Reklama

Londyn. W kafejce nieopodal Hyde Parku pijemy kawę. Daniel Radcliffe, który przyszedł na spotkanie w czerwonym nieuprasowanym T-shircie, jest tym samym chłopcem, co kiedyś. Widać, że ma dystans do swojej sławy.

Reklama

– Ależ o Tobie głośno. Aż huczy od plotek. Już nie jesteś tym grzecznym chłopczykiem z pierwszej części przygód Harry’ego?
Daniel Radcliffe:
Rozczaruję cię. Kiedy sięgam po gazety, sam bywam w szoku. Nie kupiłem za milion dolarów systemu ostrzegającego przed włamaniami. Hmm, mam od lat te same psy – dwa owczarki collie, Binkę i Nuggeta. Świetnie pilnują domu. Czy sprowadzam belgijskie piwo warzone w klasztorach? Nie. I na litość boską, nie postawiłem sobie własnego posągu w sypialni. A znasz ostatnie doniesienia, że wpadłem w heroinowy nałóg? No więc, tu też rozczarowanie. A czy naprawdę jestem grzeczny?
Zgadnij.

– Czarodziej z Ciebie. A wiesz, jak rzucić zaklęcie na dziewczynę? Sprawić, by się w Tobie zakochała?
Daniel Radcliffe:
Niestety, nie wiem. Miałem dziewczynę. Teraz jestem sam. Ale kocham towarzystwo dziewczyn. Zawsze dobrze się z nimi czułem, umiałem rozmawiać. A potem... Patrzyłem, jak układa im się z moimi kumplami (śmiech). Trudna sprawa. Problem w tym, że nie znoszę clubbingu. Nienawidzę tłumu i muzyki elektronicznej. Jak widzisz, nie jestem specjalnie cool.

– Dan, jesteś sam, ale za to bajecznie bogaty. To jakaś rekompensata?
Daniel Radcliffe:
Pieniądze nigdy mną nie kierowały. Być może łatwo mi tak mówić, bo zawsze je miałem? Ale czuję się wielkim szczęściarzem, bo one dają mi wolność, mogę robić to, czego naprawdę chcę. Przyjąłem rolę w sztuce „Equus”. Pokazałem się zupełnie nago na scenie. Czytałem dobre recenzje, ale też masę negatywnych komentarzy. Zarzucono, że chcę za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. A ja zwyczajnie chciałem spróbować czegoś nowego. George Clooney zagrał w wielkim hicie „Ocean’s Eleven”. Potem mógł zrobić odważną „Syrianę”. Bo chciał. Nie dbając o nic. Właśnie zaczynam czuć się, jak ktoś mający taką właśnie pozycję. Bez względu na oceny – wolny.

– Na ekranie dorosłeś. W życiu chyba też.
Daniel Radcliffe:
Mocno się to splatało. Jestem dosyć dziecinny w takim nieustannym głodzie odkrywania rzeczy, uczenia się czegoś nowego. Ta cecha łączy mnie z filmowym Harrym Potterem. Jak on cenię lojalność i czasem pakuję się w kłopoty. Za to niespecjalnie dojrzała jest chyba moja niechęć do porannego wstawania. Gdybym się z tobą nie umówił, na pewno wciąż leżałbym w pościeli. Chyba zbyt często budzę się naburmuszony, zły na nie wiem co. Uwielbiam leżeć w łóżku! A dorosły czuję się wtedy, kiedy muszę ogolić się na mokro.

– Boisz się, że już na zawsze zostaniesz dla wielu Harrym?
Daniel Radcliffe:
Zawsze będą tacy, którzy już nigdy nie spojrzą na mnie inaczej. I tacy, którzy zaakceptują, że gram też inne role. Uważnie mi się przyjrzą. Ty dziś tak na mnie patrzysz. Czy tylko ja czuję tę magię?

Reklama

Rozmawiała Monika Kotowska

Reklama
Reklama
Reklama