje się wielka śpiewaczka. Jeśli ktoś mówi przy niej o Baudelairze, nie pyta o jego numer telefonu, by prosić go o napisanie piosenki. Jeśli mężczyzna całuje ją w rękę, nie daje mu za to w gębę, jeśli podają jej rybę, nie zjada ości ani ich nie wypluwa. Istnieje pewne minimum, a ty go nie posiadasz. Mam dosyć twoich kaprysów i głupoty. Nie rozumiesz, że jeśli będziesz mnie słuchać, staniesz się największa?!”. Piaf postanawia go słuchać. Tym bardziej, że ich znajomość przeradza się w romans. Po kilku miesiącach Edith rozumie, że Asso miał rację. Jej nazwisko wędruje na afisze. Znowu staje się sławna.
„Wiesz, od niedawna towarzyszy mi dziwne uczucie. Wydaje mi się, że bardziej od Asso kocham moje koncerty”, tak po jednym z występów Edith zwierzała się swojej przyjaciółce Margueritte Monnot. Z dnia na dzień coraz gorzej czuła się w towarzystwie Asso. Rzuciła się w wir romansów. W jej życiu nie było już dla niego miejsca.
Yves Montand – podopieczny
„Zawsze odczuwałam wielki głód życia. Chciałam doświadczyć jak najwięcej”, powiedziała Edith w 1944 roku. Kilka lat wcześniej rozpoczęła się jej przygoda z aktorstwem. Jej rola w sztuce teatralnej „Piękny i nieczuły” została okrzyknięta wydarzeniem sezonu. Jeden z krytyków napisał: „Ona gra tak, jak się umiera, być może nie wiedząc nawet, że robi to dobrze. Wielki talent Piaf to miłość... Ze swoimi szalonymi włosami gospodyni piekieł, drobnym ciałem odzianym w czerń demonów, Piaf jest kapłanką miłości”. Po sukcesie otrzymuje rolę w filmie „Gwiazda bez świateł”. Na planie poznaje Yvo Liviego, syna biednych emigrantów z Marsylii.
Zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Tym razem to Piaf staje się nauczycielką w krainie sztuki. To ona wymyśla mu pseudonim – Yves Montand. „Zakochałem się w niej bez pamięci, uległem jej urokowi. Gdy ją poznałem, nie miała w sobie nic z kobiety zniszczonej narkotykami i chorobami, którą widywałem później. Była świeża, zabawna i okrutna zarazem. Była moją pierwszą prawdziwą miłością. Przy niej można było uwierzyć, że się jest bogiem”, mówił Montand. Edith pokochała go całym sercem i przekonała, by zaczął śpiewać. Potem nie mogła znieść, że pochłonęła go praca i zostawiła go.
Marcel Cerdan – czuły bokser
Edith w miłości była zaborcza. Sama siebie nazywała tyranem i złośnicą. Wymagała bezwzględnej wierności, mimo że sama miała kochanków. Wszystko zmieniło się, kiedy w trasie koncertowej w Stanach poznała boksera Marcela Cerdana. Nie przeszkadzało jej to, że był żonaty i miał trzech synów. Przy nim po raz pierwszy w życiu czuła się bezpiecznie. Cerdan traktował ją jak dziecko i nazywał swoją małą królową. A ona w tajemnicy przed jego żoną i dziennikarzami jeździła z nim na mecze i modliła się o jego zwycięstwo. Zawsze prosiła, żeby był blisko niej. Tak było i wtedy, gdy po raz kolejny wyjechała w trasę do Stanów. 27 października 1949 roku Cerdan uległ jej prośbom i zdobył bilet na lot z Paryża do Nowego Jorku. Samolot, którym leciał, rozbił się na Azorach.
Edith dowiedziała się o tym nazajutrz, ale nie odwołała wieczornego koncertu. Pojawiła się naszpikowana lekami uspokajającymi. Zaśpiewała: „Zrobię dla ciebie wszystko, czego zażądasz. Ukradnę księżyc, wyrzeknę się ojczyzny i przyjaciół. A jeśli umrzesz, nie będę się zastanawiała, czy mnie kochałeś, bo umrę razem z tobą”. Tego wieczoru nie było osoby, która nie zapłakała nad Edith. Nigdy nie podniosła się po jego śmierci.
Theo Sarapo – ostatni
Kilka tygodni po pogrzebie Edith rzuciła się w wir narkotyków i alkoholu. „Po śmierci Marcela spadałam w przepaść. Nikt nie mógł mnie zatrzymać. Przyjaciele widywali, jak z pianą na ustach, uczepiona poręczy łóżka, domagałam się morfiny”, pisała we wspomnieniach.
W jej życiu liczyły się już tylko zakrapiane przyjęcia. I takie miały być jej 47. urodziny. Jeden ze znajomych przyprowadził ze sobą 25-letniego Theophanisa Lamboukasa, Greka, który w Paryżu uczył się fryzjerstwa. Edith nazwała go Theo i stwierdziła, że zrobi z niego artystę. Odtąd spędzali ze sobą całe dnie, wreszcie Theo poprosił ją o rękę.
Edith była rozdarta. Kochała go, ale czuła się chora i stara. W końcu dała się przekonać – 9 października 1962 roku powiedziała „tak” w paryskiej cerkwi. Znowu chciała żyć, buntowało się tylko jej ciało. Napady bólów reumatycznych nie pozwalały jej spać. Stopy i ręce bolały tak bardzo, że podczas koncertów musiała sobie robić zastrzyki z morfiny. Dawek leków przeciwbólowych nie wytrzymywała wątroba. Edith coraz częściej trafiała do szpitala. W końcu podczas którejś wizyty jeden z lekarzy postanowił powiedzieć jej prawdę: „Ma pani raka”. Theo okazał się troskliwym opiekunem. Zabrał ją do ich posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu. W pierwszą rocznicę ślubu Edith zażądała, aby pielęgniarka zrobiła jej makijaż i ułożyła włosy. Chciała wyglądać jak dawniej. Potem, przytulając się do Theo, powiedziała: „Nie zasłużyłam na takiego męża, jak ty”. Umarła dzień później.
Od tamtego dnia minęły już blisko 44 lata, ale grób Piaf na Père--Lachaise ciągle tonie w kwiatach. Wielbiciele za testament piosenkarki uznali jej słowa: „Chciałabym, aby ktoś, wysłuchawszy mojej opowieści, powiedział o mnie jak o Marii Magdalenie: wiele zostanie jej wybaczone, bo bardzo kochała”.
Tekst Iza Bartosz