Wczoraj Doda była gościem w "Dzień Dobry TVN". Wizyta artystki w studiu była związana z promocją jej najnowszej trasy koncertowej "Fly High Tour", która rozpoczęła się pod koniec maja i obejmuje kilkanaście miast w całej Polsce. Zobacz: Mamy zdjęcia z nowego show Dody. Jest MOC!

Reklama

Rabczewska podczas sympatycznej konwersacji z Kingą Rusin i Bartoszem Węglarczykiem opowiedziała m.in. jak fani reagują na jej nowe show. Ich reakcje są najróżniejsze i często nieprzewidziane. Wszystko za sprawą faktu, iż publiczność jest silnie zaangażowana w wielkie muzycznego widowisko. Doda przy okazji wspomniała historię, która przytrafiła się jej podczas jednego z ostatnich występów. A chodziło konkretnie o moment katastrofy lotniczej, w którym gwiazda skacze w tłum ludzi.

- Co koncert są inne osoby wyznaczone do łapania. To jest taki rarytas dla fanów, że mogą mnie złapać z tej sceny. Jest osoba wyznaczona, która tym koordynuje. Na ostatnim koncercie fan tak bardzo chciał się zaangażować się w to łapanie, że nie wypuścił mnie. A ja mam 20 sekund, aby dobiec szybko do pontonu, który dostaję się na wyspę Dodogaskar. Oczywiście nie dobiegłam. Zawsze chciałam spaść ze sceny, rzucić się w publiczność. I tak wplotłam w to widowisko fabularne - wyznała gwiazda.

Doda jest chyba jedyną artystką w naszym kraju, która do swoich występów podchodzi tak jak światowe gwiazdy pop. Na scenie musi trwać spektakl i show na najwyższym poziomie. Przypuszczamy, że gdyby nie okrojony budżet, to koncerty Rabczewskiej swoim rozmachem nie odbiegałby od tego co proponuje Madonna czy Lady Gaga.

Zobacz: Tak wygląda koncert Dody od kulis

Zobacz także
Reklama

Tak wyglądał pierwszy koncert Dody z nowej tresy:

Reklama
Reklama
Reklama