- Bobby, to fenomenalna wiadomość, że w tym roku kilka razy będziesz w Polsce. Już 30 kwietnia wystąpisz w częstochowskiej katedrze. Wiem,że śpiewałeś w świątyniach baptystycznych – wszak Twój dziadek był pastorem tego Kościoła – ale w kościele katolickim?
Bobby McFerrin:
Z Śpiewałem w wielu różnych kościołach i świątyniach na całym świecie. Wszędzie tam, gdzie ludzie przychodzą się modlić. Powiedziano mi, że w bazylice w Częstochowie jest świetna akustyka, więc myślę, że Morphing Vienne Chaber Orchestra z Wiednia, z którą wystąpię, będzie brzmiała tam po prostu pięknie. Dzięki, że wspomniałeś dziadka, ale cała moja rodzina jest związana
z kościołem. Mój ojciec, Robert McFerrin senior, był śpiewakiem operowym, ale od najmłodszych lat uwielbiał śpiewać gospel. Był w tym zresztą bardzo dobry.

Reklama

- Przyznam się, że z pewną obawą odnosiłem się kiedyś do prób interpretowania muzyki klasycznej, zwłaszcza sakralnej, przez jazzmanów. Jednak Ty łamiesz wszelkie stereotypy, łączysz harmonijnie różne gatunki i techniki muzyczne. Twoja „Ave Maria” jest genialna. Czy zamierzasz częściej sięgać po motywy religijne?
Bobby McFerrin:
Napisałem i byłem współautorem wielu religijnych utworów – The Garden, Manna, Psalm 23, Grace – to tylko niektóre z nich. Jest też parę nowych kawałków, można je znaleźć na mojej płycie „VOCAbuLarieS”, która ukaże się w tym miesiącu. Dyrygowałem chórami i orkiestrami na mszach i oratoriach, śpiewałem gospel i hymny. Myślę, że śpiewanie to zawsze doświadczenie religijne, niezależnie od tego czy muzyka jest świecka czy sakralna.

- W sierpniu przyjedziesz do Warszawy, aby uczcić 200. rocznicę urodzin Chopina. Jakie jego utwory, jeśli to nie jest tajemnicą, wykonasz?
Bobby McFerrin:
W Warszawie wystąpię wraz z NDR Big Band, w całkiem nowym repertuarze zainspirowanym muzyką Chopina. Chcemy mu złożyć należyty hołd. Słuchacze poznają niektóre elementy jego muzyki, ale to będzie coś innego, nowe interpretacje, trochę improwizacji. Cały ten wieczór jest po to, by uczcić Chopina!

- Zwykle skrywasz swoją prywatność, ale czy możesz nam coś powiedzieć o swoich najbliższych?
Bobby McFerrin:
Moi rodzice oboje byli śpiewakami operowymi, moja siostra także śpiewa. Ja zaczynałem grą na pianinie i klarnecie, próbowałem pójść własną drogą. W 1977 roku zdałem sobie jednak sprawę, że też chcę śpiewać. Od tamtej pory już nie obejrzałem się za siebie. Mamy z żoną trójkę dzieci, wszystkie są muzykalne! Najstarszy, Taylor, jest muzykiem i występuje solo. Nasz drugi syn ma świetny głos i talent wokalny, a córka zacznie jesienią tego roku studia muzyczne. Są na tyle zdolni, żeby sami mogli zostawić swoje ślady na tym świecie.

- Jesteś nazywany „chodzącą orkiestrą”, „cudownym głosem”, „ósmym cudem świata”. Zawsze wiedziałeś, że będziesz muzykiem?
Bobby McFerrin:
Tak, to przyszło całkiem naturalnie, bo dorastałem w domu, w którym muzyka była głównym językiem, jakim się porozumiewaliśmy. Cały czas się grało, śpiewało albo rozmawiało o muzyce. Poszedłem tą drogą i dobrze, bo jestem szczęśliwy.

Zobacz także

- W Częstochowie znajduje się największa świętość dla milionów katolików w Polsce – obraz Madonny z Jasnej Góry. Czy zamierzasz go odwiedzić?
Bobby McFerrin:
Mam nadzieję, że uda mi się go zobaczyć. Przyznam się jednak, że zwykle – zamiast zwiedzać zabytki – wolę obserwować ludzi na koncertach. Ale w tym roku na pewno uda mi się zobaczyć dużo Polski, z czego się bardzo cieszę.

Reklama

Rozmawiał Grzegorz Polak

Reklama
Reklama
Reklama