Córka Justyny Steczkowskiej w rozpaczy, straciła przyjaciela. "Pomogłam jej to przejść"
Smutny czas w domu Justyny Steczkowskiej, wokalistka w ostatniej chwili musiała odwołać swoje plany i zająć się córką. Straciła ukochanego przyjaciela.
Justyna Steczkowska raczej nieczęsto wypowiada się na tematy prywatne, ale tym razem nie miała wyboru. Opowiedziała o trudnych chwilach, jakie przeżyła jej rodzina, a w szczególności 11-letnia córka. Mała Helena Myszkowska straciła najbliższego przyjaciela.
Trudny czas dla córki Justyny Steczkowskiej
Chociaż Justyna Steczkowska od lat króluje na polskiej scenie muzycznej i jest bardzo aktywna w sieci, przyzwyczaiła fanów do tego, że niechętnie opowiada o rzeczach prywatnych. Na jej profilu instagramowym znajdziemy głównie wstawki z koncertów czy kadry zza kulis. Co jakiś czas artystka urządza tam również popularne live'y, co pozwala jej nawiązać jeszcze bliższą relację z fanami. Ostatnie spotkanie musiała jednak odwołać i to w ostatniej chwili.
Zobacz także: Eurowizja 2024 bez Steczkowskiej? Doda się wygadała. "Nie chcą jej puścić"
Dopiero po czasie Justyna wyznała, co było powodem nagłej zmiany planów. Okazało się, że musiała zaopiekować się 11-letnią córką, która tego dnia nad ranem straciła czworonożnego przyjaciela. Artystka próbowała jeszcze pomóc zwierzęciu, ale się nie udało.
Odwołałam live z bardzo ważnego i smutnego powodu. Mieliśmy w domu bardzo chorego kotka mojej córeczki, cudowny kotek. Leczył się już drugi tydzień, byłyśmy pełne nadziei, że wyzdrowieje. Rano, w dniu tego live, córeczka mnie obudziła, bo kotek bardzo ciężko oddychał. Wstałam, zaczęłam dzwonić do weterynarza, ale kot po prostu umarł mi na rękach. To była tak trudna sytuacja. Zwierzątko jest jak domownik
Po stracie pupila priorytetem dla Justyny Steczkowskiej była opieka nad małą Heleną, która bardzo przeżyła całą sytuację. By ułatwić córeczce pożegnanie z ukochanym kotem, wokalistka wyprawiła mu nawet "domowy pogrzeb". 11-latka była silnie związana ze zwierzęciem, dlatego jego nagłe odejście, mimo wcześniejszych problemów zdrowotnych, było dla niej bolesnym ciosem.
Zajęłam się córką, pomogłam jej to przejść. Wtedy nie było dla mnie nic ważniejszego. To się wydarzyło o siódmej rano, i przez kilka dni było najważniejszą sprawą dla nas wszystkich - ogarnąć to wszystko, zrobić mu taki nasz domowy pogrzeb, zająć się córką, żeby mogła się pozbierać
Mamy nadzieję, że dziś Helenka czuje się już znacznie lepiej.