Dominika Kulczyk-Lubomirska opowiada o swoim dzieciństwie
Było całkiem normalne
Dominika Kulczyk-Lubomirska nie unika mediów i publicznych imprez, jednak jej pojawienie się zawsze wywołuje wiele emocji. Piękna, szczęśliwa i w dodatku została księżną - takie połączenie zawsze wzbudza sensację. Córka Jana Kulczyka przyznała jednak, że jej dzieciństwo nie wyglądało tak kolorowo jak mogłoby się wydawać. Okazuje się, że zamożni rodzice Kulczyk-Lubomirskiej odbierali jej kieszonkowe, kiedy okazało się, że zapomniała zgasić światło w pokoju. Z kolei księżna wstydziła się zakładać nowe i drogie ciuchy przy swoich znajomych ze szkoły.
- Pamiętam, że gdy w latach 80. były w domu mandarynki, rodzice nie pozwalali ich brać do szkoły, żeby kolegom nie było przykro. Jakoś tak po poznańsku uczono mnie skromności. Raz tata przywiózł mi z zagranicy markowe buty, a ja utopiłam je w strumieniu w Zakopanem, bo głupio mi było je nosić. Chodziłam do zwykłej państwowej szkoły, na obozach harcerskich myłam się w jeziorze, wisiałam z koleżankami na trzepaku - wyznała w rozmowie z "Twoim Stylem".
Żona Jana Lubomirskiego przyznaje, że docenia to, że urodziła się w zamożnej rodzinie dlatego teraz stara się pomagać innym. "Inwestujemy w sale komputerowe dla szkół, w sprzęt medyczny, mamy w planie otwarcie ośrodka pomocy dla dzieci z rodzin patologicznych" - wyznała na łamach magazynu.