Reklama

Agnieszka Chylińska nie potrafi siedzieć bezczynnie i zawsze daje z siebie 100 proc., bez względu na to, czy śpiewa na koncercie, nagrywa program w telewizji, czy gotuje zupę dla dzieci. Kiedy pandemia zamknęła Agnieszkę w domu, gwiazda napisała kolejną, w sumie już ósmą powieść. Choć „Anka Skakanka” to książka dla najmłodszych, autorka porusza w niej też poważne tematy. Chylińska w wywiadzie dla "Party" opowiada, jak ona i jej trójka dzieci radzą sobie w pandemii, jak się nie zamartwiać trudną sytuacją i docenić to, co się ma, oraz o tym, czego sobie i innym życzy na święta.

Reklama

Agnieszka Chylińska opisała swoje życie?

Agnieszka napisała w swojej książce o rozwodach i umowach śmieciowych, na których pracują rodzice małych bohaterów. Oto fragment wywiadu, który znajdziecie w nowym "Party"!

To nie są za trudne tematy dla dzieci?

W moim pokoleniu pokutował taki sposób wychowania, że o pewnych rzeczach rodzice z dziećmi nie rozmawiali, co miało nas niby chronić i pozwolić nam łagodniej wkroczyć w dorosłość. Ja się z tym nie zgadzam. Oczywiście nie twierdzę, że trzeba dzieci zapraszać do wszystkich spraw dorosłych. Nie mam jednak poczucia, że moje dzieci podczas rozmów np. o koronawirusie powinny zatykać uszy i wychodzić do swojego pokoju. To chyba wynika z subiektywnych doświadczeń, bo ja akurat nie lubiłam sytuacji, kiedy rodzice rozmawiali o czymś stłumionym głosem. Wiadomo, że im bardziej stłumiony głos, tym dzieciak chciał wiedzieć więcej. Potem i tak dowiadywał się o wszystkim okrężną drogą i sam po swojemu interpretował. Dlatego w książkach nie unikam trudnych tematów. Mam poczucie, że nasze dzieci są teraz bardzo dzielne i wytrwałe. Moje oczywiście chciałyby więcej widywać się z przyjaciółmi, odwiedzić dziadków, pobrykać... Świetnie jednak potrafią poradzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Podchodzą do nich jak do wyzwania, a czasem nawet jak do zabawy. Oczywiście wiele zależy od nastawienia rodziców, bo jeśli my będziemy histeryzować, to im się ten nastrój udzieli.

Anka Skakanka z twojej książki, jak można się domyślić, kocha być w ruchu. Ale też niechętnie patrzy ludziom w oczy, nie lubi się przytulać, wymyśla opowiadania o baśniowych zwierzętach. Kim jest ta dziewczynka?

Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, mówiąc, że zawsze zawieram w moich książkach postaci, które dobrze znam. W Ance jest więc trochę mnie samej i odrobina moich córek i ich przyjaciół ze szkoły. To jest towarzystwo rozbrykane, czasem nadpobudliwe, potrzebujące uwagi i bardzo kochane. Sama byłam w dzieciństwie nazywana żywym srebrem. Gdyby według dzisiejszych standardów próbowano mi w latach 70. wystawić diagnozę, to przypisano by mi pewnie wiele różnych. Dziś na wszystko jest nazwa (śmiech). Brakowało mi książek o dzieciach niezwykłych, wrażliwych, może inaczej odbierających świat, więc zaczęłam pisać.

Co jeszcze zdradziła nam w wywiadzie?

Czy w nowej książce opisała swoje doświadczenia?

East News
Reklama

O tym opowiedziała nam w nowym "Party"!

Reklama
Reklama
Reklama