Reklama

"Był absolutnie ostatnią osobą na świecie, którą podejrzewałabym, że zrobi coś takiego”, powiedziała zdruzgotana Gladys Bourdain. Długo nie chciała przyjąć do wiadomości, że jej syn, jeden z najsławniejszych szefów kuchni na świecie, autor cenionych programów kulinarnych, 8 czerwca 2018 roku odebrał sobie życie. Nie tylko ona nie mogła zrozumieć, dlaczego 61-letni Anthony Bourdain, który kochał życie, uwielbiał poznawać zwyczaje kulinarne ludzi z najdalszych zakątków świata, miał mnóstwo pomysłów na kolejne odcinki swojego programu „Parts Unknown”, powiesił się w pokoju jednego z paryskich hoteli. Jego fani i przyjaciele przypominali, że Tony był niezniszczalny, bo choć przez lata żył na krawędzi, potrafił wyjść obronną ręką z najgorszych opresji. „Poradziłeś sobie z ciężkimi godzinami pracy jako kucharz. Pokonałeś heroinę. Pokonałeś kokainę. (…) Jednak, mimo całej twojej siły i szczerości, depresja powoli wniknęła w twoje życie i zwyciężyła”, napisała May Chow, założycielka restauracji Little Bao i znajoma Bourdaina. Depresję, jako powód, dla którego Anthony odebrał sobie życie, wskazuje też Éric Ripert, jego wieloletni przyjaciel i współpracownik. To właśnie on znalazł ciało Bourdaina. Kilka dni później w rozmowie z jego matką wyznał, że „Tony przez ostatnich kilka dni był w mrocznym nastroju”.

Reklama

Ekstremalne doznania

Gdyby Anthony Bourdain zmarł 40, 30 czy nawet 20 lat temu, nikogo by to nie zdziwiło. Przez większość swojego życia kucharz zachowywał się bowiem tak, jakby chciał sprowokować nieszczęście. Przez lata brał ogromne ilości narkotyków, a do tego był uzależniony od alkoholu i palił kilkadziesiąt papierosów dziennie. Przede wszystkim był jednak pracoholikiem, bo niezależnie od tego, na jakim szczeblu swojej kariery był, spędzał w kuchni po kilkanaście godzin na dobę. Karierę w gastronomii zaczął w wieku 18 lat. Po ukończeniu szkoły średniej, nie mając żadnego pomysłu na przyszłość, zatrudnił się jako pomywacz w barze.

East NewsGunn Frank/CP/ABACA/EAST NEWS

„Byłem (…) rozpuszczonym, żałosnym, narcystycznym, auto­destrukcyjnym i bezmyślnym młodym chamem, który prosił się, żeby ktoś w końcu porządnie skopał mu dupę. Nie mając przed sobą żadnego celu, niezadowolony z życia, przyłączyłem się do kilku znajomych, którzy wynajęli na wakacje dom w Provincetown na przylądku Cape Cod”, wspomina w swojej książce „Kill grill”. Z tamtych wakacji Anthony wspomina beztroski czas, kiedy dni upływały mu na paleniu trawki, wciąganiu koki, zażywaniu LSD i piciu alkoholu. Sielanka skończyła się wtedy, kiedy znajomi kazali mu znaleźć pracę, bo mieli dość tego, że nie dokłada się do wspólnego budżetu. Anthony trafił na zmywak w miejscowej restauracji i tu doznał olśnienia.

action press/Reporter

Patrzył na pracę kucharzy, sprawność, z jaką tworzą dania, i ilości narkotyków oraz alkoholu, jakie przy tym pochłaniają, i uznał, że to świetny zawód. A gdy któregoś dnia zobaczył, jak podczas odbywającego się w ich restauracji wesela panna młoda przychodzi do szefa kuchni i proponuje mu seks, Anthony wiedział już dokładnie, czym chce się zajmować w życiu. W 1978 roku, mając 22 lata, zapisał się do Culinary Institute of America – najbardziej prestiżowej szkoły dla kucharzy w Stanach Zjednoczonych. Kiedy ją ukończył, drzwi do świata wielkich restauracji i genialnych szefów kuchni stały przed nim otworem. Podobnie jak drzwi do coraz droższych narkotyków, alkoholu i spragnionych przygodnego seksu kobiet.

Gunn Frank/CP/ABACA/EAST NEWS

Anthony zmieniał pracę, rozwijał się, w kolejnych restauracjach pełnił coraz ważniejsze funkcje i szybko doczekał się tego, o czym marzył od chwili, gdy postanowił zostać kucharzem. Został szefem kuchni. Kolejne awanse były oczywiście okupione harówką, a sposobem na przemęczenie i odreagowanie codziennych stresów były alkohol i narkotyki. Bourdain najpierw był uzależniony od heroiny, ale widząc, jak niszczy go ten nałóg, poszedł na odwyk. Nie oznacza to jednak, że zerwał z narkotykami. Heroinę zamienił na metadon, a gdy podczas ciężkich dyżurów w restauracji potrzebował pobudzenia, brał też kokainę. Nie gardził przy tym amfetaminą, LSD i grzybkami halucynogennymi, a marihuanę palił na przemian z papierosami. Z narkotykami zerwał dopiero w 1999 roku, gdy całkowicie zmieniło się jego życie.

Prawie normalnie

Początkiem tych zmian był tekst, który Anthony opublikował w „New Yorkerze”. Opisał w nim kulisy pracy kucharzy, triki, jakie stosują, by gość nie poznał, że dostaje danie z nieświeżych produktów, ujawnił brutalne reguły panujące w branży gastronomicznej. Był szczery do bólu, także w kwestii narkotyków i alkoholu. Jego tekst wywołał oburzenie, ale i ciekawość, dlatego wkrótce Bourdain dostał propozycję z wydawnictwa i napisał „Kill grill”. Książka, która ukazała się w 2000 roku, też była brutalnym obrazem tego, co dzieje się na zapleczach restauracji. A że Tony opisywał w niej swoje doświadczenia, stał się dzięki tym zwierzeniom bardzo popularny. Na podstawie książki powstał serial, a jej autor dostał własny show kulinarny. Od tego czasu coraz rzadziej zjawiał się w restauracji, a coraz częściej na planie kolejnych programów telewizyjnych. Jeszcze ważniejszą zmianą w jego życiu były jednak narodziny córki Ariane, która przyszła na świat 9 kwietnia 2007 roku. Dziesięć dni później Anthony wziął ślub z matką dziewczynki, Ottavią Busią. Bourdain liczył, że ten związek będzie trwały, w przeciwieństwie do pierwszego małżeństwa, które rozpadło się z powodu jego uzależnień i szaleńczego trybu życia. I sporo zrobił, żeby nie popełnić tych samych błędów. Zaczął o siebie dbać, za namową żony, która jest profesjonalną zawodniczką jiu-jitsu i MMA, postanowił ćwiczyć sztuki walki, rzucił nawet papierosy. Nie rzucił jednak pracy, która wiązała się z ciągłymi podróżami, bo żeby nagrywać swoje programy, odwiedzał najdalsze zakątki świata i w ciągu roku poza domem spędzał ponad dziewięć miesięcy.

AP/East News
Reklama

Po dziewięciu latach takiego życia Ottavia miała dość i zażądała rozwodu. Anthony’ego to jednak nie załamało, bo miał swoją małą córeczkę Ariane. „Ojcostwo to dla mnie wielka ulga, ponieważ genetycznie jestem teraz popchnięty do tego, by opiekować się kimś innym niż ja sam. Lubię bycie ojcem. Nie, kocham bycie ojcem. I wszystko, co się z tym wiąże”, napisał w jednej ze swoich książek. Ale nie tylko miłość do córki dawała mu energię do życia. Dwa lata temu podczas nagrywania jednego z odcinków programu „Parts Unknown” poznał włoską aktorkę Asię Argento, o której mówił, że jest miłością jego życia. Dziś niektórzy twierdzą, że to właśnie z miłości się zabił. Podobno na początku czerwca ktoś pokazał mu zdjęcia, na których jego ukochana całuje się z innym mężczyzną. Czy to właśnie podejrzenie o zdradę pchnęło Bourdaina do tak tragicznego kroku? Tego nigdy się nie dowiemy.

AFP/EAST NEWS
0000554/Reporter
REX/EAST NEWS
Matt Sayles/Invision/AP/East News
Reklama
Reklama
Reklama